Pamiętacie, że blog nazywa się "tworczosc-merr", a nie "oszukując-samą-siebie", prawda?
Nie miałam czasu dokończyć rozdziału czternastego OSS, ale... Moja polonistka zadała nam pracę domową - opowiadanie kryminalne, które rozgrywa się w szkole. Nie jest to moja ulubiona forma (na kryminałach znam się tyle, co kot napłakał), ale mimo to zarobiłam dzięki temu piątkę. Uznałam więc, że mogę się tą historią z wami podzielić :)
Zapraszam na SZYFR.
W
sobotę po południu dyrektorka Gimnazjum Dwujęzycznego usiadła przy biurku i otworzyła komputer, żeby sprawdzić stronę
szkoły. Wiadomość tekstowa, którą otrzymała od nieznanego numeru, okazała się
prawdziwa. W aktualnościach pojawiło się nowe ogłoszenie.
Annę
Lechowicz przeszył dreszcz. Komunikat mógłby wydawać się nic nieznaczącą kombinacją
liter i cyfr dla postronnego odbiorcy, jednak ona wiedziała, że za wiadomością kryje się coś więcej. W jej oczach groźba stała się prawdą.
Dyrektor
Lechowicz spędziła przed komputerem jeszcze godzinę, wpatrując się w szyfr.
Niebo za oknem powoli przybierało coraz ciemniejszą barwę, a ona modliła się w
duchu, by wszystko okazało się nieporozumieniem.
* * *
Poniedziałkowe
poranki to trudny czas dla każdego. Uczniowie narzekają, ponieważ muszą iść do szkoły, dorośli — bo do pracy, reszta — bo inni mają skwaszoną minę.
Wszystkim daje się we znaki przejście z jednego tygodnia do drugiego.
Po
leniwych sobotnich i niedzielnych porankach poniedziałkowa pobudka to katorga. Oczy się jeszcze kleją, umysł śpi, a kończyny odmawiają posłuszeństwa. Nikt nie
jest zdziwiony, widząc kogoś, kto prawie przysypia w tramwaju, a potem snuje
się ulicami miasta, nie zwracając uwagi na to, co się wokół niego dzieje.
Ulica Lipowa była tego poniedziałku bardzo spokojna. Wiał lekki wietrzyk, który
poruszał poły płaszczy oraz bawił się końcówkami szalików. Mimo wczesnej pory
słońce mocno świeciło i rozgrzewało przechodniów. Ptaki śpiewały swoje trelowe serenady, siedząc na
gałęziach drzew. Nawet hałasujące samochody nie były w stanie zniszczyć
atmosfery sielanki.
Gdyby
przechodzień spojrzał na kamienicę pod numerem szesnastym, zobaczyłby biały dym
wydobywający się z jednego z okien. Gdyby nie miał słuchawek na uszach,
usłyszałby krzyki. Gdyby te odgłosy go zaniepokoiły, zapewne wszedłby do środka
i pobiegł w stronę ich źródła. Zobaczyłby wtedy ulatującą przez okno mgłę, która
odsłaniała przerażającą scenerię. Potem zignorowałby trzymających się za ręce
uczniów, a zająłby się reanimowaniem leżącej w bezruchu na podłodze postaci.
Ale
przechodzień chciał jak najszybciej zdążyć do pracy. Przeszedł obok szkoły,
nieświadomy rozgrywającej się w środku tragedii.
* * *
Ala
się nie ruszała. Z jej twarzy odpłynęły wszystkie kolory. Skóra była blada,
spocona. Zimna.
—
Otwórzcie szeroko okna!
Klasa
pozostała głucha na prośby nauczycielki. Uczniowie stali nad nieprzytomną
Alicją, nadal trzymając się za ręce. Ktoś rzucił się na podłogę i przyłożył
ucho do ust dziewczyny, sprawdzając, czy oddycha.
— Dzisiaj zrobimy eksperyment.
Pokażę wam, w jakich proporcjach należy zmieszać składniki, aby za pomocą
prostej reakcji chemicznej otrzymać mleczną mgłę. Uchylimy okna, żeby nasza
mgła mogła powoli przez nie ulatywać.
Pierwsza
ocknęła się Ewa. Puściła trzymającego ją za rękę Dominika, po czym podeszła do okna i otworzyła oba jego skrzydła na oścież. Wiatr porwał kłęby mgły,
unosząc ją ku jasnemu niebu.
— Nic.
— Panika w oczach Mateusza wystarczyła, by część osób zaczęła krzyczeć.
— Przez kilkanaście sekund dym
będzie tak gęsty, że nie będziecie absolutnie nic widzieć. Możecie chwycić się
za ręce, jeśli się boicie. Potem zapiszemy w zeszycie notatkę i omówimy cały proces.
Profesor
Antczak bez słowa przystąpiła do resuscytacji. Mateusz wybiegł z klasy,
krzycząc tylko jedno słowo: pomocy! Ewa wyciągnęła swoją komórkę i zadzwoniła
na pogotowie. Reszta klasy stała, sparaliżowana ze strachu; przyglądała się
tylko całemu zajściu, tłumiąc cisnące się do oczu łzy i starając się maskować drżenie rąk.
Do sali
chemicznej wbiegali nauczyciele, a na zewnątrz gromadzili się uczniowie.
Profesor Antczak wykonała dwa oddechy, wdmuchując powietrze do płuc Alicji, a
następnie ponownie zaczęła uciskać jej klatkę piersiową.
