wtorek, 19 maja 2015

Szyfr


Pamiętacie, że blog nazywa się "tworczosc-merr", a nie "oszukując-samą-siebie", prawda?
Nie miałam czasu dokończyć rozdziału czternastego OSS, ale... Moja polonistka zadała nam pracę domową - opowiadanie kryminalne, które rozgrywa się w szkole. Nie jest to moja ulubiona forma (na kryminałach znam się tyle, co kot napłakał), ale mimo to zarobiłam dzięki temu piątkę. Uznałam więc, że mogę się tą historią z wami podzielić :)

Zapraszam na SZYFR.

W sobotę po południu dyrektorka Gimnazjum Dwujęzycznego usiadła przy biurku i otworzyła komputer, żeby sprawdzić stronę szkoły. Wiadomość tekstowa, którą otrzymała od nieznanego numeru, okazała się prawdziwa. W aktualnościach pojawiło się nowe ogłoszenie.
Annę Lechowicz przeszył dreszcz. Komunikat mógłby wydawać się nic nieznaczącą kombinacją liter i cyfr dla postronnego odbiorcy, jednak ona wiedziała, że za wiadomością kryje się coś więcej. W jej oczach groźba stała się prawdą.

Dyrektor Lechowicz spędziła przed komputerem jeszcze godzinę, wpatrując się w szyfr. Niebo za oknem powoli przybierało coraz ciemniejszą barwę, a ona modliła się w duchu, by wszystko okazało się nieporozumieniem.

OU21Y241316221524

* * *

Poniedziałkowe poranki to trudny czas dla każdego. Uczniowie narzekają, ponieważ muszą iść do szkoły, dorośli — bo do pracy, reszta — bo inni mają skwaszoną minę. Wszystkim daje się we znaki przejście z jednego tygodnia do drugiego.
Po leniwych sobotnich i niedzielnych porankach poniedziałkowa pobudka to katorga. Oczy się jeszcze kleją, umysł śpi, a kończyny odmawiają posłuszeństwa. Nikt nie jest zdziwiony, widząc kogoś, kto prawie przysypia w tramwaju, a potem snuje się ulicami miasta, nie zwracając uwagi na to, co się wokół niego dzieje.
Ulica Lipowa była tego poniedziałku bardzo spokojna. Wiał lekki wietrzyk, który poruszał poły płaszczy oraz bawił się końcówkami szalików. Mimo wczesnej pory słońce mocno świeciło i rozgrzewało przechodniów. Ptaki śpiewały swoje trelowe serenady, siedząc na gałęziach drzew. Nawet hałasujące samochody nie były w stanie zniszczyć atmosfery sielanki.
Gdyby przechodzień spojrzał na kamienicę pod numerem szesnastym, zobaczyłby biały dym wydobywający się z jednego z okien. Gdyby nie miał słuchawek na uszach, usłyszałby krzyki. Gdyby te odgłosy go zaniepokoiły, zapewne wszedłby do środka i pobiegł w stronę ich źródła. Zobaczyłby wtedy ulatującą przez okno mgłę, która odsłaniała przerażającą scenerię. Potem zignorowałby trzymających się za ręce uczniów, a zająłby się reanimowaniem leżącej w bezruchu na podłodze postaci.
Ale przechodzień chciał jak najszybciej zdążyć do pracy. Przeszedł obok szkoły, nieświadomy rozgrywającej się w środku tragedii.

* * *

Ala się nie ruszała. Z jej twarzy odpłynęły wszystkie kolory. Skóra była blada, spocona. Zimna.
— Otwórzcie szeroko okna!
Klasa pozostała głucha na prośby nauczycielki. Uczniowie stali nad nieprzytomną Alicją, nadal trzymając się za ręce. Ktoś rzucił się na podłogę i przyłożył ucho do ust dziewczyny, sprawdzając, czy oddycha.

— Dzisiaj zrobimy eksperyment. Pokażę wam, w jakich proporcjach należy zmieszać składniki, aby za pomocą prostej reakcji chemicznej otrzymać mleczną mgłę. Uchylimy okna, żeby nasza mgła mogła powoli przez nie ulatywać.

Pierwsza ocknęła się Ewa. Puściła trzymającego ją za rękę Dominika, po czym podeszła do okna i otworzyła oba jego skrzydła na oścież. Wiatr porwał kłęby mgły, unosząc ją ku jasnemu niebu.
— Nic. — Panika w oczach Mateusza wystarczyła, by część osób zaczęła krzyczeć.

— Przez kilkanaście sekund dym będzie tak gęsty, że nie będziecie absolutnie nic widzieć. Możecie chwycić się za ręce, jeśli się boicie. Potem zapiszemy w zeszycie notatkę i omówimy cały proces.

Profesor Antczak bez słowa przystąpiła do resuscytacji. Mateusz wybiegł z klasy, krzycząc tylko jedno słowo: pomocy! Ewa wyciągnęła swoją komórkę i zadzwoniła na pogotowie. Reszta klasy stała, sparaliżowana ze strachu; przyglądała się tylko całemu zajściu, tłumiąc cisnące się do oczu łzy i starając się maskować drżenie rąk.
Do sali chemicznej wbiegali nauczyciele, a na zewnątrz gromadzili się uczniowie. Profesor Antczak wykonała dwa oddechy, wdmuchując powietrze do płuc Alicji, a następnie ponownie zaczęła uciskać jej klatkę piersiową.
Szepty narastały, gdy wśród uczniów nasilały się dyskusje. Przerażona młodzież domagała się wyjaśnień. Nikt jednak nie znał odpowiedzi.

