Annabeth patrzyła na Clarisse. Clarisse łypała spode łba na Drake'a.
Drake przewiercał wzrokiem Silenę. Silena uczyła się na pamięć wszystkich rys
na podłodze Wielkiego Domu.
Nikt się nie odzywał.
Silenie wydawało się, że wszechświat się na nią mści za wszystko, co
kiedykolwiek złego uczyniła w swoim życiu. Nie mogła być szczera w stosunku do
swojej przyjaciółki. Nie po to odsunęła ją od sprawy, traktując czaromową, żeby
teraz wszystko wygadać. O mówieniu prawdy Clarisse w ogóle nie myślała. Lubiła
córkę Aresa, ale... Jeżeli chodziło o emocje, była bezużyteczna. A Drake?
Drake nadal na nią patrzył. Silena czuła na sobie jego wzrok. Niczym
palący dreszcz przeszywał ją na wskroś tym swoim ciemnookim spojrzeniem.
W końcu nie wytrzymała.
— Dlaczego tu siedzimy?
— Ponieważ twój chłoptaś próbował uciec, a ty nagle w geście
solidarności postanowiłaś go obronić, uniemożliwiając mi obdarcie go ze skóry —
odpowiedziała momentalnie Clarisse. Annabeth, o ile to możliwe, spojrzała na
nią z jeszcze większą przyganą niż dotychczas.
— Po pierwsze — odparowała Silena — on nie jest "moim
chłoptasiem". A po drugie nie chciałam, żebyś go miała na sumieniu.
Clarisse tylko prychnęła. Albo skończyły jej się riposty, albo nie
chciała się powtarzać.
— Spotkaliście się w Starbucksie — odezwała się w końcu Annabeth.
Silena patrzyła na jej stopy, bo bała się kontaktu wzrokowego. — Potem Silena pojechała
do mieszkania swojej macochy, gdzie miała zjeść kolację ze swoim tatą. Nastąpił
nagły zwrot akcji i stwierdziła, że wróci do obozu. A ty, kolego — palec
Annabeth znalazł się niebezpiecznie blisko twarzy Drake'a — zjawiłeś się tu
zaledwie kilka dni później. Dlaczego Afrodyta cię tu przysłała?
Jak na kogoś, kto nie miał o niczym pojęcia, Drake wyglądał na dziwnie
spokojnego. Silena mogła tylko podejrzewać, że wcześniej został przesłuchany w
podobny sposób kilka razy przez Clarisse, Chejrona, a może nawet Rachel,
obozową wyrocznię.
— Przecież już wam wszystko powiedziałem. — Znudzony ton głosu
chłopaka utwierdził Silenę w przekonaniu, że miała rację. — Po prostu się tu
znalazłem. Nic nie pamiętam. Dałem kawę Silenie, poszliśmy razem do kina... A
potem nic. Wiem tylko, że siedziałem obok niej na sali i jadłem popcorn, który
miała na kolanach. Potem obudziłem się na wzgórzu.
Silena pamiętała ten popcorn. Nie mogła go wtedy przełknąć.
— Musiałeś się natknąć na barierę. Niczego nie poczułeś?
Drake pokręcił głową. Annabeth zaczęła chodzić po pokoju, robiąc
zamaszyste gesty rękoma. Silena widziała frustrację w jej oczach. Nie
wiedziała, co się stało.
Annabeth była najdroższą przyjaciółką Sileny. Znały się od dziecka.
Wiedziała więc, że gdy Annabeth czegoś nie wie, staje się nerwowa. Niektórzy ją
za to nienawidzili; uważali, że się wymądrza. Wywyższa. Zawsze wie lepiej.
Silena jednak zdawała sobie sprawę, że dla Annabeth informacje były źródłem
dowartościowania samej siebie. Percy umiał kontrolować wodę. Drew czarowała
ludzi swoim głosem. Leo potrafił wzniecać ogień. A ona? Miała tylko swój rozum.
Dla córki Ateny niewiedza była najgorszym możliwym upokorzeniem.
Drake westchnął. Clarisse warknęła. Silena ukryła twarz w dłoniach. Co
takiego złego w życiu zrobiła, że wszystkie jej koszmary właśnie stały się
prawdą?
Przez małą szparę między palcami spojrzała na Drake'a. Ciemne włosy
nadal zawadiacko opadały mu na oczy, których czekoladowy kolor wzbudzał w
Silenie jednocześnie niepokój i ekscytację. Był przystojny. Ale był również
stworzoną przez Afrodytę maszynką do ranienia Sileny. Tak czy inaczej, musiała
go użyć do swojej inicjacji, żeby udowodnić matce, że jest coś warta.