Szepty
narastały, gdy wśród uczniów nasilały się dyskusje. Przerażona młodzież
domagała się wyjaśnień. Nikt jednak nie znał odpowiedzi.
Kiedy salę wypełnił dym, klasa D2
zrozumiała, co oznacza powiedzenie "być ślepym jak kret". Jedyną
oznaką kontaktu ze światem były trzymane dłonie kolegów i koleżanek. Ewa podała
rękę Dominikowi, ten — Mateuszowi, a Mateusz Natalii. Dziewczyna zacisnęła
palce na ręce Emilki, która trzymała kończącą łańcuch Alę. Nie minęły trzy sekundy,
a Emilka poczuła, że jej przyjaciółka upada. Gdy mgła się przerzedziła, wszyscy
mogli zobaczyć nieruchomą Alicję... Jej bladą i zimną skórę.
—
Pogotowie już jedzie — oznajmiła Ewa profesor Antczak, kucając przy niej. — Czy
Ala oddycha? — dodała szeptem w taki sposób, żeby nikt oprócz nauczycielki jej
nie usłyszał.
Joanna
Antczak lekko pokręciła głową.
Pięć
minut później pogotowie było już na miejscu. Biegnąc z noszami po głównych
schodach, ratownicy dotarli do pracowni chemicznej w szybkim tempie. Wzięli
Alicję na nosze. Razem z nimi poszły profesor Antczak i Emilka, która
opowiadała historię ze swojego punktu widzenia. Uczniowie rozstępowali się
przed ratownikami niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem.
Powietrze
w szkole przesycone było strachem. Wszystkie śmiechy zamarły. Ciszę przerywało
tylko skrzypienie butów o drewnianą podłogę.
*
* *
TRAGEDIA
W GIMNAZJUM
W poniedziałek około 10:00 pogotowie
ratunkowe otrzymało wezwanie do Alicji Wojtkowskiej, uczennicy klasy D2
Gimnazjum Dwujęzycznego w Warszawie. Lekarze przewieźli nieprzytomną dziewczynę do najbliższego szpitala, gdzie mimo szybkiego działania lekarzy zmarła.
Przyczyna zgonu do tej pory jest nieznana. Ofiara nie ma żadnych urazów
zewnętrznych z wyjątkiem siniaka na lewym ramieniu, który prawdopodobnie
powstał w wyniku upadku. Policja przesłuchuje świadków. Obecnie nie są znani żadni wrogowie piętnastolatki ani konflikty, w jakie była
wplątana.
Przez
chwilę nikt się nie odzywał.
— Boję
się — przerwała ciszę swoim wyznaniem Emilia. — To ja trzymałam Alę za rękę.
Powinnam wiedzieć, co się stało...
— To
nie twoja wina — pocieszyła ją Ewa. Objęła koleżankę ramieniem, dodając jej
otuchy. — Żadne z nas nie ma pojęcia, dlaczego Ala upadła. Równie dobrze to ja
mogłabym obok niej stać albo ktokolwiek inny z naszej klasy.
W
oczach Emilki pojawiły się łzy.
— Nie
mogę uwierzyć, że jej nie ma.
Wszyscy
pokiwali głowami. Tylko Mateusz wstał z ławki i rzucił gazetą o podłogę, po
czym zaczął po niej skakać jak opętany. Artykuł, który ukazał się w gazecie, obrażał
ich przyjaciółkę. Ci ludzie nie mieli pojęcia o tym, jaka była na co dzień. Nie wiedzieli nic o
jej problemach ani konfliktach i nie mieli prawa debatować o wszystkim przed całą Polską.
Większość
klasy siedziała przed salą 312, którą policja przejęła na swoje centrum
dowodzenia. W środku tymczasowo rezydował inspektor śledczy, który zajmował się
przesłuchiwaniem wszystkich świadków zdarzenia.
Drzwi
się otworzyły, a z sali wyszedł Dominik. Asystent inspektora najpierw zmierzył
wzrokiem Mateusza, który zastygł w dziwnej pozie, po czym poprosił na przesłuchanie
kolejną osobę. Ewa spojrzała z niepokojem na Dominika, który ledwo opanowywał
drżenie rąk. Nie miała czasu spytać go, co się stało. Kiedy drzwi sali się za
nią zatrzasnęły, po raz pierwszy poczuła, że nie może uciec.
—
Usiądź, proszę. — Inspektor wskazał ręką krzesło.
Posłuchała.
Założyła nogę na nogę i zaczęła bawić się brzegiem bluzki, patrząc w nią
uparcie, jakby chciała wywiercić w niej dziurę. Chociaż wcześniej nakazywała
Emilce spokój, teraz sama nie mogła opanować targających nią emocji.
— Byłaś
przyjaciółką Alicji?
— Tak.
—
Dobrze się znałyście?
— Tak.
Zaprzyjaźniłyśmy się po rozpoczęciu roku szkolnego już w pierwszej klasie.
— Co w
niej lubiłaś?
Ewa
podniosła wzrok na policjanta, zaskoczona. Nie takich pytań się spodziewała.
— Była
bardzo miła — zaczęła, ostrożnie dobierając słowa. — Zawsze dotrzymywała
obietnic, więc mogłam na nią liczyć w każdej chwili. Potrafiła dochowywać
tajemnic. Miała świetne poczucie humoru.
