Witam Was, kochani, w ten szczególny dzień w roku, w którym wszyscy zakochani...
Co ja gadam. Witam Was w zwykłą sobotę, w którą jak zwykle się uczę, siedząc przed komputerem w zwykłych dresach i zwyczajnie nie mam komu powiedzieć "kocham cię", nie licząc moich przyjaciół i rodziców. Ale wszystkim, którzy mają swoją drugą połówkę - szczęśliwego Święta Zakochanych :).
One-shot ten był kiedyś opublikowany na moim poprzednim blogu (dokładnie rok temu!), zmieniła się tylko piosenka. A zmieniła się, ponieważ Ed Sheeran jest moją miłością muzyczną i jestem cała w skowronkach po wczorajszym koncercie, na którym oczywiście byłam :). Piosenkę, której użyłam, wstawiłam również przeze mnie nagraną prosto z Torwaru na YT. Jeżeli chcecie obejrzeć/posłuchać, klikajcie w ten link: https://www.youtube.com/watch?v=x-aDM19DdjA
O ile czytając OSS nie musicie znać serii "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy", na której bądź co bądź opiera się historia, one-shot może wam nieco spoilerowych kłopotów przysporzyć. W tym fanfiction obowiązuje pełen kanon.
Kolejny rozdział OSS pojawi się mam nadzieję za tydzień!
Annabeth stała
przed lustrem, upinając misternie włosy. Skręcone lokówką pukle pięknie się
układały, opadając na ramiona przykryte czerwonym materiałem. Sama nie
wiedziała, czemu się tak ubrała. Być może magia Walentynek ją do tego zmusiła?
Chciała, by ten wieczór był wyjątkowy, a co za tym idzie, potrzebny był jej niebanalny strój. Annabeth nie mogła się doczekać miny Percy’ego, kiedy ją zobaczy. Obiecał jej niesamowitą niespodziankę, więc specjalnie chciała mu się odpłacić pięknym za nadobne. Ostatnie poprawki. Zawiesić łańcuszek, zapiąć bransoletkę. Musnęła usta błyszczykiem, a na rzęsy nałożyła warstwę tuszu, mrugając zawzięcie, gdy ręka jej się zatrzęsła. W Obozie Herosów nigdy się nie malowała. Odkąd jednak skończyli z Percy’m dwadzieścia lat i poszli na studia, czasami stawała przed lustrem z „narzędziami do makijażu”, jak lubił określać Leo, w dłoniach. Annabeth popatrzyła na swoje odbicie w lustrze i wypuściła powietrze z ust, wpatrując się we własne oczy z pewnością siebie. Musiało mu się spodobać. Takiej Annabeth Percy jeszcze nie widział, chociaż spotykali się już ponad trzy lata.
Chciała, by ten wieczór był wyjątkowy, a co za tym idzie, potrzebny był jej niebanalny strój. Annabeth nie mogła się doczekać miny Percy’ego, kiedy ją zobaczy. Obiecał jej niesamowitą niespodziankę, więc specjalnie chciała mu się odpłacić pięknym za nadobne. Ostatnie poprawki. Zawiesić łańcuszek, zapiąć bransoletkę. Musnęła usta błyszczykiem, a na rzęsy nałożyła warstwę tuszu, mrugając zawzięcie, gdy ręka jej się zatrzęsła. W Obozie Herosów nigdy się nie malowała. Odkąd jednak skończyli z Percy’m dwadzieścia lat i poszli na studia, czasami stawała przed lustrem z „narzędziami do makijażu”, jak lubił określać Leo, w dłoniach. Annabeth popatrzyła na swoje odbicie w lustrze i wypuściła powietrze z ust, wpatrując się we własne oczy z pewnością siebie. Musiało mu się spodobać. Takiej Annabeth Percy jeszcze nie widział, chociaż spotykali się już ponad trzy lata.