Kiedy salę wypełnił dym, klasa D2 zrozumiała, co oznacza powiedzenie "być ślepym jak kret". Jedyną oznaką kontaktu ze światem były trzymane dłonie kolegów i koleżanek. Ewa podała rękę Dominikowi, ten — Mateuszowi, a Mateusz Natalii. Dziewczyna zacisnęła palce na ręce Emilki, która trzymała kończącą łańcuch Alę. Nie minęły trzy sekundy, a Emilka poczuła, że jej przyjaciółka upada. Gdy mgła się przerzedziła, wszyscy mogli zobaczyć nieruchomą Alicję... Jej bladą i zimną skórę.

— Pogotowie już jedzie — oznajmiła Ewa profesor Antczak, kucając przy niej. — Czy Ala oddycha? — dodała szeptem w taki sposób, żeby nikt oprócz nauczycielki jej nie usłyszał.
Joanna Antczak lekko pokręciła głową.
Pięć minut później pogotowie było już na miejscu. Biegnąc z noszami po głównych schodach, ratownicy dotarli do pracowni chemicznej w szybkim tempie. Wzięli Alicję na nosze. Razem z nimi poszły profesor Antczak i Emilka, która opowiadała historię ze swojego punktu widzenia. Uczniowie rozstępowali się przed ratownikami niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem.
Powietrze w szkole przesycone było strachem. Wszystkie śmiechy zamarły. Ciszę przerywało tylko skrzypienie butów o drewnianą podłogę.

* * *

TRAGEDIA W GIMNAZJUM
W poniedziałek około 10:00 pogotowie ratunkowe otrzymało wezwanie do Alicji Wojtkowskiej, uczennicy klasy D2 Gimnazjum Dwujęzycznego w Warszawie. Lekarze przewieźli nieprzytomną dziewczynę do najbliższego szpitala, gdzie mimo szybkiego działania lekarzy zmarła. Przyczyna zgonu do tej pory jest nieznana. Ofiara nie ma żadnych urazów zewnętrznych z wyjątkiem siniaka na lewym ramieniu, który prawdopodobnie powstał w wyniku upadku. Policja przesłuchuje świadków. Obecnie nie są znani żadni wrogowie piętnastolatki ani konflikty, w jakie była wplątana.


Przez chwilę nikt się nie odzywał.
— Boję się — przerwała ciszę swoim wyznaniem Emilia. — To ja trzymałam Alę za rękę. Powinnam wiedzieć, co się stało...
— To nie twoja wina — pocieszyła ją Ewa. Objęła koleżankę ramieniem, dodając jej otuchy. — Żadne z nas nie ma pojęcia, dlaczego Ala upadła. Równie dobrze to ja mogłabym obok niej stać albo ktokolwiek inny z naszej klasy.
W oczach Emilki pojawiły się łzy.
— Nie mogę uwierzyć, że jej nie ma.
Wszyscy pokiwali głowami. Tylko Mateusz wstał z ławki i rzucił gazetą o podłogę, po czym zaczął po niej skakać jak opętany. Artykuł, który ukazał się w gazecie, obrażał ich przyjaciółkę. Ci ludzie nie mieli pojęcia o tym, jaka była na co dzień. Nie wiedzieli nic o jej problemach ani konfliktach i nie mieli prawa debatować o wszystkim przed całą Polską.
Większość klasy siedziała przed salą 312, którą policja przejęła na swoje centrum dowodzenia. W środku tymczasowo rezydował inspektor śledczy, który zajmował się przesłuchiwaniem wszystkich świadków zdarzenia.
Drzwi się otworzyły, a z sali wyszedł Dominik. Asystent inspektora najpierw zmierzył wzrokiem Mateusza, który zastygł w dziwnej pozie, po czym poprosił na przesłuchanie kolejną osobę. Ewa spojrzała z niepokojem na Dominika, który ledwo opanowywał drżenie rąk. Nie miała czasu spytać go, co się stało. Kiedy drzwi sali się za nią zatrzasnęły, po raz pierwszy poczuła, że nie może uciec.
— Usiądź, proszę. — Inspektor wskazał ręką krzesło.
Posłuchała. Założyła nogę na nogę i zaczęła bawić się brzegiem bluzki, patrząc w nią uparcie, jakby chciała wywiercić w niej dziurę. Chociaż wcześniej nakazywała Emilce spokój, teraz sama nie mogła opanować targających nią emocji.

