Słońce przebiło się przez zasłony znacznie
wcześniej, niż Silena by chciała. Z jękiem odwróciła się od okna i zarzuciła na
głowę kołdrę. Chwilę leżała w takiej pozycji, ale zrobiło jej się za gorąco,
więc odrzuciła nakrycie. Przekręciła się na brzuch, wyprostowała nogi. Potem
zwinęła się w kłębek. Znowu jęknęła. Kręcenie się na łóżku w żaden sposób nie
pomogło. Cały czas nie mogła zasnąć, a promienie słońca paliły oczy. Miała
wrażenie, że jeżeli dalej będzie je tak mrużyć, to dorobi się wielu zmarszczek
szybciej niż powinna.
Silena naprawdę nienawidziła wstawać.
Przerzuciła nogi nad zmiętą w kulkę kołdrą.
Wstała z łóżka powoli, bo bała się zawrotów głowy. Potem powlokła się na
krzesło stojące przed toaletką i spędziła dłuższy czas przed lustrem,
doprowadzając do porządku włosy. Przebiła się przez tłum szykujących się na
śniadanie sióstr i braci, żeby umyć zęby w łazience. Pociągnęła rzęsy tuszem. Ubrała
się. Na koniec uśmiechnęła się do siebie w lustrze i z tym samym dziarskim
wyrazem twarzy wyszła przed Domek Afrodyty, gdzie czekała na nią Annabeth.
— Eos dobra — przywitała się Annabeth,
przyciskając do siebie Silenę podczas uścisku.
"Eos dobra" było dziennym odpowiednikiem
"Dobranyks". W końcu w świecie, w jakim żyły, musiały się dostosować
do oddawania czci bogom. Takie powiedzonka nic nie przeszkadzały — a mogły
wręcz zaskarbić im przychylność bogiń, którym w ten sposób okazywały szacunek.
— Eos dobra — odpowiedziała Silena, nadal się
uśmiechając. Wykrzywione ku górze kąciki ust potrafiły zamaskować nawet
najbardziej skrywane uczucia. — Jak się spało?
Ruszyły ścieżką w stronę stołówki. Chociaż nie
mogły jadać przy jednym stoliku, nic nie stało im na przeszkodzie, żeby chociaż
nawzajem się do tych stolików odprowadzały.
— Nawet dobrze. Chociaż zza ściany pokoju moich
braci dobiegało chyba jeszcze więcej głośnych chrapnięć niż zwykle, więc nie
jestem pewna, czy spałam tyle, ile powinnam.
— Biedactwo. — Silena stłumiła śmiech. Wiedziała,
że Annabeth poczułaby się urażona. Jej przyjaciółka poważnie wszelkie sprawy
związane ze zdrowym stylem życia. Uparcie twierdziła, że mózg pracuje lepiej
przy ośmiu do dziewięciu godzin snu, więc każdy powinien znaleźć czas, by właśnie
tyle spać. A jeżeli chodzi o sprawny umysł, kłótnie z dzieckiem Ateny naprawdę
nie miały sensu.
— Nie powstrzymuj się, Sil. Widzę, że nie
traktujesz moich rad poważnie. — Annabeth lekko uniosła podbródek. — Pamiętasz?
Poniżej ośmiu godzin mamy zaburzoną koncentrację. Powyżej dziewięciu stajemy
się leniwi i jeszcze bardziej ospali, a...
— ... A od ośmiu do dziewięciu jest idealnie —
dokończyła za nią Silena. — Wiem.
Annabeth wydawała się zadowolona z faktu, że jej
przyjaciółka wciąż pamięta. To było coś w rodzaju małego testu, który Silena
zdała. I to co najmniej na piątkę.
Chwilę szły w ciszy, podziwiając przebijające się
przez liście promienie słońca. Chociaż Silena nie przepadała za pobudkami przed
ósmą rano, musiała przyznać, że budząca się przyroda jest godna podziwu,
powietrze jest świeższe niż około godziny dziesiątej — o której chciałaby
wstawać — a spokoju panującego w Obozie nie da się nie kochać. Jedzące
wcześniej śniadanie domki Ateny, Afrodyty i Demeter oznaczały, że domki Aresa,
Hermesa i Dionizosa jeszcze śpią. Nie mogło być lepiej dla pragnących ciszy i
spokoju o poranku.
Zza zakrętu wyłoniły się stoliki. Na każdym
rozłożono już stosy talerzy i komplety sztućców. Obozowicze, którzy już
przybyli na miejsce, pomagali rozstawiać soki i wodę do picia oraz owoce, które
można było ze sobą wziąć i zjeść później, na przykład podczas pracy na polach
truskawek. Silena zawsze toczyła zacięte walki o jabłka. Pamiętała, jak pewnego
razu zabrała ostatnie chwilę przed Drew. Kiedy Silena zwinnie położyła owoc na
swoim talerzu, jej siostra zastygła z wyciągniętą nad półmisek ręką. I głupią
miną, która wręcz mówiła: "cholera".