Myślała, że zadanie będzie prostsze. Jednak kiedy znalazła się z
Drakiem w jednym pokoju, nagle zabrakło jej odwagi. Cieszyła się, że są tu z
nią Annabeth i Clarisse. Dopiero w tym momencie uświadomiła sobie, że cały czas
ma napięte mięśnie. Jakby szykowała się do ucieczki.
Annabeth nagle się zatrzymała.
— Chejron zawsze powtarzał, że trzeba zbierać informacje. — Gdyby
Silena miała lepszy humor, przewróciłaby oczami. — Drake, czy wierzysz w
mitologię?
— Teraz tak.
— A wcześniej?
— Nie.
— Skąd wiesz o bogach greckich?
— Ze szkoły. — Wzruszył ramionami. — Mitologia jest jedną z
obowiązkowych lektur.
— Interesowałeś się nią?
— Nie chcę was urazić czy coś, ale niezbyt. Niektóre mity były
ciekawe. Zawsze lubiłem opowiadanie o Prometeuszu, który imponował odwagą i
niezależnością. Ale reszta? Głupota Orfeusza? Zakochany w sobie Narcyz? Wieczne
kłótnie wśród bogów? O nie. To idiotyzm.
Clarisse spojrzała na niego spode łba. Silena uznała, że Drake miał
szczęście, że nic nie wspomniał o agresywności Aresa.
— Masz ADHD i dysleksję?
— Daj spokój, Annabeth — żachnęła się Clarisse. — On nie jest
półbogiem. Spójrz na niego. Za mało żywiołowy do Hermesa, za słaby do Aresa, za
głupi do Ateny.
Drake zacisnął zęby.
— Nie jestem chory jak niektórzy w tym pomieszczeniu, jeżeli o to ci
chodzi.
Clarise uśmiechnęła się triumfalnie pod nosem. Drake nie trafił w
żaden czuły punkt. Nie miał pojęcia o tym, że im mocniejsze ADHD, tym większa
szansa przeżycia w świecie pełnym potworów. Jego umysł nie był zaprogramowany
na grekę, więc dysleksja była dla niego wadą.
Clarisse w tym jednym miała rację. Drake z całą pewnością nie był
półbogiem.
— Przestańcie, to nie pomaga — zbeształa ich Annabeth.
Córka Ateny znowu zaczęła chodzić po pokoju. Odpowiedzi nie dały jej
żadnej wystarczającej do sformułowania wniosku wskazówki.
Silena musiała coś zrobić.
— Co cię łączy z Afrodytą?
Drake przeniósł na nią wzrok. Kiedy ich oczy się spotkały, uśmiechnął
się. Silena lekko uniosła kąciki ust.
— Nic a nic. Dla mnie to po prostu jedna z postaci z mitologii. To
znaczy z realnego świata — poprawił się.
— Czy miałeś kiedyś jakieś dziwne sny? — spytała Annabeth. — Słyszałeś
głosy, które cię przed czymś ostrzegały? O coś prosiły? Mogłeś też spotkać
bijące blaskiem postacie albo uosabiające bogów zwierzęta.
Drake zmarszczył brwi.
— To chyba jedyne pytanie, na które mogę odpowiedzieć twierdząco.
Silena zadrżała. Może Afrodyta również kontaktowała się z Drakiem
przez sen?
Annabeth gestem zachęciła Drake'a, by zaczął mówić. To był pierwszy
krok do poznania prawdy. W końcu wpadła na jakieś rozwiązanie.
— Kiedyś leżałem na polu i patrzyłem w niebo. Czułem na swojej ręce
czyjś dotyk. Nie mam pojęcia, skąd to wiem, ale obok mnie leżała dziewczyna i
trzymała mnie za rękę. Razem komentowaliśmy przelatujące chmury. Wtedy
przyleciał jakiś ptak i powiedział o tym, że wiedza może być zdradliwa.
Annabeth zrzedła mina. Silena wiedziała, że jej przyjaciółka liczyła
na coś więcej. Nie dziwiła się, że w takiej sytuacji ma zawiedzioną minę. Sama
oczekiwała, że dowie się czegoś więcej.
— Tym ptakiem była gołębica? — Gołębica to symbol Afrodyty.
Drake wzruszył ramionami. Nie wiedział.
— Niebo to Zeus — powiedziała bez przekonania Clarisse.
— A pole to Demeter, a ptakiem może być równie dobrze sowa Ateny. To
bez sensu. To tylko symbole — wtrąciła Silena. Już dawno się przekonała, że
gdyby chciała wszystkie wydarzenia z życia wiązać z bogami, sama założyłaby
sobie kaftanik i zamknęła się w pokoju bez klamek. Tylko myśl o tym, że dali
światu częściowo samemu funkcjonować, odsuwała ją od tej decyzji.