— Byłaś przyjaciółką Alicji?
— Tak.
— Dobrze się znałyście?
— Tak. Zaprzyjaźniłyśmy się po rozpoczęciu roku szkolnego już w pierwszej klasie.
— Co w niej lubiłaś?
Ewa podniosła wzrok na policjanta, zaskoczona. Nie takich pytań się spodziewała.
— Była bardzo miła — zaczęła, ostrożnie dobierając słowa. — Zawsze dotrzymywała obietnic, więc mogłam na nią liczyć w każdej chwili. Potrafiła dochowywać tajemnic. Miała świetne poczucie humoru.
Z twarzy inspektora nie dało się nic wyczytać. Ewa zastanawiała się, czy powinna coś jeszcze dodać. Po półtora roku znajomości potrafiła w takiej chwili powiedzieć o Ali tylko cztery zdania.
— Kto jeszcze był w waszej paczce?
— Ala, ja, Emilka, Natalia. Z chłopaków Mateusz i Dominik. Poza tym Ala często rozmawiała też z Gabrysią i Karoliną.
— Czy Alicja była z kimś skłócona?
Na to pytanie Ewa była przygotowana.
— Była silną osobą, dość kłótliwą. Ale nigdy nie sprzeczała się o błahostki, musiała mieć dobry powód. Przy tym jej uczciwość nie pozwalała na żadne brudne zagrywki. Każdy, z kim kiedykolwiek konkurowała, miał uczucie, że przegrał lub wygrał w czystej walce.

— Czego w niej nie lubiłaś?
Ewa zmarszczyła brwi. Mogła pomóc inspektorowi w śledztwie, mówiąc o swoich negatywnych odczuciach. Dlaczego więc wzbudzało w niej to niechęć?
— Lubiła rządzić — przyznała po chwili ciszy. — Była zdecydowanie liderem naszej grupy.
— Czy w waszej paczce kiedykolwiek dochodziło do scysji?
— Tylko drobne sprzeczki. Jesteśmy... Byliśmy bardzo zgrani.
Inspektor lekko się uśmiechnął, zapisując coś w swoim notatniku.
— Ciężko się pogodzić ze stratą, prawda? — Ewa przytaknęła. — Dziękuję ci za szczerość. Jeżeli przypomni ci się ważny fakt, który mógłby pomóc policji, zadzwoń pod ten numer. — Podał jej wizytówkę.


Ewa zrozumiała, że to koniec przesłuchania. Nie wiedziała, co jeszcze mogłaby zrobić, żeby pomóc. Kiedy asystent odprowadzał ją z powrotem do drzwi sali, jeszcze na chwilę się odwróciła.
— W sali nic nie było widać. Czułam tylko rękę Dominika. Gdybym to ja upadła, on nie zauważyłby z jakiego powodu. Podobnie jest z Emilką.


— Wiem  — powiedział spokojnie inspektor. Wstał ze swojego miejsca i podszedł do Ewy. — Czy mogę cię jeszcze o coś spytać?
— Oczywiście.
— Czy sprawdzałaś przez weekend stronę szkoły?
— Tak. Żeby zobaczyć, czy nie mamy żadnych zastępstw.
— A widziałaś komunikat, który pojawił się w aktualnościach? — Policjant uśmiechnął się zachęcająco.
Ewa przypomniała sobie, jak siedziała przed komputerem ze zmarszczonymi brwiami, patrząc na kombinację cyfr i liter.
— Widziałam, ale nie mam pojęcia, co on oznaczał. Wydawało mi się, że był to po prostu błąd serwera. Czy to ma jakieś znaczenie?
Policjant pokręcił głową.
— Może to po prostu zbieg okoliczności.
Ewa wyszła z sali, zapominając nawet powiedzieć "do widzenia". Jej przyjaciółka zmarła dwa dni po tym, jak ten komunikat pojawił się na stronie szkoły. Ala nie miała żadnych wrogów. 


Nie paliła, nie piła ani nie zażywała żadnych używek. Była szczęśliwą jedynaczką i normalną nastolatką. Dlaczego to właśnie ją spotkała tragedia? Czy ten szyfr miał z tym coś wspólnego?
Do sali poproszono Emilkę. Śledztwo trwało dalej.

* * *

Profesor Antczak przeżyła załamanie nerwowe. Po tym, co spotkało Alicję Wojtkowską, poszła na dwumiesięczne zwolnienie lekarskie. Brała antydepresanty, które pozwalały jej w miarę normalnie funkcjonować. Z czasem twarz uczennicy przestała pojawiać się w jej koszmarach, a ona sama, z pomocą męża, uświadamiała sobie, że śmierć Ali nie była jej winą. Pani Joanna robiła ten eksperyment z wieloma klasami i nigdy nie przytrafiła jej się taka sytuacja. Przystąpiła do resuscytacji. Zrobiła to, co mogła.
Po dwóch miesiącach leżenia w domu pod kocem i rozmyślania o problemach, które mogły wyniknąć z jej powrotu do szkoły, profesor Antczak zdecydowała, że musi zapomnieć o tragedii i z powrotem zacząć nauczać chemii. W piątek po południu poszła do Gimnazjum Dwujęzycznego, żeby powiedzieć dyrektor Lechowicz o swojej decyzji.
Chociaż poczucie winy nadal jej ciążyło, widząc drzwi do sali chemicznej poczuła coś na kształt sentymentu. Uczyła w tym gimnazjum już dziesięć lat, a ta sala była jej zakątkiem w szkole. Czuła się w niej nawet lepiej niż w pokoju nauczycielskim.
Stojąc chwilę później przed gabinetem dyrektorki, zastanawiała się, jak przełożona zareaguje na jej chęć powrotu do pracy. Wzięła głęboki oddech i uniosła dłoń, żeby zapukać. Nagle usłyszała, jak dyrektorka mówi coś zirytowanym tonem. Cichy głos w głowie Joanny Antczak podpowiedział jej, żeby chwilę się powstrzymała. Przyłożyła ucho do drzwi i zamarła.
— Znowu dostałam wiadomość. — Chwila ciszy. — Jak to "co to znaczy"? Jest identycznie. Ta sama treść, co dwa miesiące temu. Teraz tylko czekam, aż kolejny szyfr pojawi się na stronie szkoły. — Pani Joanna głośno przełknęła ślinę. Dwa miesiące temu w aktualnościach pojawił się kod, a potem zginęła Alicja. Czy dyrektorka miała z tym coś wspólnego? — Nie zamierzam niczego płacić! Nikt się nie może o tym dowiedzieć.