Popatrzyła na
zegarek, niecierpliwiąc się. Nie mogła doczekać się niespodzianki, jaką
przygotował dla niej Glonomóżdżek z okazji dnia zakochanych. Nie na darmo
wynajął dla nich pokój w hotelu i zabierał ją na wystawną kolację, czego
Annabeth nigdy w życiu by się nie spodziewała. Nie była dziewczyną, która
oczekiwała od chłopaka niewiadomo jakich pokazów elegancji, ale cieszyło ją w
głębi duszy, że Percy sam zapragnął coś dla nich przygotować. Kiedy usłyszała pukanie
do drzwi, ostatni raz zerknęła w lustro, mimowolnie porównując swoją dbałość o
wygląd do Drew, córki Afrodyty z Obozu Herosów. Odkąd pokonali Kronosa, a
bogowie skutecznie opanowali odradzanie się potworów, w końcu mogli wieść normalne życie. Co za tym
idzie, bez przeszkód przestali utrzymywać kontakty z osobami jak Drew. Annabeth
wiedziała, że Piper jest szkoda siostry, z którą próbowała się zaprzyjaźnić.
Niestety, nie wyszło. Annabeth była jednak zadowolona, że podczas całego
zamieszania z wyborem miejsca zamieszkania po tym, jak mogli opuścić Obóz
Herosów, córkę Afrodyty cały czas wspierał syn Zeusa, Jason. Odkąd Annabeth
miała Percy’ego, chciała, by wszyscy zaznali miłości równie wielkiej, jaką ona
miała szansę dostać.
Percy stał na
progu z nonszalancką miną. Był ubrany w czarny garnitur, który idealnie
przylegał do jego ciała. Biała koszula została nienagannie uprasowana, a krawat
ładnie zawiązany. Annabeth nie mogła uwierzyć, że sam się tak odstawił. W dodatku
jego włosy nie sterczały na wszystkie strony, co było oznaką, że musiał się
uczesać – najwidoczniej bardzo mu zależało na tym wieczorze. Annabeth
zaniemówiła, gdy Percy wyjął zza pleców bukiet czerwonych róż i wręczył jej z
tym swoim niedbałym uśmiechem, który zauroczył ją już na początku ich
znajomości.
- Percy… -
wyszeptała, biorąc od niego kwiaty i upajając się ich zapachem. Wsadziła kwiaty
do wazonu, stawiając je na stoliku w centrum pokoju, na honorowym miejscu. Gdy
tylko Annabeth się odwróciła, Percy stał tuż za nią, przewyższając ją pomimo
założonych przez nią szpilek. Uśmiechnęła się pod nosem, na co Percy się
nachylił, by ją pocałować. Kiedy ich usta się spotkały, Annabeth zapomniała o
całym świecie, jak podczas ich pierwszego prawdziwego pocałunku w zatoce Long
Island. I zatracałaby się tak dalej, gdyby nie kelner, który zapukał we
framugę.
- Panie
Jackson, sala gotowa – oznajmił, po czym odszedł ze sprośnym uśmieszkiem na
ustach, który jednoznacznie sugerował, do czego według niego zmierzał ten
pocałunek.
Percy odsunął
się delikatnie od Annabeth, po czym zaczął lustrować ją wzrokiem. Oblała się
rumieńcem pod wpływem intensywnego spojrzenia jego oczu o morskim kolorze.
Glonomóżdżek czasami się naśmiewał, że Annabeth kiedyś w nich utonie. Nigdy nie
zaprzeczyła.
- Wyglądasz… wyglądasz… - zaciął się Percy, nie
mogąc oderwać od niej wzroku.
- Jasne, już
się przebieram – westchnęła Annabeth, odwracając się z lekkim uśmiechem na
ustach. Przeczucie jej nie omyliło; Glonomóżdżek złapał ją za rękę i z powrotem
przyciągnął do siebie.
- Wyglądasz
przepięknie. Cudownie – wyszeptał Annabeth do ucha. – Jestem największym
szczęściarzem, bo wybrałaś właśnie mnie.
Annabeth odepchnęłam
go z uśmiechem. Zdziwiły ją słowa Percy’ego – zwykle nie prawił jej wprost
takich komplementów. Pomyślała jednak, że w ten magiczny walentynkowy wieczór
wszystko jest możliwe. Przesunęła się w stronę drzwi.