Z
twarzy inspektora nie dało się nic wyczytać. Ewa zastanawiała się, czy powinna
coś jeszcze dodać. Po półtora roku znajomości potrafiła w takiej chwili powiedzieć
o Ali tylko cztery zdania.
— Kto
jeszcze był w waszej paczce?
— Ala,
ja, Emilka, Natalia. Z chłopaków Mateusz i Dominik. Poza tym Ala często
rozmawiała też z Gabrysią i Karoliną.
— Czy
Alicja była z kimś skłócona?
Na to
pytanie Ewa była przygotowana.
— Była
silną osobą, dość kłótliwą. Ale nigdy nie sprzeczała się o błahostki, musiała
mieć dobry powód. Przy tym jej uczciwość nie pozwalała na żadne brudne
zagrywki. Każdy, z kim kiedykolwiek konkurowała, miał uczucie, że przegrał lub wygrał w czystej
walce.
— Czego
w niej nie lubiłaś?
Ewa
zmarszczyła brwi. Mogła pomóc inspektorowi w śledztwie, mówiąc o swoich
negatywnych odczuciach. Dlaczego więc wzbudzało w niej to niechęć?
—
Lubiła rządzić — przyznała po chwili ciszy. — Była zdecydowanie liderem naszej
grupy.
— Czy w
waszej paczce kiedykolwiek dochodziło do scysji?
— Tylko
drobne sprzeczki. Jesteśmy... Byliśmy bardzo zgrani.
Inspektor
lekko się uśmiechnął, zapisując coś w swoim notatniku.
—
Ciężko się pogodzić ze stratą, prawda? — Ewa przytaknęła. — Dziękuję ci za
szczerość. Jeżeli przypomni ci się ważny fakt, który mógłby pomóc policji, zadzwoń
pod ten numer. — Podał jej wizytówkę.
Ewa
zrozumiała, że to koniec przesłuchania. Nie wiedziała, co jeszcze mogłaby
zrobić, żeby pomóc. Kiedy asystent odprowadzał ją z powrotem do drzwi sali, jeszcze na
chwilę się odwróciła.
— W
sali nic nie było widać. Czułam tylko rękę Dominika. Gdybym to ja upadła, on nie zauważyłby z jakiego powodu. Podobnie jest z Emilką.
—
Wiem — powiedział spokojnie inspektor.
Wstał ze swojego miejsca i podszedł do Ewy. — Czy mogę cię jeszcze o coś
spytać?
—
Oczywiście.
— Czy
sprawdzałaś przez weekend stronę szkoły?
— Tak. Żeby
zobaczyć, czy nie mamy żadnych zastępstw.
— A widziałaś
komunikat, który pojawił się w aktualnościach? — Policjant uśmiechnął się
zachęcająco.
Ewa
przypomniała sobie, jak siedziała przed komputerem ze zmarszczonymi brwiami,
patrząc na kombinację cyfr i liter.
—
Widziałam, ale nie mam pojęcia, co on oznaczał. Wydawało mi się, że był to po
prostu błąd serwera. Czy to ma jakieś znaczenie?
Policjant
pokręcił głową.
— Może
to po prostu zbieg okoliczności.
Ewa
wyszła z sali, zapominając nawet powiedzieć "do widzenia". Jej
przyjaciółka zmarła dwa dni po tym, jak ten komunikat pojawił się na stronie szkoły. Ala nie miała
żadnych wrogów.
Nie paliła, nie piła ani nie zażywała żadnych używek. Była szczęśliwą jedynaczką
i normalną nastolatką. Dlaczego to właśnie ją spotkała tragedia? Czy ten szyfr
miał z tym coś wspólnego?
Do sali
poproszono Emilkę. Śledztwo trwało dalej.
*
* *
Profesor
Antczak przeżyła załamanie nerwowe. Po tym, co spotkało Alicję Wojtkowską, poszła
na dwumiesięczne zwolnienie lekarskie. Brała antydepresanty, które pozwalały
jej w miarę normalnie funkcjonować. Z czasem twarz uczennicy przestała pojawiać
się w jej koszmarach, a ona sama, z pomocą męża, uświadamiała sobie, że śmierć Ali nie była jej winą. Pani Joanna
robiła ten eksperyment z wieloma klasami i nigdy nie przytrafiła jej się taka
sytuacja. Przystąpiła do resuscytacji. Zrobiła to, co mogła.
Po
dwóch miesiącach leżenia w domu pod kocem i rozmyślania o problemach, które
mogły wyniknąć z jej powrotu do szkoły, profesor Antczak zdecydowała, że musi
zapomnieć o tragedii i z powrotem zacząć nauczać chemii. W piątek po południu poszła do Gimnazjum Dwujęzycznego, żeby powiedzieć dyrektor Lechowicz o swojej decyzji.
Chociaż
poczucie winy nadal jej ciążyło, widząc drzwi do sali chemicznej poczuła coś na kształt sentymentu. Uczyła w tym gimnazjum już dziesięć lat, a ta sala
była jej zakątkiem w szkole. Czuła się w niej nawet lepiej niż w pokoju nauczycielskim.
Stojąc
chwilę później przed gabinetem dyrektorki, zastanawiała się, jak przełożona
zareaguje na jej chęć powrotu do pracy. Wzięła głęboki oddech i uniosła dłoń,
żeby zapukać. Nagle usłyszała, jak dyrektorka mówi coś zirytowanym tonem. Cichy
głos w głowie Joanny Antczak podpowiedział jej, żeby chwilę się powstrzymała.