Profesor Antczak na palcach odeszła od drzwi, uważając, żeby jej obcasy nie zastukały o drewnianą podłogę. Wychodząc ze szkoły, przeszukała swoją torebkę i wyjęła z niej portfel. 
Ze środka wyłożyła wizytówkę inspektora Prażyńskiego, który prowadził sprawę Alicji. Wystukała numer na komórce i czekała, aż po trzecim sygnale odezwie się głos, który zapyta ją, co się stało.


* * *

— Mówiłeś, że dyrektorka jest czysta.
— Bo jest... była? Nie miałem żadnych podstaw, żeby ją podejrzewać.
— Dlaczego więc Antczak twierdzi coś innego?
Prażyński powiódł markerem po nowo powstałej linii prowadzącej od fotografii zmarłej Alicji do zdjęcia dyrektor Lechowicz. Co łączyło te dwie osoby?
— Podsłuchała jej rozmowę przez telefon — wyjaśnił swojemu koledze — z której jasno wynikało, że Lechowicz coś wie o przyczynie zgonu dziewczyny.
— Podaj mi jeszcze raz ten nowy kod.
— PO22X42081011161424. Układ jest bardzo podobny. Najpierw dwie litery, potem dwucyfrowa liczba, jedna cyfra i ciąg liczb, który tym razem jest dłuższy niż ostatnim razem.
— Wiadomo, kto moderował stronę?
— Nie ma śladów włamania. Musiał to zrobić ktoś z pracowników szkoły za pomocą uniwersalnego loginu albo wyjątkowo dobry haker.
Pomagający Prażyńskiemu detektyw Jakubowski pokręcił głową.
— Dlaczego zawiesiliśmy sprawę?
— W ciele Alicji znaleziono truciznę, która zadziałała z opóźnieniem. Mógł ją podać ktokolwiek kilka dni wcześniej albo nawet tego samego dnia. Wszystko zależy od dawki. To był ślepy zaułek.
— Rodzice?
— Czysto. Dobry dom. Jedynaczka, oczko w głowie. Sąsiedzi twierdzą, że bardzo dobre dziecko. Same piątki i szóstki od podstawówki, w gimnazjum utrzymała się na tym samym poziomie.
— Nie mamy żadnego motywu — zirytował się detektyw Jakubowski. — Czym mogła zawinić piętnastolatka?
— Mamy szyfr. I zeznania Antczak. — Prażyński położył na stole kartkę, na której zapisany był kod. — Zabójca się powtarza. Zostawia szyfr w aktualnościach, gdzie każdy może go zobaczyć. Ogłoszenie pojawia się w piątek, a w poniedziałek ginie uczennica.
— A dyrektorka dostaje prywatne powiadomienie na telefon — dodał Jakubowski. — Nie wydaje ci się to dziwne?
Prażyński wzruszył ramionami.
— Może zabójca sądzi, że nikt nie odgadnie jego skomplikowanego szyfru i nie ma się czym martwić.
— A może kod jest tak prosty, że nikt by nie wpadł na to, żeby go rozwiązać najprostszym sposobem. — Detektyw Jakubowski zamknął oczy, myśląc o szyfrowanych wiadomościach, którymi dzieciaki mogłyby się bawić. — Zadzwoń do jednej z bliskich znajomych dziewczyny. Musi być coś, co przegapiliśmy.
— Myślę, że znam taką osobę.
Inspektor Prażyński wyszedł z komisariatu, zostawiając intensywnie myślącego Jakubowskiego. Obawiał się, że jeżeli jego teoria jest prawdziwa, w poniedziałek zginie kolejna osoba uczęszczająca do Gimnazjum Dwujęzycznego.

* * *

Sobotnie popołudnie Ewa spędzała w domu z siostrą. Miały zaplanowany od dawna wieczór filmowy. Kiedy rozległ się dźwięk dzwonka, narzuciła tylko szlafrok na piżamę. Widok inspektora wprawił ją w zdumienie. Szczelniej otuliła się połami szlafroka.
— Dobry wieczór — powiedział policjant. Ewa odpowiedziała tym samym. — Chciałbym z panią porozmawiać. Czy mogę wejść?
— Czy to legalne? — zapytała z powątpiewaniem Ewa.
— Nie — przyznał inspektor Prażyński. — Jednak w pewnych sytuacjach należy złamać kilka zasad, żeby zrobić coś dobrego.
Ewa gestem zaprosiła go do środka. Usiedli przy stole w kuchni. Ciszę przerywała dobiegająca z głośników melodia z "Gwiezdnych Wojen".
— Uczniowie mają dużo metod, żeby przechytrzyć nauczycieli.
— Pan coś sugeruje? — Ewa uniosła brew.
Prażyński się roześmiał.
— Oczywiście, że nie. Na przesłuchaniu wydawałaś się bardzo szczera. Jako jedyna z najbliższych znajomych Alicji przyznałaś, że lubiła komenderować innymi i nie była ideałem, jak ją wszyscy opisywali. Liczę, że i tym razem powiesz mi całą prawdę.
— Jeżeli to tylko coś pomoże...
— Jak szyfrujecie wiadomości na lekcji? — spytał prosto z mostu inspektor.
Ewa poprosiła go, żeby chwilę zaczekał. Pobiegła do swojego pokoju, gdzie przetrząsnęła gwałtownie kilka zeszytów. W końcu z jednego z nich wypadła kartka. Dziewczyna podniosła ją z ziemi i zaniosła do kuchni.