Silena uśmiechnęła się do swoich wspomnień. Jeden
z niewielu momentów, w których udało się jej — chociaż w małym stopniu — wygrać
z Drew. Niestety w większości przypadków to siostra ją upokarzała. Na przykład
wtedy, kiedy podczas jednej Bitwy o Flagę użyła Sileny jak żywej tarczy, co
skończyło się leżeniem w łóżku z obolałymi różnymi częściami ciała i poczuciem
beznadziei. Gdyby nie Drew, Silena mogłaby zdobyć flagę. A tak Domek Afrodyty
znowu został wyzwany od porcelanowych laleczek. Walka ze stereotypami była
bezsensowna, więc wtedy Silena po raz pierwszy cieszyła się, że nie mogła
wychodzić z łóżka; inaczej musiałaby słuchać okropnych obelg i tłumaczyć, że
przecież stara się namówić rodzeństwo do dbania o treningi. Inna sprawa, że jej
wysiłki spełzały w większości na niczym, bo zaczęła się rozprzestrzeniać
"moda na Drew" — ukrywanie się z kolorowym czasopismem w dłoniach
tam, gdzie nikt nie szuka.
Annabeth pomachała Silenie ręką przed oczami.
— Ziemia do Sileny! — roześmiała się. —
Odpłynęłaś.
— Może w ogóle się tak naprawdę nie obudziłam? —
zasugerowała Silena.
Annabeth nie odpowiedziała. Wiedziała, że to było
pytanie retoryczne.
Stanęły koło stolika należącego do domku
Posejdona, obecnie pustego. Percy miał to szczęśnie w nieszczęściu, że mieszkał
sam. Sprawiało to jednak, że w przeciwieństwie do licznych domków mógł
wybierać, kiedy je posiłek. W rezultacie nigdy nie widziano go na stołówce
wcześniej niż o dziewiątej.
— To którą z nas dzisiaj odprowadzamy? — spytała
Annabeth.
Silena przysiadła na krześle i zastygła w pozie
przypominającej rzeźbę "Myśliciela". Wbiła wzrok w przyjaciółkę i
rzekła podniosłym tonem:
— Oto jest pytanie.
Annabeth zaniosła się śmiechem.
— Dobra, wygrałaś. Dzisiaj moja kolej.
Przy stoliku Afrodyty siedziała już Lacy i dwójka
najmłodszych półbogiń obecnych w Obozie — bliźniaczki Chloe i Zoe o buziach jak
aniołki i brązowych loczkach. Miały zaledwie sześć lat. Ich ojciec
najwidoczniej nie mógł się pogodzić ze świadomością, że ma dziecko z boginią. A
dwójka już go przerosła. Dziewczynki trafiły więc do Księgi Rekordów Chejrona
nie tylko jako najmłodsze "nabytki", ale również najmłodsze
całoroczne. Tym samym przebiły nawet Annabeth, która trafiła do Obozu, gdy
miała siedem lat.
Z twarzy przyjaciółki nie dało się nic wyczytać.
Mimo to Silena podejrzewała, że Annabeth nadal ubolewa nad straconym rekordowym
wpisem na widok Chloe i Zoe.
— Cześć, Sil! Cześć, Annabeth! — Lacy już od
samego rana była pozytywnie nadpobudliwa. — Jak się spało? Dobrze? Mam
nadzieję, bo ja jestem wypoczęta jak nigdy. Sądzę, że wcześniejsza pobudka
dobrze mi robi. Poza tym im mniej śpię, tym więcej mogę rozmawiać z tymi,
których bardzo lubię, a wy macie to szczęście, że się do tego grona zaliczacie.
—Też cię bardzo lubię, Lacy — oznajmiła Annabeth
wyszczerzonej siostrze Sileny, lekko targając ją po włosach.
Lacy uśmiechnęła się jeszcze promienniej. Jeśli
to możliwe.
— Skoro tak... Myślę, że mogę ci dać w takim
razie trochę soku pomarańczowego dla twojego stolika. Ukradłam w trakcie
przenoszenia cały dla nas, bo znika codziennie jak jabłka z półmiska, ale mogę
ci odstąpić jedną butelkę. Tylko nie dawaj jej Malcolmowi, bo najpierw wydusi z
ciebie gdzie są pozostałe butelki, a potem do mnie przyjdzie i wszystko wypije.
Annabeth z wdzięcznością przyjęła sok od Lacy.
Ostatnio akcje pod tytułem "Przyjdź wcześniej na śniadanie i zabierz innym
domkom co dobre, zanim inni zabiorą tobie" najwidoczniej stały się bardzo
popularne.
Annabeth nachyliła się lekko w stronę niższej
córki Afrodyty i szepnęła:
— Widziałam, jak Miranda chowała pod stół Demeter
masło orzechowe.
— Co za... — Reszty słów Annabeth i Silena nie
usłyszały, bo Lacy popędziła do Demeter po swój ulubiony przysmak. Mimo to
widziały, że usta jej się nie zamykają. Lacy nie dało się nie lubić.
