Po śniadaniu Annabeth zawołała do siebie Silenę, by wykorzystać ją jako swoją asystentkę. Silena cieszyła się, że dzięki temu uniknęła odciskania emblematu Pegaza na obozowych koszulkach, ale z drugiej strony... Annabeth, jak to Annabeth, od razu znalazła dla Sileny zadanie, a to oznaczało pracę, za którą nie przepadała. Jedynym pocieszeniem było to, że Drake z miejsca postanowił towarzyszyć córce Afrodyty w jej obowiązkach. Biorąc pod uwagę to, że wybierała się do domku Hefajstosa, żeby zrobić spis materiałów, jakie potrzebne im były do renowacji innych domków, jego obecność mogła być dobrym wsparciem. Argus miał wybrać się nazajutrz do sklepu budowlanego.
Annabeth powiedziała, że nie naraziłaby przyjaciółki na potencjalne spotkanie z Beckendorfem, gdyby nie to, że sama miała mnóstwo roboty z porządkowaniem projektów w swoim własnym domku. Dzieci Ateny, choć niewątpliwie obdarzone ponadprzeciętną inteligencją, musiały mieć przywódcę. Annabeth, jako grupowa, zmuszona była więc dać się porwać zwojom papierów, paczkom ołówków i nieskończoną liczbą linijek, cały swój dotychczasowy przydział oddając Silenie.
W drodze do domku Hefajstosa Drake próbował ją rozśmieszać. Opowiadał jakieś anegdoty z pracy, które w normalnych okolicznościach przyprawiłyby Silenę o niejeden napad śmiechu. Problem w tym, że Silena myślami wybiegała do osoby, którą mogłaby spotkać w domku Hefajstosa — do Beckendorfa. Ostatnim razem widziała go, kiedy... Cóż, kiedy się na niego rzuciła przy ognisku. Potem Annabeth mówiła, że Charles przyszedł do domku Afrodyty, w którym leżała z kacem jak szmaciana lalka. Jednak potem już nie próbował jej szukać, a jej udało się na niego nie trafić. Nie było to trudne; mimo tego, że całoroczni nie stanowili nawet połowy wszystkich półbogów w obozie, było ich wystarczająco dużo, żeby nie znać każdego z imienia. I nie wpadać na kogoś, na kogo się nie chce wpadać.
Silena roześmiała się, bo Drake właśnie doszedł do puenty kolejnej historyjki. Zerknęła na niego, odrywając chwilowo wzrok od ścieżki. Ich spojrzenia się zetknęły. Wtedy stało się coś, czego Silena nie przewidziała — Drake wziął ją za rękę i pociągnął, zatrzymując ją. Potem przyciągnął do siebie i pocałował. To nie był długi, filmowy pocałunek. Silena nie czuła motyli w brzuchu, świat nie stanął w płomieniach, a na niebie nie pojawiły się fajerwerki. To się po prostu stało. A kiedy Drake się odsunął i uniósł brwi, ona po prostu się uśmiechnęła i zaczęła iść dalej ścieżką. Chwilę potem poczuła dłoń Drake'a na swojej, więc ją ścisnęła w odpowiedzi. Chłopak znowu zaczął coś opowiadać, a ona znowu udawała, że słucha.
Tyle razy widziała takie pary — chodziły po jej rodzinnym Nowym Jorku, całowały się, śmiały, zajmowały wszystkie ławki w parkach. Silena zawsze marzyła o takim związku.
Czuję się winna, bo chcę go wykorzystać, przemknęło jej przez głowę. Czy była to prawda? Gdyby nie była półboginią, czy mogłaby mieć taki związek?
Oczami wyobraźni zobaczyła siebie, Drake'a i tatę w restauracji, jedzących frytki z kurczakiem i zestawem surówek. Drake jedną ręką obejmował Silenę, a drugą popijał coś ze szklanki. W pewnym momencie ją odłożył i zaczął się śmiać z czegoś, co opowiadał tata Sileny, żywo przy tym gestykulując. Silena patrzyła na niego z czułością, kiedy nagle w jej polu widzenia znalazła się czyjaś dłoń na ramieniu ojca. Tajemnicza brunetka spytała, czy nie za dobrze się bez niej bawią, a wtedy Silena zobaczyła Afrodytę. Ale w jakiś sposób nie była to Afrodyta — wyglądała jak ona, ale uśmiech i ciepło w oczach zupełnie nie pasowało do ostatniej jej wersji, jaką Silena znała. Poza tym usiadła obok nich, na wolnym krześle i włączyła się do dyskusji. Nie otaczała ją znana Silenie aura bogini; była śmiertelna w tym wyobrażeniu, tak jak Silena.