— Nie robimy tego za często — powiedziała na początku na usprawiedliwienie. — Mam ją od przyjaciółki z trzeciej gimnazjum. Nauczyciele często przechwytywali nasze wiadomości 


na kartkach, więc musieliśmy zacząć je kodować. System jest bardzo prosty. Omijamy polskie znaki, 
a potem każdej literze przyporządkowujemy cyfrę. W ten sposób A to 1, B to 2, C to 3... I tak aż do Z, które ma cyferkę 24.

Inspektor pochylił się nad kartką z zapisanym szyfrem. Potem z kieszeni spodni wyciągnął kod, który pojawił się na stronie przed wypadkiem Alicji.
— A co z cyframi?
Ewa wzruszyła ramionami.
— Nie zapisujemy cyfr. Proste wiadomości, krótkie słowa.
— Może na odwrót — zastanawiał się na głos Prażyński. — Spróbujmy. Jeżeli O to numer piętnaście, a U to dwadzieścia... Dwadzieścia jeden oznacza literę W... 15, 20, W, 23, Z, M, P, X, E, Z. Ale nie ma spacji, więc możliwości jest więcej. Może być równie dobrze dwa i jeden, wtedy zamiast W zostajemy B i A...
— My zawsze oddzielamy spacjami dla pewności. Ktoś, kto zaszyfrował tę wiadomość, nie chciał panu ułatwić zadania.


Prażyński patrzył to na kartkę, to na szyfr.
— Mogę ją zabrać? — zapytał.
Ewa gwałtownie pokiwała głową.
— Czy to jest rozwiązanie zagadki?
— Tego nie wiem — wzruszył ramionami inspektor.
— Może to tylko błąd serwera — podpowiedziała Ewa, lekko się uśmiechając.

* * *

Anna Lechowicz miała deja vu. Podobnie jak dwa miesiące temu, siedziała w poniedziałek rano przed komputerem, wpatrując się w szyfr.
Kiedy usłyszała dzwonek do drzwi, podskoczyła na krześle. Szybko zamknęła komputer, po czym stanęła przed lustrem, żeby obciągnąć bluzkę i wygładzić odstające gdzieniegdzie kosmyki włosów.
— Inspektor Prażyński, mam nakaz przeszukania pani telefonu komórkowego — usłyszała zamiast powitania. Dwaj policjanci wręczyli dyrektor Lechowicz dokument, na mocy którego ta musiała im udostępnić swoją komórkę, jeżeli chciała uniknąć aresztowania.
Kobieta nie wiedziała, jakim cudem policjanci domyślili się, że coś ukrywa. Miała jednak pełną świadomość, że ucieczką tylko pogorszyłaby sytuację. Przekazała inspektorowi swoją komórkę, a ten od razu wszedł w folder "wiadomości".

100 000 zł do niedzieli rano.
Zostaw w swojej skrzynce pocztowej.
Einigzabosoanjelokżajakezcjezcani.

— Co oznacza to na końcu?
Detektyw Jakubowski wziął od swojego kolegi telefon i przybliżył go do twarzy.
— Inaczej czekaj, aż kolejna osoba zginie. To od tyłu. Od tyłu! Szyfr musi być zapisany od tyłu!
Inspektor Prażyński zignorował protesty dyrektor Lechowicz. Podszedł do biurka, na którym leżał komputer, po czym przetrząsnął wszystkie jego szuflady w poszukiwaniu notatnika i długopisu. Gdy tylko je znalazł, zapisał na kartce ten sam szyfr, którym posługiwali się uczniowie — tym razem jednak to litera Z oznaczała jedynkę, a A miało numer 24.
— Alicja zginęła po godzinie dziesiątej. O której zaczyna się trzecia lekcja w szkole?
— Pięć po dziesiątej — wyszeptała Anna Lechowicz.
— Rozszyfruj drugi kod! O to dziesięć, a U to pięć. To jest godzina!
Jakubowski natychmiast przystąpił do działania.
Zegar wybił godzinę siódmą czterdzieści pięć.

* * *

W poniedziałek na drugiej godzinie klasa C3 miała lekcję języka polskiego. Profesor Dudek zadała uczniom do napisania sprawozdanie z wycieczki do Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Wszyscy pilnie pochylali się nad zeszytami. Od czasu do czasu rozlegały się szepty, ktoś się zaśmiał.
Nikt nie spodziewał się wtargnięcia ratowników. Nieśli oni składane nosze i artykuły pierwszej pomocy, które rozłożyli na tyle sali 110.
— Weronika? Która z was to Weronika?
Dziewczyna siedząca w trzeciej ławce niepewnie podniosła rękę.
— Panowie, co się dzieje? — spytała profesor Dudek.
— Mamy nakaz policji, żeby zabrać Weronikę do szpitala. Liczy się każda sekunda.
Ratownicy podeszli do uczennicy. Rozłożyli nosze i ułożyli na nich dziewczynę, która patrzyła na nich ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Nikt nie rozumiał, co się dzieje. Weronika zniknęła za drzwiami.