Silena ogarnęła wzrokiem stołówkę. Mimo że
przyszły z Annabeth przed ósmą, między miejscami dla trzech domków kręciło się
już sporo półbogów, a prawie wszystkie rzeczy zostały już przez nich
porozkładane na stołach. Uznała więc, że bez wyrzutów sumienia może usiąść na
swoim stałym miejscu. Klapnęła na ławkę z westchnieniem ulgi, po czym wskazała
miejsce obok siebie Annabeth.
— Możesz usiąść — zachęciła przyjaciółkę. — Do
ósmej zostało jeszcze trochę czasu.
Annabeth rozejrzała się podejrzliwie po stołówce.
Zasady głosiły, że jadło się wyłącznie przy stolikach ze swoim rodzeństwem; nie
mogła się więc przysiąść do stolika Afrodyty. Z drugiej strony nikt nic nie
mówił o miejscach zajmowanym poza posiłkami. Annabeth wzruszyła ramionami i już
miała usiąść, kiedy zobaczyła idącą do stolika Afrodyty postać i zamarła z
ugiętymi lekko kolanami.
— A ten co tu robi o tej porze?
Silena wydała z siebie bliżej nieokreślone mruknięcie.
Nie chciała się przyznać, że powiedziała Drake'owi, o której godzinie je
śniadanie. I że w podtekście kryła się sugestia, że może on przyjść i z nią
porozmawiać.
— Cześć. Silena, Annabeth — Drake podszedł do
nich, włożył ręce w kieszenie i krótko skinął głową. Silena zauważyła, że jego
mokre włosy sterczą na wszystkie strony, co nadawało mu zawadiacki wygląd. W
świetle poranka wydawał się sympatyczny. I zerwał się wcześniej z łóżka dla
niej.
— Eos dobra — odpowiedziała mu, uśmiechając się
lekko. Starała się patrzeć mu prosto w oczy. W końcu musiała przemóc swój
instynkt samozachowawczy; wiedziała już, że Drake nie był odpowiedzialny za
żadne wydarzenie z Tamtej Nocy. Wszystko było winą Afrodyty, jej matki. Nie
musiała się więc niczego obawiać z jego strony.
— Eos dobra — zawtórowała Silenie Annabeth. —
Wyspałeś się?
— O ile można się wyspać w Wielkim Domu ze
świadomością, że w tym samym budynku śpi mityczny bóg Dionizos to tak, spałem
całkiem nieźle — rzucił z sarkazmem.
Tym razem uśmiech Sileny nie był wymuszony. Drake
naprawdę ją rozbawił.
— Współczuję ci Pana D. jako lokatora —
powiedziała szczerze.
— Nie jest aż tak źle. — Wzruszył ramionami. —
Dionizos może i trochę chrapie, ale przynajmniej nie chodzi w nocy do toalety.
Więc kiedy już zasnę, nic mnie nie budzi.
Annabeth wyglądała, jakby połknęła coś
nieświeżego. Silenie wydawało się, że chce wygłosić jakąś uwagę odnośnie
mówienia z szacunkiem o bogach. W końcu Drake trochę pokpiwał z Dionizosa, a
nie ma nic gorszego niż pokpiwanie z Olimpijczyka. Annabeth otwierała usta i
zamykała na przemian, ale w końcu nic nie powiedziała.
Może to i dobrze. W końcu Silena już
przyzwyczaiła się do wywodów Annabeth i wiedziała, że kiedy mówi, nie wolno jej
przerywać — chyba że wiedziało się, jak dokończyć rozpoczętą myśl. Wtedy
zdobywało się u Annabeth dodatkowe punkty. Znając jednak życie, Drake zacząłby
z nią dyskutować. A z Annabeth się po prostu nie dyskutowało. Ona wiedziała. I
tyle.
Silena postanowiła szybko się wtrącić, zanim
Annabeth zdążyłaby jednak zmienić zdanie i palnąć wykład o szacunku dla
wszystkich bogów i bogiń tego świata:
— Przy którym stoliku jesz śniadanie?
Drake się zmieszał.
— Ostatnio siedziałem z dziećmi Hefajstosa. Ale
skoro wstałem wcześniej, a ich jeszcze nie ma, to chyba znaczy, że mogę zjeść
gdzie chcę.
Jedno spojrzenie na twarz przyjaciółki
wystarczyło Silenie, żeby stwierdzić, że tym razem Annabeth nie powstrzyma się
od wygłoszenia monologu. Westchnęła.
— Zasady mówią, że posiłki jesz z domkiem, do
którego należysz. A skoro śpisz w Wielkim Domu, a nie masz żadnego domku,
powinieneś jeść przy jednym stole z Panem D. Nie możesz zjeść z naszymi
domkami. Ani Afrodyty, ani Ateny, ani nawet Demeter, chociaż to ona jest
boginią plonów i teoretycznie powinno być tam więcej jedzenia niż na innych
stołach.