Przyłożyła ucho do drzwi i zamarła.
— Znowu
dostałam wiadomość. — Chwila ciszy. — Jak to "co to znaczy"? Jest
identycznie. Ta sama treść, co dwa miesiące temu. Teraz tylko czekam, aż
kolejny szyfr pojawi się na stronie szkoły. — Pani Joanna głośno przełknęła
ślinę. Dwa miesiące temu w aktualnościach pojawił się kod, a potem zginęła Alicja. Czy dyrektorka miała z tym coś wspólnego? — Nie
zamierzam niczego płacić! Nikt się nie może o tym dowiedzieć.
Profesor
Antczak na palcach odeszła od drzwi, uważając, żeby jej obcasy nie zastukały o drewnianą podłogę. Wychodząc ze szkoły, przeszukała swoją torebkę i wyjęła z
niej portfel.
Ze środka wyłożyła wizytówkę inspektora Prażyńskiego, który prowadził sprawę
Alicji. Wystukała numer na komórce i czekała, aż po trzecim sygnale odezwie się
głos, który zapyta ją, co się stało.
*
* *
—
Mówiłeś, że dyrektorka jest czysta.
— Bo jest...
była? Nie miałem żadnych podstaw, żeby ją podejrzewać.
—
Dlaczego więc Antczak twierdzi coś innego?
Prażyński
powiódł markerem po nowo powstałej linii prowadzącej od fotografii zmarłej
Alicji do zdjęcia dyrektor Lechowicz. Co łączyło te dwie osoby?
—
Podsłuchała jej rozmowę przez telefon — wyjaśnił swojemu koledze — z której
jasno wynikało, że Lechowicz coś wie o przyczynie zgonu dziewczyny.
— Podaj
mi jeszcze raz ten nowy kod.
—
PO22X42081011161424. Układ jest bardzo podobny. Najpierw dwie litery, potem
dwucyfrowa liczba, jedna cyfra i ciąg liczb, który tym razem jest dłuższy niż
ostatnim razem.
—
Wiadomo, kto moderował stronę?
— Nie
ma śladów włamania. Musiał to zrobić ktoś z pracowników szkoły za pomocą
uniwersalnego loginu albo wyjątkowo dobry haker.
Pomagający
Prażyńskiemu detektyw Jakubowski pokręcił głową.
—
Dlaczego zawiesiliśmy sprawę?
— W
ciele Alicji znaleziono truciznę, która zadziałała z opóźnieniem. Mógł ją podać
ktokolwiek kilka dni wcześniej albo nawet tego samego dnia. Wszystko zależy od
dawki. To był ślepy zaułek.
—
Rodzice?
—
Czysto. Dobry dom. Jedynaczka, oczko w głowie. Sąsiedzi twierdzą, że bardzo
dobre dziecko. Same piątki i szóstki od podstawówki, w gimnazjum utrzymała się na
tym samym poziomie.
— Nie
mamy żadnego motywu — zirytował się detektyw Jakubowski. — Czym mogła zawinić
piętnastolatka?
— Mamy
szyfr. I zeznania Antczak. — Prażyński położył na stole kartkę, na której
zapisany był kod. — Zabójca się powtarza. Zostawia szyfr w aktualnościach,
gdzie każdy może go zobaczyć. Ogłoszenie pojawia się w piątek, a w poniedziałek
ginie uczennica.
— A
dyrektorka dostaje prywatne powiadomienie na telefon — dodał Jakubowski. — Nie wydaje ci się to dziwne?
Prażyński
wzruszył ramionami.
— Może
zabójca sądzi, że nikt nie odgadnie jego skomplikowanego szyfru i nie ma się
czym martwić.
— A
może kod jest tak prosty, że nikt by nie wpadł na to, żeby go rozwiązać
najprostszym sposobem. — Detektyw Jakubowski zamknął oczy, myśląc o
szyfrowanych wiadomościach, którymi dzieciaki mogłyby się bawić. — Zadzwoń do jednej
z bliskich znajomych dziewczyny. Musi być coś, co przegapiliśmy.
—
Myślę, że znam taką osobę.
Inspektor
Prażyński wyszedł z komisariatu, zostawiając intensywnie myślącego
Jakubowskiego. Obawiał się, że jeżeli jego teoria jest prawdziwa, w poniedziałek
zginie kolejna osoba uczęszczająca do Gimnazjum Dwujęzycznego.
*
* *
Sobotnie
popołudnie Ewa spędzała w domu z siostrą. Miały zaplanowany od dawna wieczór
filmowy. Kiedy rozległ się dźwięk dzwonka, narzuciła tylko szlafrok na piżamę.
Widok inspektora wprawił ją w zdumienie. Szczelniej otuliła się połami
szlafroka.
— Dobry
wieczór — powiedział policjant. Ewa odpowiedziała tym samym. — Chciałbym z panią porozmawiać. Czy mogę wejść?
— Czy
to legalne? — zapytała z powątpiewaniem Ewa.
— Nie —
przyznał inspektor Prażyński. — Jednak w pewnych sytuacjach należy złamać kilka
zasad, żeby zrobić coś dobrego.
Ewa
gestem zaprosiła go do środka. Usiedli przy stole w kuchni. Ciszę przerywała
dobiegająca z głośników melodia z "Gwiezdnych Wojen".
— Uczniowie
mają dużo metod, żeby przechytrzyć nauczycieli.
— Pan
coś sugeruje? — Ewa uniosła brew.