Percy chwycił Annabeth za wolną rękę i razem
ruszyli wzdłuż korytarza. Nie mogła powstrzymać drżenia ramion, gdy stanęli przed
salą bankietową. Co jej chłopak mógł zaplanować? Już samo to, że założył
garnitur, było dla Annabeth zaskoczeniem. Nie sądziła, że coś może ją jeszcze
bardziej zadziwić, ale najwidoczniej nie doceniła Percy’ego.
- Nie
pomyliłeś się? – spytała ostrożnie, patrząc na niego spod przymrużonych powiek.
W końcu Glonomóżdżek mógł wszystko poprzekręcać; Annabeth wierzyła, że był do
tego zdolny. Nie mogła uwierzyć, że na Walentynki wynajął dla nich całą salę
balową.
- Dzisiaj
jestem wszystkiego pewien – powiedział stanowczo. – Zamknij oczy, Mądralińska,
i chociaż raz daj mi przejąć inicjatywę, dobrze?
Annabeth
przytaknęła, parskając na widok jego poważnej miny. Posłusznie wykonała
polecenie, czując już po chwili, jak Percy nakłada jej na oczy opaskę.
Odruchowo otworzyła oczy, mrugając zawzięcie, ale czarny materiał nie pozwalał
jej niczego dojrzeć. Chwyciła kurczowo wyciągniętą rękę Percy’ego.
Annabeth bez
narządu wzroku czuła się co najmniej niezręcznie. Przez wszystkie lata treningu
w Obozie Herosów nauczyła się dostrzegać nawet najmniejsze szczegóły w jej
najbliższym otoczeniu, by teren, na którym mogła się odbyć walka z potworami,
miał możliwość jej posłużyć jako pomoc w ich unicestwieniu. Teraz Percy
prowadził ją wolno, krok za krokiem, w nieznane. Zaufanie do Glonomóżdżka było
jednak dla Annabeth ważniejsze niż
niepewność, więc wkrótce się odprężyła i dała się pokierować na – jak zgadywała
– środek sali.
Miała
wrażenie, że słyszy jakieś tłumione oddechy wielu osób, a wokół niej robi się
duszno. Kiedy usłyszała świst powietrza i odgłos zamykanych drzwi, podskoczyła
w miejscu. W dodatku ręka Percy’ego, którą ją podtrzymywał, zniknęła. Annabeth
zaczęła się zastanawiać, czy to jedynie głupi żart, czy część zaplanowanego
wieczoru. Jak na razie jednak nie miała pojęcia, co mogło być romantycznego w
zostawianiu swojej dziewczyny samej.
- Percy? –
wyszeptała Annabeth, nadal lekko oszołomiona panującą wokół ciemnością. – To
nie jest śmieszne.
Policzyła do
trzydziestu, czekając na odpowiedź. Kiedy jej nie otrzymała, pociągnęła opaskę,
ściągając ją z głowy. Nawet z darem mądrości od swojej matki Ateny nie miała
mocy przewidywania, więc nie wiedziała, co Percy zaplanował. Zmrużyła oczy,
szukając go wśród cieni sali balowej. Tkwiła przez chwilę w miejscu, próbując
coś dojrzeć pośród panujących wokół egipskich ciemności, ale bez skutku.
Annabeth uświadomiła sobie, że utknęła na środku pomieszczenia, a jej chłopak
zniknął. Odetchnęła głęboko, nabierając w płuca cennego powietrza potrzebnego
jej do uspokojenia, po czym z sykiem je wypuściła, wmawiając sobie, że nic się
nie dzieje.