— Mam jeść z Dionizosem? Nawet gdybym chciał, nie
pozwoliłby mi na to.
Silena zamarła z ręką zasłaniającą usta w pół
ziewnięcia. Odwróciła się gwałtownie do Annabeth i popatrzyła na przyjaciółkę z
zaciekawieniem.
Annabeth za to patrzyła na Drake'a. Długo i
intensywnie.
— To poczekaj, aż skończy — wycedziła.
Chłopaka uratowało bicie zegara oznaczające
godzinę ósmą. Annabeth była zmuszona powiedzieć "smacznego" i udać
się do swojego stolika, gdzie dzieci Ateny już zabierały się za jedzenie.
Silena nie wiedziała, czy to geny bogini mądrości sprawiały, że wszystkich
mieszkańców domku numer sześć cechowała punktualność. W rezultacie domek Ateny
był jedynym domkiem, który zasiadał do śniadania w pełnym składzie.
Przykładowo Silena przy swoim stole widziała
zaledwie połowę rodzeństwa. Nie miała jednak wątpliwości, że ściśle związana
była z tym długa kolejka do łazienki. Domek Afrodyty miałby szansę się wyrobić
na czas, gdyby śniadanie serwowano o dziesiątej.
Drake nadal stał obok Sileny, niepewny, co ma
zrobić. Silena dostrzegła, że chłopak nerwowo przestępuje z nogi na nogę.
Nakazała sobie w duchu wziąć się w garść. W końcu sama go tu zaprosiła.
Dziarskim ruchem chwyciła talerz i wstała ze
swojego miejsca, żeby ze szwedzkiego stołu wziąć wszystko, co było jej
potrzebne do dobrego śniadania. Uśmiechnęła się do Drake'a tym samym uśmiechem
co w Starbucksie, lekko wydymając usta. To był uśmiech flirciary. Najlepszy, na
jaki Silenę było stać, a zarazem najskuteczniejszy — co tylko potwierdzał fakt,
że nie musiała nawet mówić Drake'owi, żeby za nią poszedł. Złapał leżący obok
talerz i podreptał za nią, jakby ciągnęła go na niewidzialnej lince.
— Jak się dzisiaj czujesz? Lepiej niż wczoraj? —
zagadnął, kiedy Silena nakładała sobie na talerz biały ser ze szczypiorkiem.
Przytaknęła.
— Wczoraj byłam trochę nerwowa. Nawet bardziej
niż trochę — powiedziała usprawiedliwiająco. — Nagromadziło się we mnie trochę
emocji i dlatego się rozpłakałam. Jeszcze raz cię przepraszam, że musiałeś na
to patrzeć.
Drake lekko trącił jej rękę.
— Następnym razem po prostu wypłacz się w moją
koszulkę.
Silena gorzko uśmiechnęła się do siebie w
myślach. Drake był urodzonym flirciarzem. Dobrze wiedziała, co robi, uwodząc go
wtedy, w Starbucksie. A skoro nie pamiętał niczego, co się stało po kinie...
Musiał być pewien, że Silena się nim interesuje. Nawet jeśli za każdym razem,
kiedy go widziała w Obozie Herosów, dziwnie reagowała i zaczynała ryczeć.
Na szczęście mogła to zrzucić na karb nerwów, a
Drake niczego się nie domyślał.
— Będę pamiętać — przyrzekła.
Stali chwilę w milczeniu, nakładając na talerze
kolejne składniki. Silena wybrała pomidora, Drake ogórka. Miała ochotę
wybuchnąć śmiechem na myśl, że przeszkadza jej, że chłopak wybrał inne warzywo.
W końcu każdy wiedział, że pomidory są lepsze. Nawet Clarisse zgadzała się w
tej kwestii z Sileną.
Drake dopełnił wielką górę jedzenia na swoim
talerzu, dokładając na sam wierzch jeszcze jedną, dodatkową kromkę chleba.
Potem wycofał się z kolejki, pozwalając przejść innym obozowiczom. Silena
doceniła, że cierpliwie na nią czekał, aż sama skończyła nakładać swoją
śniadaniową porcję. Miała szczęście, że zdążyła na rzodkiewkę. Zwykle wyjadały
ją dzieci Demeter, ale tym razem chyba większość zaspała.
Drake żartobliwym ruchem podał Silenie swoje
ramię. Dziewczyna cicho parsknęła. Zaraz jednak przełożyła talerz z jednej ręki
do drugiej i chwyciła ramię Drake'a. Razem wrócili do stolika Afrodyty, gdzie
Silena zajęła swoje miejsce. Chłopak nawet nie pytał, czy może obok niej
usiąść. Po prostu usiadł.
Silena nie wiedziała, czy taka bezczelność jej
przeszkadza czy imponuje. Zresztą nie miała czasu się nad tym zastanawiać; była
zajęta wyjaśnianiem Lacy na migi, że o Drake'u opowie jej później. Miała niemal
sto procent pewności, że siostra będzie chciała od niej wszystko wyciągnąć.