Annabeth najwidoczniej też tak myślała, bo tylko pokiwała głową.
Zrezygnowała z krążenia po pokoju i usiadła na jedynym wolnym krześle.
— To co teraz? — spytała.
— Teraz nasz nowy znajomy pójdzie do Pana D. i odpowie przed nim za
ucieczkę — odparła natychmiastowo Clarisse.
Silena gwałtownie podniosła na nią wzrok. Nie wiedziała, że za
ucieczki powinno się stawiać delikwenta przed Dionizosem. W końcu to Chejron
wszystkim zarządzał w Obozie Herosów. Pan D. był tu zesłany za karę, a co za
tym idzie — nie chciał angażować się w sprawy obozu. Półbogowie stali w jego
drabinie społecznej na równi ze śmiertelnikami.
Poza tym Dionizos miał jeszcze jedną wadę: nie umiał dobierać kar do
przewinienia. Kiedyś prawie ściął drzewo driady, która podała mu truskawki bez
nektaru na deser. Nie żeby Dionizos specjalnie przepadał za truskawkami, ale
kiedy już jadł jakiś pokarm śmiertelników, musiał do niego dodać coś boskiego.
Gdyby nie interwencja Chejrona, driada już by nie żyła.
Clarisse wydawała się jednak święcie przekonana o właściwości swojego
pomysłu. Silena patrzyła z przerażeniem, jak fałszywie uśmiecha się do Drake'a,
który na razie nie zdawał sobie sprawy z rozmiaru swojego przewinienia.
Silena nie mogła siedzieć cicho.
— Nie ma mowy.
— Słucham? — W głosie Clarisse rozbrzmiewało zdumienie. — Przecież to
jedyne rozsądne rozwiązanie.
— Zgadzam się z Sileną — wsparła przyjaciółkę Annabeth.
Clarisse przewróciła oczami.
— Chciał uciec z obozu. Mógł rozpowiedzieć innym śmiertelnikom o tym,
co tu widział.
— Przecież dobrze wiesz, że by tego nie zrobił — wtrąciła Silena. —
Widzący przez Mgłę zawsze są brani za wariatów. To dlatego ten, kto widzi
więcej, nigdy się do tego nie przyznaje. W świecie śmiertelników inność jest piętnowana.
— Wygląda mi na takiego, co poszedłby siedzieć w pokoju bez klamek —
powiedziała niezrażona Clarisse.
Silena popatrzyła na Drake'a. Chłopak patrzył na córkę Aresa
nienawistnym wzrokiem, ale się nie odzywał. Nerwowo raz zaciskał, a raz
rozluźniał pięści.
Silena chciała wiedzieć, czy mówił prawdę. Czy cokolwiek pamiętał.
— Wystarczy, Clarisse — przemówiła głosem wzmocnionym przez czaromowę.
Czuła się podle. Już drugi raz w ciągu dnia użyła swojego daru
przeciwko komuś, na kim jej zależało. Nie miała jednak wyjścia. Bała się, co by
się stało, gdyby Drake stracił nad sobą panowanie. W takim wypadku być może
gorsze okazałoby się starcie z córką Aresa niż z Dionizesem.
Silena chciała informacji. Dopóki Annabeth i Clarisse były w pokoju,
nie mogła szczerze porozmawiać z Drakiem. Musiała się ich pozbyć, żeby się
dowiedzieć, co się kryło w jego głowie.
Clarisse raz otwierała, a raz zamykała usta. Przypominała Silenie
wyjętą z wody rybę, która chciałaby złapać oddech, ale nie potrafiła. Czaromowa
była naprawdę przerażająca. I mogła wyrządzić wiele szkód.
— Chciałabym zostać z Drakiem sam na sam — oznajmiła Silena.
Clarisse, wciąż lekko oszołomiona, bez komentarza od razu wyszła z
pomieszczenia. Annabeth jednak nie wyglądała na przekonaną. Zachowanie Clarisse
sprawiło, że nabrała podejrzeń. Silena zadrżała. A jeśli Annabeth domyślała
się, że Silena ją również zaczarowała? Tego nigdy by jej nie wybaczyła.
Jednak Annabeth po chwili również wyszła. Wcześniej zdążyła jeszcze
zmierzyć Silenę i Drake'a podejrzliwym spojrzeniem. Nic jednak nie powiedziała; położyła tylko
rękę na ramieniu Sileny. Jakby się domyślała, że to będzie dla niej trudna
rozmowa.