Prażyński
się roześmiał.
—
Oczywiście, że nie. Na przesłuchaniu wydawałaś się bardzo szczera. Jako jedyna z najbliższych znajomych Alicji przyznałaś, że lubiła komenderować innymi i nie
była ideałem, jak ją wszyscy opisywali. Liczę, że i tym razem powiesz mi całą prawdę.
—
Jeżeli to tylko coś pomoże...
— Jak
szyfrujecie wiadomości na lekcji? — spytał prosto z mostu inspektor.
Ewa
poprosiła go, żeby chwilę zaczekał. Pobiegła do swojego pokoju, gdzie
przetrząsnęła gwałtownie kilka zeszytów. W końcu z jednego z nich wypadła
kartka. Dziewczyna podniosła ją z ziemi i zaniosła do kuchni.
— Nie
robimy tego za często — powiedziała na początku na usprawiedliwienie. — Mam ją od przyjaciółki z trzeciej gimnazjum. Nauczyciele często przechwytywali
nasze wiadomości
na kartkach, więc musieliśmy zacząć je kodować. System jest bardzo prosty.
Omijamy polskie znaki,
a potem każdej literze przyporządkowujemy cyfrę. W ten sposób A to 1, B to 2, C
to 3... I tak aż do Z, które ma cyferkę 24.
Inspektor
pochylił się nad kartką z zapisanym szyfrem. Potem z kieszeni spodni wyciągnął
kod, który pojawił się na stronie przed wypadkiem Alicji.
— A co
z cyframi?
Ewa
wzruszyła ramionami.
— Nie
zapisujemy cyfr. Proste wiadomości, krótkie słowa.
— Może
na odwrót — zastanawiał się na głos Prażyński. — Spróbujmy. Jeżeli O to numer
piętnaście, a U to dwadzieścia... Dwadzieścia jeden oznacza literę W... 15, 20,
W, 23, Z, M, P, X, E, Z. Ale nie ma spacji, więc możliwości jest więcej. Może
być równie dobrze dwa i jeden, wtedy zamiast W zostajemy B i A...
— My
zawsze oddzielamy spacjami dla pewności. Ktoś, kto zaszyfrował tę wiadomość, nie chciał panu ułatwić zadania.
Prażyński
patrzył to na kartkę, to na szyfr.
— Mogę
ją zabrać? — zapytał.
Ewa
gwałtownie pokiwała głową.
— Czy
to jest rozwiązanie zagadki?
— Tego
nie wiem — wzruszył ramionami inspektor.
— Może
to tylko błąd serwera — podpowiedziała Ewa, lekko się uśmiechając.
*
* *
Anna
Lechowicz miała deja vu. Podobnie jak
dwa miesiące temu, siedziała w poniedziałek rano przed komputerem, wpatrując
się w szyfr.
Kiedy
usłyszała dzwonek do drzwi, podskoczyła na krześle. Szybko zamknęła komputer, po czym stanęła przed lustrem, żeby obciągnąć bluzkę i wygładzić odstające gdzieniegdzie
kosmyki włosów.
—
Inspektor Prażyński, mam nakaz przeszukania pani telefonu komórkowego —
usłyszała zamiast powitania. Dwaj policjanci wręczyli dyrektor Lechowicz
dokument, na mocy którego ta musiała im udostępnić swoją komórkę, jeżeli chciała uniknąć aresztowania.
Kobieta
nie wiedziała, jakim cudem policjanci domyślili się, że coś ukrywa. Miała
jednak pełną świadomość, że ucieczką tylko pogorszyłaby sytuację. Przekazała
inspektorowi swoją komórkę, a ten od razu wszedł w folder
"wiadomości".
100 000 zł do
niedzieli rano.
Zostaw w swojej
skrzynce pocztowej.
Einigzabosoanjelokżajakezcjezcani.
— Co
oznacza to na końcu?
Detektyw
Jakubowski wziął od swojego kolegi telefon i przybliżył go do twarzy.
—
Inaczej czekaj, aż kolejna osoba zginie. To od tyłu. Od tyłu! Szyfr musi być
zapisany od tyłu!
Inspektor
Prażyński zignorował protesty dyrektor Lechowicz. Podszedł do biurka, na którym
leżał komputer, po czym przetrząsnął wszystkie jego szuflady w poszukiwaniu
notatnika i długopisu. Gdy tylko je znalazł, zapisał na kartce ten sam szyfr,
którym posługiwali się uczniowie — tym razem jednak to litera Z oznaczała
jedynkę, a A miało numer 24.
—
Alicja zginęła po godzinie dziesiątej. O której zaczyna się trzecia lekcja w szkole?
— Pięć
po dziesiątej — wyszeptała Anna Lechowicz.
—
Rozszyfruj drugi kod! O to dziesięć, a U to pięć. To jest godzina!
Jakubowski
natychmiast przystąpił do działania.
Zegar
wybił godzinę siódmą czterdzieści pięć.
*
* *
W
poniedziałek na drugiej godzinie klasa C3 miała lekcję języka polskiego. Profesor Dudek zadała uczniom do napisania sprawozdanie z wycieczki do Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Wszyscy pilnie pochylali się nad zeszytami. Od czasu
do czasu rozlegały się szepty, ktoś się zaśmiał.
Nikt
nie spodziewał się wtargnięcia ratowników. Nieśli oni składane nosze i artykuły
pierwszej pomocy, które rozłożyli na tyle sali 110.
—
Weronika? Która z was to Weronika?
Dziewczyna
siedząca w trzeciej ławce niepewnie podniosła rękę.
—
Panowie, co się dzieje? — spytała profesor Dudek.
— Mamy
nakaz policji, żeby zabrać Weronikę do szpitala. Liczy się każda sekunda.
Ratownicy
podeszli do uczennicy. Rozłożyli nosze i ułożyli na nich dziewczynę, która patrzyła na nich ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Nikt nie rozumiał,
co się dzieje. Weronika zniknęła za drzwiami.
*
* *
Ewa
siedziała między inspektorem Prażyńskim a detektywem Jakubowskim.
Czuła się nieswojo, gdy reporterzy robili im zdjęcia. Raziły ją światła fleszy.
Nie czuła się dobrze z tym, że rozwiązanie zagadki szyfru przysporzyło jej i dwóm policjantom
takiego rozgłosu. Była rozpoznawalna tylko dlatego, że jej przyjaciółka zmarła, a drugą
dziewczynę udało się uratować.
—
Inspektorze, czy znany jest sprawca tragedii?
—
Jeszcze nie — pokręcił głową Prażyński. — Sprawca posługuje się zastrzeżonym
numerem i często wymienia telefony. Jednorazowe karty utrudniają pracę policji.
— Czy
Annie Lechowicz grozi więzienie?
— Była
dyrektorka szkoły czeka na proces. Była szantażowana przez zabójcę dla okupu, co oznacza, że również jest ofiarą. Zataiła jednak ważne dla sprawy informacje,
które już wcześniej mogły pomóc policji ją rozwiązać.
Dziennikarka
zwróciła się teraz do detektywa Jakubowskiego.
— Jaki
jest stan zdrowia Weroniki Chojnak?
—
Weronika przeszła płukanie żołądka. Lekarzom udało się oczyścić jej organizm z
trującej substancji.
—
Wiadomo, co spowodowało zatrucie?
— Cały
czas badamy sprawę. Na razie musimy dać pannie Chojnak wypocząć.
— Ewa.
— Dziennikarka uśmiechnęła się sympatycznie do dziewczyny. — Jaki był twój
udział w tej sprawie? Jak się czujesz z tym, że pomogłaś uratować życie twojej
szkolnej koleżanki?
Ewa
wzięła głęboki oddech.
—
Podałam tylko pewien klucz, dzięki któremu inspektorom udało się rozwiązać
szyfr.
To im Weronika wszystko zawdzięcza.
— Nie
zaprzeczysz jednak, że miałaś w tym swój udział — stwierdziła dziennikarka
takim tonem, że Ewa nie śmiała się z nią nie zgodzić. — Powiedz nam, jak udało
się odczytać zakodowaną wiadomość.
— Dwie
pierwsze litery oznaczały godzinę lekcyjną, podczas której trucizna miała
zacząć działać. Kolejna cyfra i litera to numer klasy. Reszta cyfr kodowała
imię osoby, która miała stać się celem ataku.
—
Niesamowite. — Zachwyt dziennikarki sięgał zenitu. — Jak podsumujesz swój
udział w tej sprawie?
Ewa
popatrzyła kobiecie prosto w oczy. Przypomniała sobie zimne ciało Alicji i
duszącą się w szpitalu Weronikę. Wiedziała, że już zawsze będzie pamiętać dwa szyfry, które
oznaczyły je jako ofiary.
Mimo to
uśmiechnęła się i powiedziała:
—
Cieszę się, że to już koniec.
Łał, naprawdę świetnie opowiadanie - trzyma w napięciu, czytelnik zastanawia się co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńW sumie lekko zastanowiło mnie, dlaczego inspektor potrzebował zapisanego na kartce tak prostego szyfru, ale to już Twoja decyzja.
Genialna histora!
~Rill
Po prostu pomyślałam, że będzie mu wygodniej. Inaczej musiałby sam go pisać, a tak wziął kartkę od Ewy :).
UsuńDziękuję!
podobało mi się. może począte nie do końca, przez mieszanie czasów, ale kiedy już się pojawiła włąsciwa akcja, nie mogłam oderwać oczu od klawiatury. Najbardizen żałuję że nie wiemy, kto zabił ani dlaczeog. Myślę,że był to jakiś dorosły... może pracownik, który za mało zarabviał??nie wiem, ale myślę, że to ktoś od dyrektora. No i jeszcze musiał znać się na komputerach... No i być chyba dość psychiczny, skoro najwyraźniej zabijał te dziewczyny przypadkowo, po to, aby zmusić dyrektorkę do działania.... Ten szyfr... właściwie dość łatwy, ale gdyby nie pomoc Ewy... to może sugeorwać jednak ucznia, ale czy na pewno? właściwie aż tak trudno nie było tego rozszyfrowac, jeśli nauczyciele zabrali taką kartkę... Ech, cięzka sprawa. Bardzo dobrze napisane. podobał mi się sposób prowadzenia narracji. Zapraszam do mnie na zapiski-condawiramurs, jestem ciekawa Twojej opinii ;)
OdpowiedzUsuńTrochę namieszałam, żeby klimat wprowadzić. Kryminały nie są moją mocną stroną, więc wolałam się nie bawić w psychologa zabójcy. Uznałam, że to jakaś siła nie do okiełznania, więc lepiej jej nie ruszać :).
UsuńJak tylko znajdę chwilę czasu, na pewno do Ciebie wpadnę. Pozdrawiam!
Lepiej nie baw się w Hannibala Lectera
UsuńI dostałaś za to 5?! Co ty masz za nauczucielkę?! Ty 6 powinnaś mieć. Książki pisać, a nie za najlepsze opowiadania 5 dostawać!!! Nawet się nie wściekam za brak roździału! (chociaż jestem za abyś wstawiła taki dodatkowy) Mogłabyś naprzykład co jakiś czas pisać takie opowiadanie. Np. Jakiś specjał. Musze je pokazać mamie.... ona uwielbia kryminały. Będzie zadowolona że coś takiego czytam. Mam nadzieję że nie jesteś zła iż użyłam twojego loginu w jednym ćw z polskiego. Musiałam powytykać jakieś błędy w kawałku tekstu. No a ty mi pierwsza przyszłaś do głowy więc napisałam do ciebie.... mam nadziej3 że się nie gniewasz. :) Ale chętnie bym pocztała więcej tego typu opowiadań. Super ...eeee...nie roździał...opowiadanie! xD (przezwyczajenia czasami zawodzą)
OdpowiedzUsuńMama będzie dumna xD
UsuńSzczerze to akurat uważam je za jedno z moich słabszych opowiadań, ale cieszę się, że tobie się spodobało :)
UsuńRozdział piszę, piszę i jeszcze raz piszę. Miałam małą przerwę, bo wybiłam sobie kciuk, ale znowu wróciłam do stukania w klawiaturę.
A co do ćwiczenia - mogę czuć tylko dumę, że ktoś o mnie pamięta podczas lekcji :)
Buziaki!
Wow.
OdpowiedzUsuńNaprawdę TYLKO 5? Powinnaś dostać 6, chyba, że masz taką nauczycielkę, jak ja, która może chwalić przed całą klasą, że "najlepsze w klasie" a i tak 6 nie da.
Jestem ciekawa, czy tylko moje pierwsze skojarzenia do imion były takie xD W sensie, że Alicja - Wiosenne Deszcze, a Weronika, że była adminka na DP xD Zabiłaś Alę, jak mogłaś, Merr!
Ja nie lubię kryminałów. Nie trawię ich, a to jest świetne *-* Fajny pomysł z tym szyfrem, chociaż nieco dziwi mnie, że szyfr był tak prosty i nikt z policji na to nie wpadł. Ale nevermind, bo całe opowiadanie jest super *-*
Napisz kiedyś ciąg dalszy o tym, kto groził dyrektorce i zabijał uczniów, proooooooooszę *-*
Szóstka z polskiego? To takie coś w ogóle istnieje? :P
UsuńAkurat Alicja jest moją najukochańszą przyjaciółką, więc co za tym idzie, było to pierwsze polskie imię, jakie przyszło mi do głowy. A Weronika wzięła się od mojej przyjaciółki z klasy, która zresztą w oryginale (bo na potrzeby bloga odrobinę pozmieniałam nazwiska prawdziwych osób) była właśnie moją Weroniką.
Kryminały są świetne. Kocham je czytać. Ale nie umiem pisać, więc serio jestem zszokowana, że ci się podobało :). A prostota szyfru tylko to potwierdza.
Poza tym Ala często rozmawiała też z Gabrysią ~ Milo mi :)
OdpowiedzUsuńMożesz częściej pisać takie one shoty (tyko nikogo nie zabij xD Da bumsss)
Przeczytałam wcześniej, piszę teraz, bo dużo nauki (najlepsza wymówka ever)
Podziękuj ode mnie nauczycielce. Nie będę spamić, że zasługujesz na 6 (choć tak jest), bo znam trochę nauczycieli i wiem, że to co nie poza programowe, to najwyższa ocena to 5. Także podziękuj nauczycielce od czytelnika :P
Też jestem z Gimbazjum i też pisałam kryminał ^ ^. Ta inwencja twórcza na lekcji, gdy masz zarys fabuły i bohaterów od nauczyciela ( wyczuj ten ból i sarkazm) -,-'.
Opowiadanie jak zwykle cud miód i orzeszki. Super pomysł z tym szyfrem. Ja bym na to nie wpadła, po części z lenistwa, po części z braku takiej wyooobraźni. Swoją drogą, pochwalę cię jeszcze (podbudowywania nigdy za dużo) za sam pomysł na szyfr- te cyfry i litery i godzina i... poprostu
G E N I U S Z
Wyłapałam tylko jedne niedopatrzenie- jak ten morderca mógł im podać truciznę? W końcu musiałby ją wstrzyknąć, czy coś. Ta osoba musiałaby cieszyć się duuużym zaufaniem i mieć kontakty z różnymi klasami. Mógłby być to jakiś nauczyciel, no ale i jemu byłoby ciężko podać truciznę. ~ Koniec czepiania.
Dobra. Komentarz uważam za udany. Pomimo leżenia na blogerze, komentarz wyszedł mi całkiem, całkiem xD (Nie ma to jak chwalić samego siebie)
Czekam na kolejne OSS
Proponowałabym zrobić zakładkę w menu, albo spisie treści, i tam dodawać takie pojedyncze story. (Maj inglisz is perfekt)
Żegnam.
Pozdrawiam.
Ps. Nie zapraszam tym razem na mojego bloga. Toczy się tam rewolucja i przegrywam :) Chyba będę tylko komentować *wzdycha*, a pisanie zostawię innym...