Normalnie takie zainteresowanie wywołałoby u Sileny gęsią skórkę. Sama myśl o
rozmowie na temat adoratora była po prostu podniecająca. Ale tym razem
oznaczało to tylko i wyłącznie kolejne kłamstwa dla kolejnej bliskiej osoby.
Odwróciła wzrok od Lacy, skupiając się na kanapce
z sałatą i pomidorem.
— Nie wiem czy powinienem pytać, ale... — Drake
się zawahał. — Jak twoja sytuacja w rodzinie? Coś się polepszyło? Czy jest tak
źle, że musiałaś uciekać do Obozu?
Silena przez chwilę patrzyła na niego z głupią
miną, usiłując sobie przypomnieć, kiedy z nim rozmawiała o tacie czy Maryse.
Sekundę później miała już przed oczami drogę do kina i ich rozmowę. Wtedy Drake
jeszcze był sobą czy powoli przejmowała go Afrodyta? Przypomniała sobie jedno
zdanie, które wypowiedział. Coś o tym, że jego ojciec bił matkę. Nie wiedziała,
czy powiedział to sam z siebie, czy Afrodyta go do tego popchnęła, ale czuła,
że powinna go o to zapytać. Chociażby po to, żeby go lepiej poznać, sprawić,
żeby się w niej zakochał, a potem go rzucić. Cholerna inicjacja.
Przez chwilę głowiła się, jak by tu
dyplomatycznie odpowiedzieć. W końcu nie mogła wyjawić, że nie uciekała przed
rodziną, a przed gwałcicielem, którym jest, cóż, sam Drake. Nie chciała też
mówić o brakującej fotografii w albumie, bo czuła, że jest gotowa obdarzyć
chłopaka takim zaufaniem. Ale przecież wiedział o jej niechęci do Maryse i o
tym, że miała wrażenie, że odkąd ojciec się z nią spotyka, zaczął ignorować
Silenę. Mogła tylko wzruszyć ramionami i powiedzieć:
— Nie jest źle. — A potem cisza. Tyle myśli, a
tylko trzy słowa.
— Skoro nie jest źle, to dobrze — powiedział
Drake. Silena uśmiechnęła się do niego na tę grę słów i przytaknęła.
Ugryzła pierwszy kęs kanapki, chwilę pogryzła i
przełknęła. Wpatrywała się chwilę w swój talerz. W końcu zebrała się na odwagę,
zwróciła twarz w stronę Drake'a i wypaliła:
— Opowiedz mi o swojej rodzinie.
Drake zamarł. Od razu jednak się zorientował, że
jego reakcja była jednak odrobinę zbyt gwałtowna, więc rozluźnił napięte mięśnie.
— Nie ma o czym opowiadać. Jestem jedynakiem z
przedmieścia, który chodził do nudnego przedszkola, nudnej podstawówki i nudnej
szkoły średniej, a teraz spędzał najnudniejsze wakacje życia, pracując w
Starbucksie. Chociaż może jednak nie takie nudne, skoro można spotkać w takich
kawiarniach dziewczyny, które sprawiają, że zapominasz o całym świecie. —
Uniósł jedną brew i się uśmiechnął.
Silena pomyślała, że zręcznie umie zmieniać
temat. Więc pewnie ta informacja o tym, jak jego ojciec traktował matkę była
prawdziwa. A Afrodyta ją wykorzystała, żeby pokierować Drakiem. Silenę zalała
fala współczucia. Postanowiła, że nie będzie dalej drążyć. Każdy miał prawo do
tajemnic, a to, że jej matka do zrealizowania swojego planu wyjawiła część
sekretów Drake'a nie oznaczało, że Silena miała kierować się tym samym.
Podjęła więc jego grę.
— I to dosłownie. A potem odkrywasz, że świat, w
którym żyjesz, jest tak naprawdę zupełnie innym światem.
— Bo rządzą nim siły potężniejsze od zwykłych
śmiertelników — uzupełnił.
— Jak w ten sposób o tym myślę, to naprawdę
wygląda to jak powieść dla młodzieży — powiedziała Silena, przechylając głowę.
Nigdy o tym nie myślała w ten sposób, ale faktycznie żyła w świecie młodych
bohaterek powieści, które odkrywały, że istnieje magia, potwory i misja, którą
muszą wypełnić. Jej misją było utarcie nosa pięknej Afrodycie,
bogini-manipulatorce. Jej książka nazywałaby się Zemsta córy. A na okładce znajdowałaby się...
— Czyli jestem bohaterem, który odkrywa drugie dno świata i znajduje w nim miłość?
— spytał Drake, patrząc na Silenę takim wzrokiem, że wygląd okładki został
nagle zepchnięty na drugi plan.
Nie mogła uwierzyć, że to działa. Drake nadal ją
podrywał. Po chorej interwencji jej matki, po niezliczonych łzach i z pozoru
bezsensownych rozmowach on ciągle jej chciał. Przyszedł tu dzisiaj dla niej,
interesował się jej rodziną i siedział z nią przy stole.
Zemsta
córy autorstwa Sileny Beauregard mogłaby być bestsellerem.
— Najwyraźniej tak. W końcu jesteś w Obozie
Herosów, którego nie ma na mapach i zwyczajni śmiertelnicy nie są w stanie go
dotrzeć. Dostałeś błogosławieństwo mojej matki, więc jesteś dosłownie wybrańcem
bogini. Nie wiem czy masz tu jakąś misję do spełnienia, ale na pewno samo
zobaczenie Obozu jest wielkim zaszczytem.
— I jesteś tu ty — dodał Drake, cały czas
wpatrując się w Silenę, która oblała się rumieńcem.
— Z kina do miejsca, które nie powinno istnieć —
wyszeptała.
I nagle wyobraziła sobie, że faktycznie mogłoby
tak być. Co by było, gdyby randka się udała? Może Afrodyta interweniowała, bo
nie pragnęła szczęścia Sileny. Przecież żeby Silena mogła dorównać jej
najlepszej córeczce, Drew, musiała przejść inicjację, a gdyby odnalazła miłość,
nie chciałaby tego robić.
Ale było już za późno. Podjęła decyzję.
Silena skończyła kanapkę i wzięła z półmiska
jabłko, po czym się w nie wgryzła ze smakiem. Był to najlepszy owoc, jaki
kiedykolwiek jadła.
Jak informowałam na Facebooku, mam remont w domu i rozwalone gniazdko do internetu, więc nie miałam jak dodać rozdziału. Teraz dopiero wróciłam z Włoch i jestem u przyjaciółki, gdzie dorwałam jej komputer, więc... W końcu jest! Mam nadzieję, że warto było czekać.
Zaczęłam już pisać kolejne rozdziały i planować końcówkę historii, więc wersja PDF opowiadania jest na bieżąco edytowana. Na pewno ją dostaniecie, więc od razu możecie się zastanowić, jakie dodatki mogłabym do niej dołączyć specjalnie na Wasze życzenie.
Jak zwykle czekam na komentarze - chętnie odpowiem! :)
Pierwsza ;)
OdpowiedzUsuńJej, w końcu nowy rozdział! Nie mogłam się doczekać. Codziennie sprawdzałam, czy już jest, aż tu w końcu dzisiaj - niespodzianka!
Rozdział jak zwykle idealny - nie mam się do czego przyczepić. Gdyby wujek Rick pisał tak jak ty, może nie rzucałabym z furią książkami po pokoju.
Ten rozdział sprawił, że chyba naprawdę zaczęłam shipować Drake'a i Silenę. Serio, według mnie świetnie pasują. A Beckendorf niech pójdzie się bujać XD.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział (mam nadzieję, że dodasz szybko, bo po ostatnim fanfiction, które czytałam, mam strasznego kaca książkowego i OSS musi mnie wyleczyć)
Życzę weny! Twoja wielka fanka ~Mrs. Wilde
A więc to z Twoich wyświetleń tak się cieszyłam! :)
UsuńA z jakiego powodu rzucałaś z furią książkami po pokoju? Co takiego zrobił Riordan? A jak już jesteśmy przy pytaniach - jakie to fanfiction? Bo nuda wakacyjna obejmuje poznawanie nowych blogów oczywiście :)
I mam nadzieję, że dodam rozdział jeszcze w sierpniu, czyli powinien się pojawić w ciągu dwóch tygodni.
Szipowania nie skomentuję, bo spoilery.
Pozdrawiam serdecznie! :)
Na Riordana złościłam się głównie przy każdej scenie z Jasonem - naprawdę go nienawidzę. Według mnie jest zbędną postacia, daną tylko po to, żeby wkurzać czytelników.
UsuńCo do fanfiction było to www.dramione-dwa-światy.blogspot.com. Według mnie jeden z najlepszych blogów o Dramione :)
~Mrs. Wilde
Sama co do Jasona specjalnie ciepłych uczuć nie żywię, ale nienawiść? Eee tam. Riordan musiał zrobić jakiś odpowiednik Percy'ego w CJ. A że akurat padło na Jasona... Możemy tylko mu współczuć xD.
UsuńO matko, Dramione? Dlaczego wszyscy to czytają...?
M.
Tia, ja też nie lubię Jasona.
UsuńZaglądam na bloggera i wielki zaciesz, bo Merr dodała rozdział :D Baaaardzo jestem ciekawa koncówki, a Drake i Silena to by była świetna para :)
OdpowiedzUsuń"Ugryzła pierwszy kęs kanapki, chwilę pogryzła i przełknęła." w tym zdaniu Silena chyba trochę za dużo gryzie :')
Żeczę weny i liczę na to, że kolejny rozdział ukaże sie w jak najbliższym czasie!
O kurczę, od tego gryzienia biedaczce wszystkie zęby chyba powypadają. Zanotowane, żeby poprawić. :)
UsuńJa też mam nadzieję, że się szybko pojawi!
M.
. Drake jak ja cię nie znoszę.
OdpowiedzUsuńRozdzialik fajowski;)
Weny i miłych wakacji
Kurczę - a co jeśli jednak Selena zakocha sie w Drake'u? Nietrudno sie w im zauroczyć, choć teraz to wydał sie w jakimś sensie wręcz zbyt idealny. Uwielbiam tez Anabelle i niektóre z jej zachowań. Dobrze, ze bie łamie reguł i musiała zjeść śniadanie punktualnie, dziwi mnie jedynie , ze nie podeszła do tej dwójki i nie zaczęła sie wykłócać,ze Drake powinien zmienić stół xD czekam na cd.
OdpowiedzUsuńZapiski-Condawiramurs - zapraszam
Oby nie!!!
UsuńSelena i Annabelle? A nie Silena i Annabeth?
UsuńPo pierwsze - tak, SILENA i ANNABETH. :)
UsuńA po drugie - bardzo dobrze, że się zastanawiacie nad Drakiem. Cel osiągnięty!
M.
Boze przepraszam za bledy w imieniach. Zawsze to robie. Sorry jeszcze raz. Nad Drakiem trzeba sie zastanawaiac! JEst bardzo intrygujacy. Prawie tak jak matka Sileny i jej gierki :D Mam nadzieje, ze niedlugo pojawi sie siedemnastka:) i zapraszam na nowosc do mnie
UsuńHej, kochana! Zmęczony archeolog pisze po dwóch tygodniach kopania przy afrykańskich upałach, także z góry uprzedzam, że ten komentarz może być krótki/dziwny/poplątany/nielogiczny. Za dużo cegieł i za dużo słońca jak na mój mózg... No dobrze, to do rzeczy.
OdpowiedzUsuńWspominałam już, że podoba mi się, jak przestawiasz przyjaźń Sil i Annabeth? Jeśli nie, to teraz to robię. Spodobała mi się ta "Eos dobra" :) Może nawet zacznę używać. Klasyk może, a co! Aż się uśmiechnęłam, czytając, jak córka Ateny opowiada o odpowiedniej ilości snu. Bo to takie... W jej stylu :) Tak, trzeba będzie się wyspać przed maturą... Może boleć. No, wracając do rozdziału, naprawdę podoba mi się, że dodajesz takie szczegóły, które pomagają budować cały obraz. Np. te małe bliźniaczki, które przebiły wiekiem Annabeth. Osobiście bardzo lubię takie "wtrącenia", bo pogłębiają stworzony przez ciebie świat i dodają mu naturalności. Annabeth i te zasady i to wbijanie spojrzenia w Drake'a... Naprawdę świetnie ją oddajesz. Po prostu Annabeth pełną parą :) Flircik, flircik, flircik... Oj, Sil, to się źle skończy. Bardzo, bardzo źle. Nie powinna tego robić ani Drake'owi, ani samej sobie. Jeszcze będzie tego żałowała, jak nic. Z tego zwyczajnie nie może wyjść nic dobrego. W żaden sposób. Sil, kobieto, nie rób tego! Don't! Ech, dlaczego mam dziwne wrażenie, że nie posłucha?
Pozdrawiam z dwumetrowego wykopu,
Lakia
Hej, kochana! Mimo upałów wypowiedź na temat rozdziału bardzo sensowna i odpowiedniej długości, więc sądzę, że nawet afrykańskie warunki klimatycznie nie są w stanie źle wpłynąć na Twoje komentowanie :) Chociaż chyba już wiem, co jest nie tak. Gdzie krytyka? Wykop zabrał? Bo ciągle tylko pozytywnie i pozytywnie... Się zacznę zaraz zastanawiać o co chodzi :) Ale oczywiście cieszę się, że Ci się podoba. Chociaż pewnie zmartwi Cię wiadomość, że Silena nie lubi słuchać cudzych rad. Jest przekonana, że jej plan to dobry pomysł.
UsuńŻyczę powodzenia w wydostaniu się z wykopu. Znajdź coś, Pani Archeolog!
Buziaki
Merr
"Sensowna i odpowiedniej długości" - normalnie poczułam się, jakbym pisała wypracowanie na egzaminie ;P Tia, włączyła mi się już maturalna paranoja... Mimo wszystko wolę, aby w maju takiej Afryki nie było! Krytyka? E... Krytyka poszła wypić kolejny litr wody. A potem zaczęła wyrzucać gruzowisko cegieł z wykopu i miała dość wszystko, w tym krytykowania. A na koniec zaczęła przerzucać hałdę ziemi, by była w przepisowej odległości od wykopu i zaginęła w akcji. Afryka może być wyrozumiała dla sensu i długości, ale dla nieszczęsnej krytyki już nie ;) A tak poza tym, to nawet w optymalnej temperaturze ciężko znaleźć u ciebie coś do skrytykowania. Pewnie się da, bo zawsze może być lepiej, ale mi to idzie ciężko. No to ja się domyślam, że Silena nie posłucha. Inaczej nie byłoby historii ;) Ale już mi szkoda i Sil, i Drake'a. Chyba że nagle Drake jednak okaże się zły... Mania prześladowcza normalnie.
UsuńSpoko, zrobiliśmy sobie piękne schodki do wykopu :) Znaczy "wydziabaliśmy" je w ziemi. Tylko szef coś tam marudzi, że za wąskie, ale on jest dwa razy taki jak ja, więc... Cóż, jego problem, jak dla mnie są super :) Mamy kości, ceramikę (w tym z Czech i Grecji - dowód importu!), kawałki metali, murki, posadzki, piec... Opakowanie po "parówkach bananowych" też się liczy? Wyszło w pierwszej warstwie. Razem ze świeczkami, ogórkową zupką z proszku, plastykowymi sztućcami, kieliszkiem od szampana, filiżanką, butelkami po piwie, dziwnym materiałem, który kiedyś chyba był ubraniem, pseudo-kajdankami i czymś, co przypomina obrożę. A na ścianie nad tym wszystkim wisi hak. Uznaliśmy, że albo kręcili tam Greya, albo była czarna msza ;) Wykopy inspirują.
Pozdrawiam!
W końcu, wreszcie, nareszcie wrzuciłaś ten rozdział. Dla mnie jeśli na coś czekam, tydzień to miesiąc, a miesiąc to myśl 'co jeśli sobie tego bloga odpuściła?' Bogowie, nie darowałabym ci tego, słyszysz?Dobra, spokój. Dzień-w-dzień się niecierpliwiłam, nielicząc ostatnich 1,5 tygodnia, bo mój kochany wujaszek wrzucił mnie do morza, razem z telefonem :) tydzień był w naprawie, dziś go oddali. Percy by miał lepiej. Ja nie lubię wody, zarówno pić, jak i się w niej kąpać(znaczy basen lub morze) a zwłaszcza w ubraniu. Tak czy siak pierwszą rzeczą, którą robię po odzyskaniu fona to sprawdzenie fb i blogów, które czytam. Z posta na tym blogu się cieszę najbardziej. Jeden taki rozdział wyciąga mnie z hadesowego nastroju.
OdpowiedzUsuńAle z tego Draka flirciarz. Trochę za bardzo leci na naszą Sil, nie uważacie? I co Silena ma z nim zrobić, ja się pytam. I co z Charlesem. Ateno, zlituj się nade mną. Ja za dużo myślę. Strach pomyśleć jak mój mózg wytrzyma jeszcze szkołę. Dobra, kończę, no mózg mi rozwali.
Życzę nie-mienia problemów i nie-zepsutej komórki.
Tak, tak, bardzo mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńCzuje się zdradzona. To ja mówię "Dobranyks!" ;---; Teraz wszyscy będą tak mówić! ;---------; :'(
OdpowiedzUsuń/Majalissa
Wiesz co, Merr?! To opowiadanie mniej więcej do trzynastego rozdziału było bardzo logiczne, może nie przewidywalne, ale chociaż jakoś sensownie udawało mi się to wszystko przetwarzać i układać w głowie... A teraz mam wielki, pięknie się wyrażając, "mindfuck" XD W pozytywnym tego słowa znaczeniu, ponieważ czuję się, jakbym czytała jakiś bardzo dobry kryminał z nieoczekiwanym zakończeniem.
OdpowiedzUsuńJuż od dawna nie czytałam (a czytam całkiem sporo, zarówno książek, opowiadań jak i fanfiction) czegoś jednocześnie tak lekkiego, zabawnego i dobrze napisanego. No i oczywiście romantycznego, a moja dusza niepoprawnej romantyczki czuwa XD Naprawdę masz szansę na karierę pisarki! <3 No i oczywiście od dawien dawna nie czytałam tak świetnego opowiadania o dzieciach Afrodyty, które tak trafnie ujmowałoby ich naturę. Zazwyczaj albo są typowymi lalkami Barbie albo w ogóle nijacy, a tutaj równowaga została idealnie zachowana.
Na dodatek jeszcze informacja o PDFie, na widok której praktycznie zaczęłam skakać ze szczęścia do góry. Bo mimo że uwielbiam OSS, Twoje opowiadanie o Percabeth było pierwszym blogiem, na który się natknęłam (i chyba najlepszym, jaki dotąd przeczytałam). Praktycznie od niego zaczęła się moja przygoda z fanfiction, więc przemawia przeze mnie sentyment! No i ono było po prostu GENIALNE!
Dobra, kończę już te słodzenie i standardowo życzę mnóstwa weny :*
~Agnes
Merr, żyjesz tam jeszcze? ;-;
OdpowiedzUsuńBędzie ten rozdział?
OdpowiedzUsuńHej, mam nadzieję, że dasz jakąś informację o przyszłosci tego bloga...
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowosc do mnie, zapiski-condawiramurs i życzę Szczęsliwego Nowego Roku