Nagle zmrużyła
oczy, porażona jaskrawym światłem, które świeciło prosto na Percy’ego, który
trzymał w rękach gitarę. Wpatrywał się w Annabeth z nonszalanckim uśmiechem,
który ją zauroczył już od pierwszego spotkania, a potem przez kolejne lata
podbijał jej serce. Już miała zapytać, po co Percy’emu gitara, kiedy ten zaczął
na niej grać. Annabeth otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, wpatrując się w
swojego chłopaka z niedowierzaniem. Była pewna, że Glonomóżdżek porzucił lekcje
gry po kilku niepowodzeniach, jakie go spotkały, ale widząc, jak jego palce ze
spokojem przesuwają się po strunach, nagle zrozumiała, czemu tak często
„wychodził z Beckendorfem” niedzielnymi popołudniami.
Ukrywał przed
nią fakt, że gra na gitarze? Przecież Annabeth sama go namówiła, żeby zaczął
coś robić w związku ze swoją miłością do muzyki i w żadnym wypadku nie miała
nic przeciwko, by brzdąkał sobie na ukochanym instrumencie.
Percy zaczął śpiewać.
When your legs don't work like they used to before
And I can't sweep you off of your feet
Will your mouth still remember the taste of my love?
Will your eyes still smile from your cheeks?
And, darling, I will
be loving you 'til we're 70
baby my heart could
still fall as hard at 23
And I'm thinking 'bout how
people fall in love in mysterious ways
Maybe just the touch of a hand
Me I fall in love with you every single day
And I just wanna tell you I am
So honey now
Take me into your loving arms
Kiss me under the light of a thousand stars
Place your head on my beating heart
I'm thinking out loud
Maybe we found love right where we are
When my hair's all but gone and my memory fades
And the crowds don't remember my name
When my hands don't play the strings the same way
I know you will still love me the same
'Cause honey your soul
could never grow old,
it's evergreen
And baby your smile's forever in my mind and memory
I'm thinking 'bout how
people fall in love in mysterious ways
Maybe it's all part of a plan
I'll just keep on making the same mistakes
Hoping that you'll understand
But baby now
Take me into your loving arms
Kiss me under the light of a thousand stars
Place your head on my beating heart
I'm thinking out loud
Maybe we found love right where we are*
And I can't sweep you off of your feet
Will your mouth still remember the taste of my love?
Will your eyes still smile from your cheeks?
And, darling, I will
be loving you 'til we're 70
baby my heart could
still fall as hard at 23
And I'm thinking 'bout how
people fall in love in mysterious ways
Maybe just the touch of a hand
Me I fall in love with you every single day
And I just wanna tell you I am
So honey now
Take me into your loving arms
Kiss me under the light of a thousand stars
Place your head on my beating heart
I'm thinking out loud
Maybe we found love right where we are
When my hair's all but gone and my memory fades
And the crowds don't remember my name
When my hands don't play the strings the same way
I know you will still love me the same
'Cause honey your soul
could never grow old,
it's evergreen
And baby your smile's forever in my mind and memory
I'm thinking 'bout how
people fall in love in mysterious ways
Maybe it's all part of a plan
I'll just keep on making the same mistakes
Hoping that you'll understand
But baby now
Take me into your loving arms
Kiss me under the light of a thousand stars
Place your head on my beating heart
I'm thinking out loud
Maybe we found love right where we are*
Annabeth stała
w ciszy jeszcze przez dobrą minutę, zanim zorientowała się, że piosenka dobiegła
końca. Percy uśmiechnął się do niej nieśmiało, ale, widząc jej nieobecną minę,
uśmiech spełzł mu z twarzy. Annabeth wpatrywała się w niego szeroko otwartymi
oczami, jakby nie mogła zrozumieć, co się przed chwilą wydarzyło. Czy Percy
naprawdę napisał tą piosenkę specjalnie dla niej? Przełknęła łzy wzruszenia,
które zaczęły jej spływać po policzkach, rozmywając starannie wykonany
wcześniej makijaż. Percy uśmiechnął się szeroko. Odłożył spokojnie gitarę, po
czym podszedł do Annabeth, przytulając ją mocno. Czuła, jak składa pocałunek na
jej czole i szepcze „kocham cię”. Ze wzruszenia odebrało jej mowę; nie miała
sił, by odpowiedzieć. Głos utknął gdzieś pomiędzy krtanią a niechęcią zepsucia
takiej pięknej chwili.