Zniszczona Brzoza xxx
Fajne opowiadanko nie powiem ;)
OdpowiedzUsuńNie jestem jakimś fanem kryminałów, ale to wymiata ;) Rób dalej to co robisz, bo naprawdę masz talent.
I jeszcze jedna prośba. Na głównej stronie zadałem ci pytanie ( i trochę napisałem od siebie ) więc byłbym wdzięczny gdybyś mi odpowiedziała.
Pozdrawiam i całuję
Wooooow
OdpowiedzUsuńWooooow
Wooooow
Dlatego nauczycielka nie postawiła ci 6+?!
Jeez, normalnie robią mi się coraz to gorsze opóźnienia... Wybacz, kochana. Mea culpa itd., ale pewnie sama wiesz, jak to jest, gdy się człowiekowi od cholery zwala na głowę. Maj był... straszny, więc nic, tylko czekać na dzień dziecka :) A potem na Boże Ciało i długi weekend :) Ale jak zwykle odeszłam od tematu, to już szybciutko wracam do właściwe tory.
OdpowiedzUsuńHm, wiesz, po części to prawda, że trochę zaczęłam utożsamiać tego bloga z OSS i choć nie mogę się doczekać nowego rozdziału, to przyjemnie jest też przeczytać coś innego, a poza tym udowodniłaś swoją wszechstronność i pokazałaś, że radzisz sobie z różnymi stylami i motywami. Jeez, po tłumaczeniach Cezara na łacinie zaczynam pisać okropnie długie zdania, ale postaram się to ograniczyć. Wracając, uwielbiam dobrze napisane kryminały i jednocześnie kocham cię i nienawidzę za to, że nie dowiedzieliśmy się, kto był sprawcą. A podejrzewałam dosłownie wszystkich, nawet samą Ewę! No nic, niektórym tajemnicą to nawet na dobre wychodzi, że pozostają nieujawnione. Spodobał mi się szyfr, bo był jednocześnie genialny i prosty. Tudzież genialny w swojej prostocie. Tak z ciekawości: u ciebie w szkole tak się robiło czy wymyśliłaś ten sposób? Ja na przykład z koleżanką piszę alfabetem greckim - nie do zdarcia dla większości nauczycieli ;) Co jeszcze mogę powiedzieć? Podoba mi się postać mordercy, mimo że nie znamy jego tożsamości. Bo skoro uprzedzał(a) o swoich zbrodniach i raczej nie wygląda na to, żeby miał jakieś osobiste urazy do ofiar... No, tam musi coś siedzieć w psychice. A ja uwieeeelbiam takie motywy (miłość do "Zbrodni i kary" od pierwszego wejrzenia ;P). Także chociaż go nie poznaliśmy, jego postać już mi się podoba, bo zdecydowanie jest intrygująca. A na koniec chyba pozostaje mi tylko dodać, że jakoś tak zastanawiam się, czy to faktycznie koniec... Nie tyle opowiadania samego w sobie, co historii. Albo sama sobie dopowiedziałam złowieszczą muzyczkę na końcu, sugerującą, że koszmar nadal trwa. Możliwe. Naoglądałam się za dużo seriali i natłumaczyłam za dużo tekstów o Rzymianach siekających kogo popadnie. So... Tak na podsumowanie, to tekst mi się podobał. I jeszcze raz przepraszam za opóźnienie. No nic, wracam do Cezara. Galia est omnis divisa in partes tres...
Ściskam i życzę weny,
Lakia
Batdzo mi się podoba, natknęłam się na twojego bloba przypadkiem i zdążyłam przeczytać tylko to opowiadanie, ale coś czuję, że przywitam tutaj na dłużej ;) Zapraszam też na mojego bloga z opowiadaniami związanymi z herosami i potworami :) http://teddypisze.blogspot.com/ Życzę weny! :D
OdpowiedzUsuńBatdzo mi się podoba, natknęłam się na twojego bloba przypadkiem i zdążyłam przeczytać tylko to opowiadanie, ale coś czuję, że przywitam tutaj na dłużej ;) Zapraszam też na mojego bloga z opowiadaniami związanymi z herosami i potworami :) http://teddypisze.blogspot.com/ Życzę weny! :D
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię doskonale, kryminały nie są także moją dobrą stroną... Szkoda tylko, że kiedy kryminały nie są Twoją dobrą stroną, opowiadanie jest absolutnie genialne, a u mnie wręcz przeciwnie ;P Ale komentarze nie są przecież, żeby narzekać.
OdpowiedzUsuńHistoria jest g.e.n.i.a.l.n.a <3 A jeszcze bardziej podoba mi się dlatego, że akcja rozgrywa się w szkole. Opowiadania kryminalne rozgrywające się w szkole są moim zdaniem najlepsze, ponieważ mają taki specyficzny klimacik XD (jeśli coś mi odwali i sama piszę opowiadanie kryminalne, akcję zawsze umieszczam w szkole) No i wielkie brawa dla Ciebie za ten szyfr, niby taki prosty, a taki przemyślany.
Cóż, życzę morza, oceanu, a nawet wszechoceanu weny, a ja lecę czytać OSS i też pokomentować ;D
~Agnes
Czytam drugi raz i jest tak samo
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest niesamowite, dokładnie takie same odczucia po przeczytaniu, jak za pierwszym razem
Hubi H&M
Indygo 1506
Wcale nie widać, że kryminał to nie Twój klimat ;) Świetne opowiadanie.
OdpowiedzUsuń