* * *

Ewa siedziała między inspektorem Prażyńskim a detektywem Jakubowskim. 
Czuła się nieswojo, gdy reporterzy robili im zdjęcia. Raziły ją światła fleszy. Nie czuła się dobrze z tym, że rozwiązanie zagadki szyfru przysporzyło jej i dwóm policjantom takiego rozgłosu. Była rozpoznawalna tylko dlatego, że jej przyjaciółka zmarła, a drugą dziewczynę udało się uratować.

— Inspektorze, czy znany jest sprawca tragedii?
— Jeszcze nie — pokręcił głową Prażyński. — Sprawca posługuje się zastrzeżonym numerem i często wymienia telefony. Jednorazowe karty utrudniają pracę policji.
— Czy Annie Lechowicz grozi więzienie?
— Była dyrektorka szkoły czeka na proces. Była szantażowana przez zabójcę dla okupu, co oznacza, że również jest ofiarą. Zataiła jednak ważne dla sprawy informacje, które już wcześniej mogły pomóc policji ją rozwiązać.
Dziennikarka zwróciła się teraz do detektywa Jakubowskiego.
— Jaki jest stan zdrowia Weroniki Chojnak?
— Weronika przeszła płukanie żołądka. Lekarzom udało się oczyścić jej organizm z trującej substancji.
— Wiadomo, co spowodowało zatrucie?
— Cały czas badamy sprawę. Na razie musimy dać pannie Chojnak wypocząć.
— Ewa. — Dziennikarka uśmiechnęła się sympatycznie do dziewczyny. — Jaki był twój udział w tej sprawie? Jak się czujesz z tym, że pomogłaś uratować życie twojej szkolnej koleżanki?
Ewa wzięła głęboki oddech.
— Podałam tylko pewien klucz, dzięki któremu inspektorom udało się rozwiązać szyfr. 
To im Weronika wszystko zawdzięcza.

— Nie zaprzeczysz jednak, że miałaś w tym swój udział — stwierdziła dziennikarka takim tonem, że Ewa nie śmiała się z nią nie zgodzić. — Powiedz nam, jak udało się odczytać zakodowaną wiadomość.
— Dwie pierwsze litery oznaczały godzinę lekcyjną, podczas której trucizna miała zacząć działać. Kolejna cyfra i litera to numer klasy. Reszta cyfr kodowała imię osoby, która miała stać się celem ataku.
— Niesamowite. — Zachwyt dziennikarki sięgał zenitu. — Jak podsumujesz swój udział w tej sprawie?
Ewa popatrzyła kobiecie prosto w oczy. Przypomniała sobie zimne ciało Alicji i duszącą się w szpitalu Weronikę. Wiedziała, że już zawsze będzie pamiętać dwa szyfry, które oznaczyły je jako ofiary.

Mimo to uśmiechnęła się i powiedziała:
— Cieszę się, że to już koniec.

19 komentarzy:

  1. Łał, naprawdę świetnie opowiadanie - trzyma w napięciu, czytelnik zastanawia się co będzie dalej :)
    W sumie lekko zastanowiło mnie, dlaczego inspektor potrzebował zapisanego na kartce tak prostego szyfru, ale to już Twoja decyzja.
    Genialna histora!
    ~Rill

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu pomyślałam, że będzie mu wygodniej. Inaczej musiałby sam go pisać, a tak wziął kartkę od Ewy :).
      Dziękuję!

      Usuń
  2. podobało mi się. może począte nie do końca, przez mieszanie czasów, ale kiedy już się pojawiła włąsciwa akcja, nie mogłam oderwać oczu od klawiatury. Najbardizen żałuję że nie wiemy, kto zabił ani dlaczeog. Myślę,że był to jakiś dorosły... może pracownik, który za mało zarabviał??nie wiem, ale myślę, że to ktoś od dyrektora. No i jeszcze musiał znać się na komputerach... No i być chyba dość psychiczny, skoro najwyraźniej zabijał te dziewczyny przypadkowo, po to, aby zmusić dyrektorkę do działania.... Ten szyfr... właściwie dość łatwy, ale gdyby nie pomoc Ewy... to może sugeorwać jednak ucznia, ale czy na pewno? właściwie aż tak trudno nie było tego rozszyfrowac, jeśli nauczyciele zabrali taką kartkę... Ech, cięzka sprawa. Bardzo dobrze napisane. podobał mi się sposób prowadzenia narracji. Zapraszam do mnie na zapiski-condawiramurs, jestem ciekawa Twojej opinii ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę namieszałam, żeby klimat wprowadzić. Kryminały nie są moją mocną stroną, więc wolałam się nie bawić w psychologa zabójcy. Uznałam, że to jakaś siła nie do okiełznania, więc lepiej jej nie ruszać :).
      Jak tylko znajdę chwilę czasu, na pewno do Ciebie wpadnę. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Lepiej nie baw się w Hannibala Lectera