To nie było możliwe. Wszystko, o czym marzyła Silena, musiało pozostać tylko i wyłącznie marzeniem.
Poczuła, jak Drake mocniej ściska jej rękę.
— Prawo czy lewo? — zapytał.
Stali na rozwidleniu. Silena rozejrzała się w poszukiwaniu znajomego widoku. Złapała Drake'a za rękę i skierowała ją ku górze.
— Widzisz dym? Po tym zawsze znajdziesz domek Hefajstosa.
Drake się roześmiał.
— A co jeżeli akurat nie ma dymu?
— Wtedy musisz iść za wybuchami. Musisz się jednak liczyć z tym, że mogą równie dobrze pochodzić od domku Hermesa albo Aresa. — Silena wzruszyła ramionami.
— Aresa jestem w stanie jeszcze zrozumieć — powiedział wolno Drake, jakby próbował przetrawić jakąś informację — ale dlaczego Hermes?
Silena ruszyła prawym rozwidleniem. Żeby odpowiedzieć, musiała przez chwilę iść tyłem.
— Bo nigdy nie wiedzą, co kradną. — Drake, który bez wahania za nią ruszył, wybuchnął śmiechem. Silena nie mogła się powstrzymać i do niego dołączyła. Dobrze było się szczerze śmiać pośrodku Obozu Herosów.
Dym wylatywał szarymi kłębami z wielkiego komina, dumy Leona Valdeza. Wszyscy wiedzieli, że to on ulepszył starą konstrukcję, wprowadzając — jakżeby inaczej — wiele ulepszeń. Teraz komin nie tylko wyrzucał w powietrze pyły, ale również kawałki materiałów wytworzone z wrzucanych tam odpadków. Tak przynajmniej wszystkim tłumaczył Leo, bo Silena na temat technicznych nowinek wiedziała tyle, co nic. Drake musiał jednak docenić imponujący wygląd komina, bo aż gwizdnął pod nosem.
Silena zaczęła nerwowo poruszać trzymanym w ręku długopisem, przeszukując wzrokiem tłumek dzieci Hefajstosa. Nie musiała jednak długo czekać, by znaleźć żwawo poruszającą się postać. Leo jak zwykle był w kilku miejscach naraz, a zarazem w każdym z tych miejsc było go pełno.
Jak by tego było mało, to on pierwszy dostrzegł Silenę.
— Cześć, Sil — wyrzucił z siebie w biegu, kręcąc w ręku śrubokrętem. — Widzę, że przyprowadziłaś kolegę! — krzyknął, zanim zniknął za rogiem.
Drake mocniej ścisnął dłoń Sileny, ale ta, nie wiedzieć czemu, łagodnie się wyswobodziła. Zaczęła iść w stronę miejsca, gdzie zniknął Leo, nie oglądając się na Drake’a. I tak wiedziała, że za nią pójdzie.
— Gdybym cię nie znała, powiedziałabym, że jesteś zazdrosny! — odkrzyknęła.
Za rogiem Leo wymachiwał młotkiem w zawrotnym tempie. Biorąc pod uwagę jego drobną budowę ciała, wyglądało to naprawdę imponująco.
— Oczywiście, że jestem. Zapomniałaś, że jesteśmy parą? — spytał, uśmiechając się pod nosem. — Zakładam, że jeszcze sobie tego nie uświadomiłaś.
— Z naciskiem na „jeszcze”.
— Na twoim miejscu też bym nie wierzył w swoje szczęście. — Wygłaszając tę uwagę, Leo znowu się przemieścił, rzucając młotek i znowu biorąc do ręki śrubokręt.
Silena z westchnieniem za nim poszła, wyciągając z kieszeni bluzy notatnik.
— Odstaw na bok przyjemności, mam zadanie do wykonania.
— Znowu coś wspólnego, niesamowite! — Leo dokręcał śrubki w jakimś dziwnym urządzeniu, które wyglądało jak skrzyżowanie pralki z odkurzaczem. — Jesteśmy sobie pisani, Sil.
Silena przewróciła oczami, stwierdzając jednocześnie w myślach, że musi w końcu przestać to robić.
— Zakupy. Argus. Lista. Teraz — po kolei wydała polecenia.
Leo wyprostował się, poszperał w swoim pasie z narzędziami i wyjął kable, które chwilę później zaczęły znikać w czymś, nad czym pracował. Trzymał ustami śrubokręt, więc Silena nie mogła nic zrozumieć z tego, co próbował jej przekazać.