Silena wstała i usiadła na krześle, które wcześniej zajmowała jej
przyjaciółka. Dzięki temu miała Drake'a dokładnie naprzeciwko i mogła patrzeć
mu w oczy. Mogła, ale nie chciała. Jeszcze nie teraz.
Na razie musiała poznać prawdę.
Krótko, ale jest.
Mam nadzieję, że z następnym rozdziałem uwinę się dużo szybciej, bo już mnie samej się nudzi czekanie na następne części.
Jeżeli chcecie przeczytać inne opowiadanie (tym razem mała, nieudolna próbka kryminału), zapraszam na opublikowany tydzień wcześniej SZYFR.
Oczywiście z niecierpliwością czekam na Wasze komentarze odnośnie OSS :)
Biedna Clarisse nigdy nie wolno jej obedrzeć kogoś ze skóry. Może ten Drake to nie taki wielki palant za jakiego go uważałam .
OdpowiedzUsuńŚmiem podejrzewać ,że Silena w następny rozdziale użyć czarmowy,
Fajnie przedstawiłaś postać Annabeth z tym ,że tak wszyscy na nią narzekają ,że się wywyższa.Co nie jest prawdą.
Czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
Nowy rozdział jupi! :))
OdpowiedzUsuńCo prawda nie jest zbyt długi, ale zawsze coś. Jeżeli mam być szczery to trochę za mało akcji jak dla mnie, szczególnie w porównaniu do poprzednich rozdziałów. Ale nie jest źle. Naprawdę robi się ciekawie, świetnie piszesz merr ( z resztą jak zawsze ). Już snuję teorie co wydarzy się w następnej części ;) Jak już pisałem trochę za malo akcji, mam nadzieję, że rozkręci się trochę w następnych rozdziałach.
Ale nie chcę cię tylko krytykować i mam nadzieję, że się nie obrazisz za to co ci napisałem.
Tak więc przejdę teraz do plusów ( a jest ich dosyć sporo ): po pierwsze super napisane ( czasami, gdy przypominam sobie Percy'ego Jackson'a nie jestem pewien czy dany fragment był napisany przez R. Riordana czy przez ciebie ). Poważnie z takim talentem mogłabyś spokojnie wydać książkę. I bym ją z chęcią kupił.
Cała historia Sileny super ci wychodzi, fajnie jest zobaczyć świat z perspektywy postaci drugoplanowych ( albo i trzecio ), a ponieważ zawsze lubiłem Silenę jeszcze bardziej mam ochotę czytać twojego bloga.
Więc pozdrawiam i przesyłam całusy
( a na przyszłość, żebyś wiedziała, że to ja to powinienem wymyślić sobie nick. A ponieważ nic mi do głowy nie przychodzi to podpiszę sie imieniem: ) Paweł
Dzieje się, oj dzieje. Silena czarująca przyjaciół, biedna Sil, sprawa jest serio beznadziejna. Afrodyta mnie wnerwia zachowuje się jakby była nie wiadomo kim, Drake może rzeczywiście jest tylko "zabawką" w jej rękach. Ciekawi mnie co zrobisz dalej, czekam z niecierpliwością na next.
OdpowiedzUsuńPs. Daj znać jak poszły egzaminy. :*
Rozdział genialny. Szkoda tylko ,że tak rzadko się pojawiają ,ale rozumiem,że szkoła ogranicza.
OdpowiedzUsuńZ wami to nigdy nic nie wiadomo myślisz,że dana postać jest zła ,a tu jeden rozdział niszczy tą wizję.
kurde,Silena staje się coraz bardziej bezwględna, a moze jest po prostu zdesperowana, zeby jakos sie dowiedziec, o coi w tym wwzystkim chodzi. Mam nadzieje, ze jednak to drugie. ale kurde, nie dziwie sie jej, ze chce wiedziec. tylko nie wiem, czy Drake jej pomoze, a przynajmniej swiadomie. Bo jakos nieswiadomie to jest szansa. Rozdzial mial co prawda malo opisow, ktore uwielbiam, ale i tak byl dobry, mam nadzieje, ze jest zapowiedzia jakichs rewelacji z kolejnych czesciach. Zapraszam na nowosc do mnie na zapiski-condawiramurs
OdpowiedzUsuńHej, Merr!
OdpowiedzUsuńZanim coś napiszę to wiedz, że nie umiem pisać długich komentarzy. Uff! Mam to za sobą.
Twój blog jest świetny! (Ostrzegałam!)
Noo... To tyle.
Całuję w kolana
Neri oddana
Nie znoszę Drake'a. Czemu tak krótko. ☹
OdpowiedzUsuńSzkoła ogranicza, rozumiem. Ale wstaw coś w wakacje!
OdpowiedzUsuń