      Usuń
  3. I dostałaś za to 5?! Co ty masz za nauczucielkę?! Ty 6 powinnaś mieć. Książki pisać, a nie za najlepsze opowiadania 5 dostawać!!! Nawet się nie wściekam za brak roździału! (chociaż jestem za abyś wstawiła taki dodatkowy) Mogłabyś naprzykład co jakiś czas pisać takie opowiadanie. Np. Jakiś specjał. Musze je pokazać mamie.... ona uwielbia kryminały. Będzie zadowolona że coś takiego czytam. Mam nadzieję że nie jesteś zła iż użyłam twojego loginu w jednym ćw z polskiego. Musiałam powytykać jakieś błędy w kawałku tekstu. No a ty mi pierwsza przyszłaś do głowy więc napisałam do ciebie.... mam nadziej3 że się nie gniewasz. :) Ale chętnie bym pocztała więcej tego typu opowiadań. Super ...eeee...nie roździał...opowiadanie! xD (przezwyczajenia czasami zawodzą)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze to akurat uważam je za jedno z moich słabszych opowiadań, ale cieszę się, że tobie się spodobało :)
      Rozdział piszę, piszę i jeszcze raz piszę. Miałam małą przerwę, bo wybiłam sobie kciuk, ale znowu wróciłam do stukania w klawiaturę.
      A co do ćwiczenia - mogę czuć tylko dumę, że ktoś o mnie pamięta podczas lekcji :)
      Buziaki!

      Usuń
  4. Wow.
    Naprawdę TYLKO 5? Powinnaś dostać 6, chyba, że masz taką nauczycielkę, jak ja, która może chwalić przed całą klasą, że "najlepsze w klasie" a i tak 6 nie da.
    Jestem ciekawa, czy tylko moje pierwsze skojarzenia do imion były takie xD W sensie, że Alicja - Wiosenne Deszcze, a Weronika, że była adminka na DP xD Zabiłaś Alę, jak mogłaś, Merr!
    Ja nie lubię kryminałów. Nie trawię ich, a to jest świetne *-* Fajny pomysł z tym szyfrem, chociaż nieco dziwi mnie, że szyfr był tak prosty i nikt z policji na to nie wpadł. Ale nevermind, bo całe opowiadanie jest super *-*
    Napisz kiedyś ciąg dalszy o tym, kto groził dyrektorce i zabijał uczniów, proooooooooszę *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szóstka z polskiego? To takie coś w ogóle istnieje? :P
      Akurat Alicja jest moją najukochańszą przyjaciółką, więc co za tym idzie, było to pierwsze polskie imię, jakie przyszło mi do głowy. A Weronika wzięła się od mojej przyjaciółki z klasy, która zresztą w oryginale (bo na potrzeby bloga odrobinę pozmieniałam nazwiska prawdziwych osób) była właśnie moją Weroniką.
      Kryminały są świetne. Kocham je czytać. Ale nie umiem pisać, więc serio jestem zszokowana, że ci się podobało :). A prostota szyfru tylko to potwierdza.

      Usuń
  5. Poza tym Ala często rozmawiała też z Gabrysią ~ Milo mi :)
    Możesz częściej pisać takie one shoty (tyko nikogo nie zabij xD Da bumsss)
    Przeczytałam wcześniej, piszę teraz, bo dużo nauki (najlepsza wymówka ever)

    Podziękuj ode mnie nauczycielce. Nie będę spamić, że zasługujesz na 6 (choć tak jest), bo znam trochę nauczycieli i wiem, że to co nie poza programowe, to najwyższa ocena to 5. Także podziękuj nauczycielce od czytelnika :P
    Też jestem z Gimbazjum i też pisałam kryminał ^ ^. Ta inwencja twórcza na lekcji, gdy masz zarys fabuły i bohaterów od nauczyciela ( wyczuj ten ból i sarkazm) -,-'.
    Opowiadanie jak zwykle cud miód i orzeszki. Super pomysł z tym szyfrem. Ja bym na to nie wpadła, po części z lenistwa, po części z braku takiej wyooobraźni. Swoją drogą, pochwalę cię jeszcze (podbudowywania nigdy za dużo) za sam pomysł na szyfr- te cyfry i litery i godzina i... poprostu
    G E N I U S Z
    Wyłapałam tylko jedne niedopatrzenie- jak ten morderca mógł im podać truciznę? W końcu musiałby ją wstrzyknąć, czy coś. Ta osoba musiałaby cieszyć się duuużym zaufaniem i mieć kontakty z różnymi klasami. Mógłby być to jakiś nauczyciel, no ale i jemu byłoby ciężko podać truciznę. ~ Koniec czepiania.
    Dobra. Komentarz uważam za udany. Pomimo leżenia na blogerze, komentarz wyszedł mi całkiem, całkiem xD (Nie ma to jak chwalić samego siebie)
    Czekam na kolejne OSS
    Proponowałabym zrobić zakładkę w menu, albo spisie treści, i tam dodawać takie pojedyncze story. (Maj inglisz is perfekt)
    Żegnam.
    Pozdrawiam.
    Ps. Nie zapraszam tym razem na mojego bloga. Toczy się tam rewolucja i przegrywam :) Chyba będę tylko komentować *wzdycha*, a pisanie zostawię innym...
    Zniszczona Brzoza xxx