- Annabeth
Chase – powiedział oficjalnie Percy, odsuwając ją od siebie i przyklękając na
jedno kolano. – Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Annabeth nie
była w stanie odpowiedzieć, więc jedynie pokiwała energicznie głową. Percy
wsunął jej na palec skromny pierścionek zaręczynowy z oczkiem, które odbijało
padające na nich światło reflektora. Jej chłopak w jednej chwili zaśpiewał dla niej cudowną piosenkę, a w
następnej stał się kimś więcej niż tylko „chłopakiem” – jej narzeczonym.
Annabeth nie mogła sobie wymarzyć lepszych Walentynek.
- No
nareszcie! – ryknął znajomy głos, a sala balowa rozjaśniła się milionami barw.
Leo Valdez, syn Hefajstosa, dzierżył w ręku mikrofon, którego z zapałem używał,
komenderując tłumem znajomych Annabeth i Percy’ego. – Panie i panowie, stwory i
dziwolągi, centaurze – skinął głową Chejronowi, przybranemu ojcowi Annabeth, na
co część osób stojących pod sceną się zaśmiała – oto przed Wami nowa przyszła
pani Jackson oraz sam pan Jackson, związany od tej pory z jedną kobietą na
resztę życia. Cóż, reszta dla mnie. W końcu wszystkie panny kochają Valdeza! –
Leo wyszczerzył zęby, ale tym samym stracił pozycję prowadzącego imprezę.
Piper wyrwała
mu z ręki mikrofon.
- Wystarczyły
zwykłe gratulacje, cieszymy się z waszego szczęścia – ofuknęła Leona, po czym
powiedziała głośniej do mikrofonu: - Gratulacje, cieszymy się z waszego
szczęścia!
Annabeth
roześmiała się, wtulając się w opiekuńcze ramiona Percy’ego i machając ręką w
stronę stojącej na scenie Piper. Tak dawno się nie widziały, Annabeth bardzo
się za nią stęskniła. Rozejrzała się w niedowierzaniem po sali balowej,
podziwiając ogrom pracy, jaką ktoś musiał włożyć w jej wystrój. Po prawej
stronie stały zastawione suto stoły, wokół których zebrali się już goście. Po
lewo stała scena, na której Leo i Piper kłócili się o mikrofon, a Jason
próbował opanować sytuację między nimi. Walczącym przypatrywali się też Frank i
Hazel – ich przyjaciele z obozu. Annabeth wypatrzyła też w tłumie Clarisse,
córkę Aresa, razem z jej chłopakiem Chrisem, Grovera, satyra opiekującego się
nowymi herosami oraz Thalię Grace – Łowczynię Artemidy, przyjaciółkę Annabeth.
Bracia Hood majstrowali coś przy wystroju, wymieniając złośliwe uśmieszki.
Silena stała obok, krzycząc na nich, a Beckendorf usiłował za wszelką cenę
uspokoić swoją dziewczynę. Annabeth mogła sobie wyobrazić, jak córka Afrodyty
może być wściekła na bliźniaków od Hermesa, niszczących balowe dekoracje. Silenie
pomagała jej siostra, Drew Tanaka. Annabeth nigdy nie sądziła, że Drew mogłaby
się kiedyś pojawić na jej przyjęciu zaręczynowym. Niedaleko, śmiejąc się, stała
Rachel Elizabeth Dare. Rudowłosej towarzyszył Will Solace, z którym dziewczyna
świetnie się dogadywała. Annabeth sądziła, że to dzięki pochodzeniu Willa –
jako syn Apolla musiał uznać Rachel niejako za swoją siostrę; opiekunem Ducha
Delf, którego przyjęła, był właśnie jego ojciec. Kiedyś Annabeth nie lubiła
Rachel, bo sądziła, że tej podobał się Percy. Odkąd jednak rudowłosa przyznała,
że są jedynie przyjaciółmi, Annabeth pozbyła się w stosunku do niej wszelkich
uprzedzeń, co zaowocowało trwałą przyjaźnią. Na przyjęciu pojawił się nawet
Nico di Angelo, stojący pod ścianą i obserwujący ponurym wzrokiem swoją
tańczącą siostrę, Biancę.
- Wszystko
zaplanowałeś? – spytała Annabeth Percy’ego, obracając się ku niemu z niedowierzającym
uśmiechem.
- Pora
uwierzyć w moje siły, nowa przyszła pani Jackson.
*Ed Sheeran - Thinking out loud
Taaakie piękneeeee <3
OdpowiedzUsuńJak ja kocham ten oneshot *.* Zazdro talentu, Merr. I zazdro biletu na koncert Sheerana *.* Jak było? No i oczywiście, weny od Apolla na napisanie OSS, na które czekam z niecierpliwością ;)
Nawet nie umiem opowiedzieć. Było cudownie. Jak wszedł na scenę i zaczął śpiewać "I'm a mess", zaczęłam wrzeszczeć. A potem wszyscy śpiewali i znali tekst na pamięć - dokładnie tak jak ja - co było niesamowitym przeżyciem. Zjednoczenie idealne. Nie potrafię tego opisać.
UsuńJak ja ci zazdroszczę! Tylko i wyłącznie dla koncertów mogłabym mieszkać w Warszawie *.* (Dobra jeszcze spotkania z pisarzami i Zjazdy Herosów).
UsuńI sorki, ale napisze to jeszcze raz: To (^) jest taaakie piękne. Po prostu kocham to opowiadanie. Może dlatego, że to od niego zaczęła sie przygoda z twoim blogiem.
I, kończąc ten dziwny komentarz, zapytam sie o cos: oddasz trochę swojego talentu? :p
Co z tego ,że to już było i ,że znam to na pamięć. I tak jest świetne. Uwielbiam ten one-shot.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc właśnie dlatego go tu wstawiłam - bo też go lubię i jestem do niego przywiązana.
UsuńDziękuję, zwłaszcza za słowa "znam to na pamięć" :")
Matko jakie to było pieeekn. Jedyne, co nieco mi przeszkadzał, to wypisanie tych wszystko postaci na koniec. Ale dzieki temu dowiedziałam sie,ze Twoj blog to ff. Nie miałam pojecia, ze to jets ja podstawie serialu...teraz musze najwyraźniej ogarnąć, co i jak... Faktycznie, jakis spoiler był. Najwyraźniej bedzie bitwa i Silena bedzie z B ;) kiedys. Ale nieważne, ja tutaj chce pisać o tym, jak pięknie zachował sie Psrcy... Dlaczego ma takie dziwne przezwisko? Ja bym mu dała półbóg, najlepszyfacetnaswkecie, truebiglove albo cos xD to było pieeeeekne. Tyle romantyzmu, ni dziwie sie,ze dziewczyna nie mogła sie wypowiedzieć...i jeszcze ta piosenka,achhhhhhcudne :) zapraszam na nowosc na zapiski-condawiramurs :)
OdpowiedzUsuńTo jest na podstawie książki, nie serialu
UsuńW książce Annabeth mówiła na Percy'ego "Glonomóżdżek", bo to w końcu syn Posejdona :-)
Usuń~Rainbow Laura
TEN. ONE-SHOOT. JEST. GENIALNY.
OdpowiedzUsuńZazdro talentu ^^. Nie lubię takich całkiem romantycznych opowiadań, ale to jest świetne :)
Veny.
Ed <3
TEN.BLOG.JEST. GENIALNY!!!!! Gratuluję talentu i chęci. Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńo Silenie. Pozdrawiam :3
Myślałaś ty może nad tym żeby pisać zawodowo?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak. Ale na razie nie wiem, czy wyjdę poza strefę marzeń :).
UsuńJestem w pełni za wyjściem ze strefy marzeń. 😊
UsuńMasakracja. Nie potrafię wydusić z siebie nic więcej niż ,,jojć" a w myślach krąży mi ,,jakie to słodkie" 😍
OdpowiedzUsuń