Była w stanie wydobyć z siebie tylko jedno pytanie:
— Co?
— Nyssa ci pomoże — Leo wyjął narzędzie z ust i wsadził je w kolejną śrubkę. SIlena odruchowo się skrzywiła na myśl, jakie to niehigieniczne. Nie miała jednak czasu tego wytknąć synowi Hefajstosa, bo ten już zostawił jednego ze swoich braci przy pracy nad odkurzaczo-pralką, a sam biegł z powrotem przed front domku. Zdołał tylko krzyknąć na odchodne: — Poflirtujemy następnym razem!
Silena odwróciła się i wpadła na Drake’a. Podskoczyła, przestraszona, ale natychmiast się opanowała. Posłała mu uśmiech numer trzy, decydując się na odsłonięcie zębów, po czym zgrabnie go wyminęła. Musiała znaleźć Nyssę, najzdolniejszą z córek Hefajstosa, żeby wykonać zadanie powierzone jej przez Annabeth.
Pytając, gdzie jest Nyssa, dowiedziała się, że ta pracuje na tyłach domku w bunkrze. Westchnęła z irytacją. Nienawidziła wchodzić do tego podziemnego pomieszczenia nazywanego potocznie Jaskinią Hefajstosa. Były tam smary, oleje, dużo ostrych przedmiotów… I okropny zapach, który utrzymywał się na ciele jeszcze przez wiele godzin po wyjściu z bunkru. Gdyby Silena mogła wskazać najgorsze miejsce dla wszystkich dzieci Afrodyty, byłaby to Jaskinia Hefajstosa. Może to właśnie dlatego jej matka zdradzała swojego męża z Aresem? Po prostu jego towarzystwo nie sprzyjało rozwojowi miłości i piękna.
— Podziemie piękności szkodzi? — zapytał z sarkazmem Drake, parafrazując znane powiedzenie.
Choć uwaga mogła zostać uznana za obraźliwą, Silena parsknęła śmiechem. Rozluźniła się nieco. Beckendorfa nigdzie nie było w pobliżu, więc jej jedynym problemem w tym momencie było to, że musiała wejść do Jaskini Hefajstosa. Innego sposobu na szybkie znalezienie Nyssy nie umiała wymyślić, a ubrudzenie się wydawało się mniejszym złem od spotkania się twarzą w twarz ze zdenerwowaną Annabeth.
Chyba że…
— Nie szkodzi. Po prostu nie chcę wchodzić do bunkra pełnego smarów, oparów, narzędzi i spoconych dzieci Hefajstosa uganiającymi się za uciekającymi wynalazkami. Na hełm Hadesa, ostatni raz byłam tam rok temu i mało nie wciągnęło mi ręki do czegoś, co Leo nazwał Wyciskaczem.
— Czym jest Wyciskacz? — spytał Drake, starając się zachować powagę.
Silena wzruszyła ramionami, starając się przy tym cały czas wyglądać na przerażoną perspektywą wejścia do Jaskini Hefajstosa.
— Możemy tylko zgadywać po nazwie.
— Hm — skomentował Drake, patrząc na wejście do bunkra.
Silena przysunęła się do niego, wplatając mu palce we włosy. Kiedy położył rękę na jej talii, przeszedł ją dreszcz.
— Muszę iść — powiedziała ze smutkiem, celowo przeciągając sylaby.
W odpowiedzi Drake lekko się nachylił i musnął jej wargi swoimi. Silena wspięła się na palce i leniwie oddała pocałunek, po czym szybko się odsunęła, od razu wskazując na Jaskinię Hefajstosa. Już chciała machnąć Drake’owi ręką na pożegnanie, kiedy ten ją wyprzedził.
— Dziewczyno, przecież widzę, co próbujesz zrobić. Masz mnie. — Uniósł obie ręce jakby chciał powiedzieć, że się poddaje.
Silena szeroko się uśmiechnęła. To był kolejny dowód na to, że Drake nic nie pamiętał z wieczoru kinowego. Był gotów zamiast niej iść do bunkra pełnego dzieci Hefajstosa, które pewnie nie mają o nim najlepszego zdania jako o śmiertelniku. Dla niewinnego zauroczenia starał się zaakceptować świat, w którym Afrodyta umieściła go bez jego zgody. To był prawdziwy Drake. Mało tego — to był Drake, którego zaczynała lubić.
— I bardzo dobrze, że cię mam. — Tym razem pomachała Drake’owi z dużo radośniejszą miną.
Chłopak, idąc w stronę bunkra, odwrócił się jeszcze na chwilę i krzyknął:
— Jesteś mi winna wieczór sam na sam! — A że zrobił to głośno, kilka głów odwróciło się w stronę Sileny i obrzuciło ją pełnymi zgorszenia spojrzeniami. Silena spiekła raka. Chociaż kątem oka zarejestrowała poruszające się sylwetki i szepty za jej plecami, uparcie wpatrywała się w plecy Drake’a, zastanawiając się, dlaczego to akurat jego wybrała Afrodyta. Musiało być w nim coś niezwykłego. Jednak na razie minęło za mało czasu, żeby zidentyfikować tę cechę.
Na razie Drake był zabawny, uroczy i świetnie całował. A to Silenie chwilowo wystarczało, nawet jeśli zamierzała potem go na oczach całego obozu rzucić. W takiej sytuacji Drake powinien przy niej wygłaszać takie teksty częściej. I głośniej. Żeby plotki doszły do domku Afrodyty, gdzie Drew pozieleniałaby z zazdrości.
Plan Sileny wszedł w życie i cieszyła się, że jak na razie wszystko idzie jak z płatka. Z uśmiechem na twarzy i wciąż zaczerwienionymi policzkami odwróciła się, żeby poszukać jakiegoś wygodnego miejsca, gdzie mogłaby rozłożyć bluzę, usiąść na niej i wpatrywać się w otwór prowadzący do Jaskini Hefajstosa.
Po pięciu minutach Silenie zaczęło się nudzić. Może nie była pierwszą chętną do wypełniania obozowych obowiązków czy też do ćwiczeń z walki sztyletem, ale lubiła mieć się czym zająć. W tamtym momencie samo patrzenie na drzwi bunkra jej nie wystarczało. Podniosła się więc, inaczej ułożyła bluzę i oparła się o pień drzewa. W ten sposób poszerzyła swoje pole widzenia. Mogła nie tylko obserwować miejsce, z którego powinien wyłonić się Drake, ale i pracujące dzieci Hefajstosa. I wydawało się to interesujące — poruszanie młotkiem z zawrotną szybkością, wyjmowanie z pasów na narzędzia niezliczonych ilości śrubek, podawanie sobie odpowiednich części o zwariowanych nazwach — ale Silenie szybko zaczęły się kleić oczy. Jesienne dni były chłodne, ale słońce nadal przebijało się zza chmur i padało prosto na nią, a bluza miło rozgrzewała jej plecy.
Tłumiąc wyrzuty sumienia, lekko przymknęła oczy. Nawet ziewnęła. W duchu modliła się więc, by Drake jak najszybciej przyszedł z powrotem. Nie mogła zasnąć pod drzewem jak ci od Hypnosa. Poza tym istniało zagrożenie, że w trakcie snu mogłaby otworzyć usta, co niestety czasem jej się zdarzało. Gdyby ktoś (a zwłaszcza Drake) zastał ją w takiej pozycji, nie mogłaby sobie wybaczyć. To zdecydowanie było na liście nieatrakcyjnych rzeczy do wyeliminowania.
Silena co jakiś czas leniwie otwierała oczy, starając się skupić na energicznych, pracujących osóbkach. Ile mogło minąć? Dziesięć minut? Piętnaście? Drake powinien zaraz wrócić. Jej wzrok przesuwał się z postaci na postać, zatrzymując się od czasu do czasu na interesujących osobach. Jeden z chłopaków, Mark, miał na przykład seksownie umięśnione ręce. Z kolei jego brat pracujący obok, którego imienia Silena zapomniała, dobrze prezentował się w swojej niedbale ułożonej ciemnej czuprynie. Z kolei pracująca przy dziwnym metalowym pudle Shane, Leo Valdez w wersji żeńskiej, miała bardzo ładne nogi. Część domku Afrodyty jej zazdrościła, dlatego kiedy Mitchell przechodził swoją inicjację, to Shane została jego ofiarą. Dziewczyna niewiele się tym na szczęście przejęła. Powiedziała tylko Mitchellowi, cytując dosłownie: spierdalaj. I to by było na tyle. A Mitchell tak się nie mógł po tym pozbierać, że do tej pory nie zagaduje do żadnej dziewczyny, która mu się podoba. Silena podejrzewała, że mimo wszystko coś czuł do Shane’y, ale nie chciał się przyznać, żeby nie robić domkowi wstydu. W końcu inicjacja dla dzieci Afrodyty była czymś naturalnym i, jak na złość, obowiązkowym.
Silena rzuciła okiem na wejście do bunkra, ale po Drake’u nadal nie było śladu, więc wróciła do spania pomieszanego z patrzeniem na pracę dzieci Hefajstosa.
I wtedy go zobaczyła.
Beckendorf wyszedł zza rogu swojego domku, gwiżdżąc pod nosem. Silena w panice chwyciła za kaptur bluzy i zarzuciła go sobie na głowę na tyle, na ile mogła, nie blokując sobie pola widzenia. Zmrużyła oczy, próbując dojrzeć, co niesie w rękach, ale była za daleko. Był ubrany w szarą koszulkę z długim rękawem i za duże na niego jeansowe spodnie, więc wyglądał prawie tak komicznie jak Leo. Była jednak między nimi jedna, zasadnicza różnica — na widok Leona Silena się uśmiechała, a na widok Beckendorfa serce zaczynało bić jej szybciej. Nic dziwnego, w końcu nieźle się przed nim wygłupiła. Nie mogła się na razie zmusić, żeby do niego podejść i chociaż wydukać „przepraszam”.
Charles podszedł do Marka i podał mu zawiniątko, z którego Mark wyjął coś, czego Silena nawet nie potrafiła nazwać. Teraz, gdy Beckendorf był bliżej, zauważyła na bokach jego koszulki ciemne smugi, które pewnie powstały przez wycieranie ubrudzonych smarem rąk. Charles podniósł wzrok, a Silena od razu się skuliła, klnąc na hełm Hadesa. Naprawdę chciała stąd zniknąć.
— Mam! — rozległ się donośny okrzyk. Chwilę później ktoś opadł na ziemię obok Sileny. — Kompletna lista. Nyssa kazała cię pozdrowić i powiedzieć, że w końcu znowu będziesz musiała wejść do bunkra, ale tym razem ci daruje wysługiwanie się mną. Mówiła, że te klucze na końcu może nie przydadzą się na teraz, ale na pewno je wykorzystają w przyszłości, więc jeżeli budżet pozwala to ona o nie prosi.
Silena szybko zdjęła kaptur i poprawiła rozczochrane włosy.
— Dzięki. Jesteś najlepszy — rzuciła zalotnie.
— Wiem — odpowiedział nieskromnie i nachylił się do pocałunku.
Silena zarzuciła mu ręce na szyję i zbliżyła swoją twarz do twarzy Drake’a, przygryzając kusząco wargę, po czym szybko go cmoknęła i od razu wstała. Drake wydał z siebie jęk zawodu. Córka Afrodyty pomachała listą, wyciągając do niego drugą rękę. Chwycił pewnie, drugą dłoń położył na jej talii. Silena nie wiedziała do końca, czy takie ciągłe bycie przy kimś i dotykanie się nawzajem jest czymś naturalnym. W każdym razie stanowiło to miłą odmianę. Drake był we wszystkim po prostu czarujący, w jego oczach nie pojawił się żaden złowrogi błysk, a w jego ramionach Silena czuła się, jak na ironię, bezpiecznie.
— Idziemy — rzuciła więc po swoich szybkich przemyśleniach z radością, ciągnąc za sobą Drake’a. W przypływie dobrego humoru dała mu jeszcze jednego buziaka, tym razem w policzek.
Schyliła się jeszcze po drodze po bluzę, a prostując się, złapała spojrzenie Beckendorfa. Nie spodziewała się, że po krzyku Drake’a i ich śmiechu Charles nawet na chwilę na nich nie spojrzy, ale nie sądziła, że będzie cały czas tak stał. Szybko przerwała kontakt wzrokowy, łapiąc się jak tonący tratwy Drake’a. A że Drake miał takie same czekoladowe oczy jak Charles — albo też Charles takie same jak Drake — poczuła się kompletnie rozstrojona emocjonalnie. W związku z tym pozwoliła Drake’owi wziąć się dla żartów na ręce i dać się porwać chwili.
W sumie nie wiedziała, czy czuje coś do Beckendorfa. Na razie liczyło się to, że zaczynała coś czuć do Drake’a.
Hm.
Jestem wam dużo winna. Dużo rozdziałów. Dużo przeprosin. Dużo... Nie wiem czego. Wszystkiego. Bo jestem tu pierwszy raz od sierpnia. I od sierpnia nie napisałam aż do teraz ani jednego gotowego rozdziału do wstawienia. Blokada? Znudzenie? Brak czasu? Te wymówki są marne i w zasadzie żadna z nich w pełni nie odzwierciedla sytuacji. Ale wiecie co? Walić to. Jestem tu, nie zapomniałam o OSS i to się liczy. Obiecałam, że to dokończę - i to zrobię. Potrzebuję tylko jak widać od czasu do czasu kopa w dupę i odpoczynku. :)
Kocham was, zwłaszcza tych, który nadal tu wchodzili i pisali "kiedy następny rozdział?". Bo ten był specjalnie dla was, wiecie? To mnie zmotywowało. To mnie zawstydziło. To sprawiło, że jestem.
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku. Oby 2016 był łaskawszy dla tego bloga.
Buziaki dla wszystkich - a zwłaszcza komentatorów.
Tak, to była marna próba zmuszenia cię do zostawienia komentarza. :) Więc DO IT!
Merr
PIERWSZA <3
OdpowiedzUsuńTu pojawi się komentarz ^^
Całkowicie zapomniałam!
UsuńW każdym razie coraz bardziej ciekawi mnie rola Drake'a i czy Sil w końcu wykorzysta go do swoich spraw czy nie. Czekam też na więcej spotkań Sileny i Charles'a (tylko niech następnym razem rozmawiają, a nie gapią się na siebie jak dwa matoły haha). Nie wiem, czy mam tu dużo do powiedzenia. Jak dla mnie mało się działo, więc fajnie by było, gdyby akcja się jakoś rozwinęła.
Pozdrawiam serdecznie,
Absailer <3
Druga :) fajnie że się zebrałaś bo uwielbiam tego bloga :)
OdpowiedzUsuńTrzecia! Jeszcze raz tak znikniesz to cię znajdę i zadzgam XD
OdpowiedzUsuńKo!entarz kreatywny jutro. Spaaaac
MERR!!! WRÓCIŁAŚ!!!
OdpowiedzUsuńDobra, opanowałam już emocje... ale serio, bardzo się cieszę, że dodałaś coś nowego. Przez ostatni czas wydawało mi się, że jakby czegoś brakowało w krajobrazie mojego życia. I puff, przeczytałam rozdział i wiedziałam, co to jest - OSS i Twój cudowny styl pisania.
Co do samej treści - podoba mi się, że Silena zaczyna czuć coś do Drake'a. Nawet jeżeli wykorzysta go do inicjacji, przynajmniej przez kilka rozdziałów będę mogła nacieszyć się Drileną (pozwolisz, że ochrzczę tak ten paring ;)).
Beckendorf... i jak zwykle nie wiem, co o nim myśleć. Z jednej strony preferuję Drake'a, jednak i w synu Hefajstosa jest to "coś"... I to, jak patrzył się na Silenę...
Kurczę no, musiałaś dać takich dwóch świetnych chłopaków?
Teraz czekam tylko na szczerą rozmowę pomiędzy Sil a Beckendorfem. Coś czuję, że będzie dobra, patrząc na to, jak zakończyło się ich ostatnie spotkanie na ognisku :D
No i Leoś! Boże, kocham go w OSS! Podniosłaś poziom jego uroczości (jeżeli istnieje takie słowo...) do maksimum. I kupuję go takiego ;)
Wiem, że widzisz mój nick zapewne po raz pierwszy, ale uwierz mi, to nie jest mój pierwszy komentarz na Twoim blogu. Jednak dzięki temu, że czytałam go, uwierzyłam sama w siebie... i jakoś tak wyszło, że niedługo po tym, jak dodałaś sierpniowy rozdział założyłam własnego bloga. Jestem bardzo Ci wdzięczna, bo właśnie głównie dzięki Tobie pomyślałam, że przecież każdy może spróbować swoich sił w pisaniu ;)
Tak więc gorąco zapraszam Cię na mojego bloga (non-canon-ships-are-better.blogspot.con). I, tak, wiem, wszyscy czytają teraz Dramione, ale nie mogłam powstrzymać się od tego, by to o nich napisać pierwsze ff. Ale już przygotowuję Octachel i Thaluke :)
Dobra, zupełnie odbiegłam od temtu, rozdziału...
Nie opuszczaj już nas nigdy, Merr!!!!!
Johanna Malfoy (vel. ~Mrs. Wilde) - Twoja wielka fanka :*
O kurczę, moja pisanina w krajobrazie życia? To coś nowego! Dziękuję <3
UsuńA nazywaj jak chcesz. Sukces, że komuś chce się to robić :) Dostać nazwę paringu to jak... Nawet nie wiem co. Ale z pewnością coś dobrego, skoro fandomy żyją z wymyślania nazw :)
Nicku faktycznie nie poznałam, ale Mrs. Wilde już tak, więc od razu banan na twarzy. Jestem mega zaszczycona, że mogłam być dla kogoś chociaż małą inspiracją, serio! Chociaż Dramione nie czytuję, postaram się znaleźć chwilę i poczytać. Na pierwszy rzut oka już widzę, że jest dobrze, ale muszę mieć czas się zapoznać, bo widzę, że dość często dodajesz rozdziały. Bardzo dobra umiejętność, której niektórzy powinni się nauczyć... ;)
Buziaki
M.
Ponieważ ktoś u góry napisał wszystko co mogłabym powiedzieć to powiem tylko : świetny rozdział i spytam: kiedy następny
OdpowiedzUsuńA ponieważ święta już minęły to szczęśliwego nowego roku.
Dziękuję, Tobie również szczęśliwego 2016 :)
UsuńNowy rozdział na pewno się pojawi w czasie krótszym niż tym między rozdziałami 16 i 17 :)
Ciesze sie, ze pojawiła die nowosc, choc troche smutno, ze nie dałaś tak długo żadnej informacji... No ale coz. Widzę, ze Selena sobie całkiem dobrze radzi z Drakiem, a ten jakoś wyjątkowo szybko przyzwyczaił sie do świata herosów i chyba dobrze sie w nim czuje. Ciekawe, czy dziewczynie ot tak sie uda go rzucić... Jakoś watpię.... Bo nawet jakby go nie polubiła, byłoby jej trudno, a jako ze zaczyna go lubić, nawet jeśli nie jest to takie uczucie jakie rozwija wobec B., jak mniemam, bedzie jeszcze gorzej... Ech, ciężka sprawa. Leo jest denerwująco zabawny i sama nie wiem, jaki bardziej xd czekam na osiemnastkę, życzę dużo weny i zapraszam na nowosc na zapiski-Condawiramurs :)
OdpowiedzUsuńCześć!
UsuńJeżeli chodzi o informacje, dodawałam coś od czasu do czasu - na Facebooku :) Mam stronę, do której można znaleźć link w zakładkach bloga oraz widget, który widać w wersji na komputer w prawym pasku.
Na pewno do Ciebie zajrzę. xoxo
Jejjj !!! Wróciłaś :D
OdpowiedzUsuńSpoczko, wybaczamy brak weny i czasu- w końcu wszyscy to znamy ;)
Świetny rozdział. Oby więcej takich było ^^
Wiem, że krótko, ale się spieszę na film xD
Xoxo ;*
Annabell di Angelo :>
Czasami mam wrażenie, że na blogach jest więcej przepraszania i gadania o braku weny niż sensownego pisania :) Może kiedyś uda się to zmienić...
UsuńDziękuję bardzo za pozytywny komentarz!
A z ciekawości: na jaki film się wybrałaś? :)
M.
Wiesz, że też to ostatnio zauważyłam? Smutne :/
UsuńAle ej, od czego są w końcu herosi? :D Zmieńmy świat!! :D xD
Nie ma sprawy ;)
A wybrałam się na film pt.: ,,Więzień Labiryntu. Próby Ognia"
Poolecam. Jest mega *-* I już niedługo zabieram się za książkę :3 :D
Xoxo ;*
Annabell di Angelo
To co, ja jak zwykle z opóźnieniem, nie? Chyba zrobię z tego tradycję. Wiesz, po-świąteczne posiadówki, Sylwester, jeszcze robiłam koleżance tort, bo 31 ma urodziny, potem odsypianie Sylwestra, a w międzyczasie jeszcze ganiałam za sukienką na studniówkę, a w ogóle to niech poniedziałek przestanie istnieć... No dobra, koniec tłumaczeń, bo zaraz staną się większością komentarza. Czas na rozdział!
OdpowiedzUsuńPewnie już o tym wspominałam, ale myślę, że nie zaszkodzi, jeśli się powtórzę - kocham obozowe życie w Twoim wydaniu :) Po prostu jest takie wielowymiarowe, idealnie wszystko oddajesz: panujące zasady, zadania półbogów, domki, różne sprawy... Bardzo mi się podoba :) Wiesz, niektórym zdarza się zapominać, że w Obozie istnieje jeszcze ktoś poza ich postacią i że "każdy setting ma swoje prawa" - ja sama tak mam. Ale Ty na szczęście jesteś od tego jak najdalsza :) Brawo! I osobiście dalej jestem przeciwna Silenie i Drake'owi. Nawet gdyby nie chodziło tylko o wykorzystanie go. A że chodzi, to jestem jeszcze bardziej przeciwna. Ale chyba nie ma co liczyć, że Silena wybije to sobie z głowy, przynajmniej w najbliższym czasie. No nic. Idąc dalej, uwielbiam Twojego Leo. I jego relację z Sileną Cudo po prostu :) Świetnie go kreujesz, także za to również brawka. Dobra, to urocze, że Drake zszedł na dół zamiast Sil. Ale nadal nie jestem do niego przekonana. Chyba się uprzedziłam czy coś... I w sumie gdybym ja nagle się dowiedziała, że banda fikcyjnych postaci istnieje i w dodatku są bogami albo potworami, to bym była zbyt zajęta zwiewaniem gdzie pieprz rośnie, żeby jeszcze z kimś flirtować. A że na dodatek w tym wszystkim maczała palce Afrodyta, to... No, ja tylko czekam, aż coś pójdzie bardzo nie tak. Bo jak nic pójdzie. I to znając ciebie w najbardziej niespodziewanym momencie i w najbardziej niespodziewany sposób. Shane i Mitchell... Bardzo spodobała mi się ta historia. W ogóle uwielbiam, że dajesz takie wstawki, nawet jeśli później nie mają większego związku z fabułą, bo dzięki temu stworzony przez Ciebie świat jest głębszy i bardziej rzeczywisty. Ha, ha, Backendorf się patrzył! Sorry, oficjalnie jestem "Team Charles" ;) I nawet końcówka, choć brzmiała pięknie, tego nie zmieniła :)
Not to co, happy new year, nie? Obyś cieszyła się każdym, pojedynczym dniem, ale również abyś codziennie robiła malutki kroczek, który przybliży Cię do realizacji marzeń. Abyś za rok mogła spojrzeć wstecz i stwierdzić, że to był dobry czas, który dobrze wykorzystałaś. I w ogóle wszystkiego naj! :D Omnia optima... Czy jakoś tak... Whatever ;)
Ściskam i życzę weny,
Lakia
Merr pięknie piszesz! Oby tak dalej! Błagam pisz kolejny! Czekam z niecierpliwością :D
OdpowiedzUsuńMerr pięknie piszesz! Oby tak dalej! Błagam pisz kolejny! Czekam z niecierpliwością :D
OdpowiedzUsuńKocham OSS, ale jedyny mój zarzut to to, że w momencie, w którym się wciągam, rozdział się kończy :p Życzę Ci (sobie), żeby następny rozdział pojawił się jak najszybciej, weny! :)
http://shadowhunters-ff-p.blogspot.com/2016/01/lba-po-raz-drugi.html?m=1
OdpowiedzUsuńMam zaszczyt nominowania cię do LBA!
Więcej informacji u mnie na blogu!
Bogowie są podobni do ludzi. Także się śmieją, kochają, nienawidzą i mszczą. Jednak oni nie mają zahamowań. Aby ocalić najdroższego przyjaciela potrafią zabić swoich towarzyszy, aby się zemścić zniszczą połowę świata.
OdpowiedzUsuńMożna ich podzielić na dwie strony konfliktu: tą jasną i tą ciemną. Przynajmniej w teorii. Oni wszyscy, niezależnie od pochodzenia, są tacy sami. Nie należy im ufać. W praktyce, każdy dba tu tylko o siebie, o swoją pozycję i moc, nie przejmując się tym, że kogoś rani. Oczywiście istnieją wyjątki, lecz znikają one w morzu ambicji i żądzy władzy.
Chciałabym wam opowiedzieć historię panteonów, historię bogów. Choć rozgrywała się ona tysiące lat wcześniej, ma wpływ na to, co dzieje się teraz. Bo bogowie nie wybaczają, nie zapominają. Ich rozgrywka trwa nadal, ale ważne są także ich pobudki. Nie wszystko jest tak jasne, jak się wydaje. Przeczytajcie, zrozumcie. Może to uratuje wam dziś życie, bo ciemność i chaos nadciągają.
I spróbujcie im wybaczyć.
Jeśli masz ochotę, to zapraszam :)
Pozdrawiam,
Mentrix
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award :) Wszystkie informacje znajdziesz na naszym blogu http://we-want-to-dream.blogspot.com/2016/06/liebster-blog-awards-1.html. Z góry bardzo dziękujemy ;D
OdpowiedzUsuń~Gwiazda i NightLady z bloga We're All Mad Here