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne opowiadanko nie powiem ;)
    Nie jestem jakimś fanem kryminałów, ale to wymiata ;) Rób dalej to co robisz, bo naprawdę masz talent.
    I jeszcze jedna prośba. Na głównej stronie zadałem ci pytanie ( i trochę napisałem od siebie ) więc byłbym wdzięczny gdybyś mi odpowiedziała.
    Pozdrawiam i całuję

    OdpowiedzUsuń
  7. Wooooow
    Wooooow
    Wooooow
    Dlatego nauczycielka nie postawiła ci 6+?!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeez, normalnie robią mi się coraz to gorsze opóźnienia... Wybacz, kochana. Mea culpa itd., ale pewnie sama wiesz, jak to jest, gdy się człowiekowi od cholery zwala na głowę. Maj był... straszny, więc nic, tylko czekać na dzień dziecka :) A potem na Boże Ciało i długi weekend :) Ale jak zwykle odeszłam od tematu, to już szybciutko wracam do właściwe tory.
    Hm, wiesz, po części to prawda, że trochę zaczęłam utożsamiać tego bloga z OSS i choć nie mogę się doczekać nowego rozdziału, to przyjemnie jest też przeczytać coś innego, a poza tym udowodniłaś swoją wszechstronność i pokazałaś, że radzisz sobie z różnymi stylami i motywami. Jeez, po tłumaczeniach Cezara na łacinie zaczynam pisać okropnie długie zdania, ale postaram się to ograniczyć. Wracając, uwielbiam dobrze napisane kryminały i jednocześnie kocham cię i nienawidzę za to, że nie dowiedzieliśmy się, kto był sprawcą. A podejrzewałam dosłownie wszystkich, nawet samą Ewę! No nic, niektórym tajemnicą to nawet na dobre wychodzi, że pozostają nieujawnione. Spodobał mi się szyfr, bo był jednocześnie genialny i prosty. Tudzież genialny w swojej prostocie. Tak z ciekawości: u ciebie w szkole tak się robiło czy wymyśliłaś ten sposób? Ja na przykład z koleżanką piszę alfabetem greckim - nie do zdarcia dla większości nauczycieli ;) Co jeszcze mogę powiedzieć? Podoba mi się postać mordercy, mimo że nie znamy jego tożsamości. Bo skoro uprzedzał(a) o swoich zbrodniach i raczej nie wygląda na to, żeby miał jakieś osobiste urazy do ofiar... No, tam musi coś siedzieć w psychice. A ja uwieeeelbiam takie motywy (miłość do "Zbrodni i kary" od pierwszego wejrzenia ;P). Także chociaż go nie poznaliśmy, jego postać już mi się podoba, bo zdecydowanie jest intrygująca. A na koniec chyba pozostaje mi tylko dodać, że jakoś tak zastanawiam się, czy to faktycznie koniec... Nie tyle opowiadania samego w sobie, co historii. Albo sama sobie dopowiedziałam złowieszczą muzyczkę na końcu, sugerującą, że koszmar nadal trwa. Możliwe. Naoglądałam się za dużo seriali i natłumaczyłam za dużo tekstów o Rzymianach siekających kogo popadnie. So... Tak na podsumowanie, to tekst mi się podobał. I jeszcze raz przepraszam za opóźnienie. No nic, wracam do Cezara. Galia est omnis divisa in partes tres...

    Ściskam i życzę weny,
    Lakia

    OdpowiedzUsuń
  9. Batdzo mi się podoba, natknęłam się na twojego bloba przypadkiem i zdążyłam przeczytać tylko to opowiadanie, ale coś czuję, że przywitam tutaj na dłużej ;) Zapraszam też na mojego bloga z opowiadaniami związanymi z herosami i potworami :) http://teddypisze.blogspot.com/ Życzę weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Batdzo mi się podoba, natknęłam się na twojego bloba przypadkiem i zdążyłam przeczytać tylko to opowiadanie, ale coś czuję, że przywitam tutaj na dłużej ;) Zapraszam też na mojego bloga z opowiadaniami związanymi z herosami i potworami :) http://teddypisze.blogspot.com/ Życzę weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozumiem Cię doskonale, kryminały nie są także moją dobrą stroną... Szkoda tylko, że kiedy kryminały nie są Twoją dobrą stroną, opowiadanie jest absolutnie genialne, a u mnie wręcz przeciwnie ;P Ale komentarze nie są przecież, żeby narzekać.
    Historia jest g.e.n.i.a.l.n.a <3 A jeszcze bardziej podoba mi się dlatego, że akcja rozgrywa się w szkole. Opowiadania kryminalne rozgrywające się w szkole są moim zdaniem najlepsze, ponieważ mają taki specyficzny klimacik XD (jeśli coś mi odwali i sama piszę opowiadanie kryminalne, akcję zawsze umieszczam w szkole) No i wielkie brawa dla Ciebie za ten szyfr, niby taki prosty, a taki przemyślany.
    Cóż, życzę morza, oceanu, a nawet wszechoceanu weny, a ja lecę czytać OSS i też pokomentować ;D
    ~Agnes

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytam drugi raz i jest tak samo
    Opowiadanie jest niesamowite, dokładnie takie same odczucia po przeczytaniu, jak za pierwszym razem
    Hubi H&M
    Indygo 1506

    OdpowiedzUsuń
  13. Wcale nie widać, że kryminał to nie Twój klimat ;) Świetne opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń