Załamanie to taki okres w życiu, w którym wszystko wydaje się być stracone i nie mieć żadnego sensu. Łzy płyną, chociaż nie powinny, a ręce kurczowo zacisnają się na rogach poduszki, ściskając ją mocno, jakby to miało cokolwiek pomóc. W dodatku dookoła panuje rozdzierająca cisza, którą przerywa jedynie twój szloch, co wcale nie poprawia ci nastroju. Przydałby się ktoś, kto by cię wysłuchał, ale nikogo takiego nie ma; albo po prostu nie chcesz go mieszać w swoje problemy, bo wiesz, że teraz wydają ci się poważne, a tak naprawdę są banalne i bardzo infantylne.
Silena skończyła swoje załamanie na dziewiątej minucie i trzynastej sekundzie. Jeżeli kiedykolwiek się czegoś na tym świecie nauczyła, to wiedziała, że była to wiara we własne siły i stawianie czoła wyzwaniom. Teraz musiała tylko pokazać Drew, jak bardzo się co do niej myliła. Koniec z byciem popychadłem i dawaniem się zastraszać. Zamierzała pokonać Drew jej własną bronią.
Odetchnęła głęboko, podniosła się w końcu z łóżka, po czym przeszła do łazienki, gdzie stanęła przed lustrem i powiedziała:
– Sileno Beauregard. Jesteś najpiękniejszą, najmądrzejszą i najlepszą z całego tego domku kiczowatych plastików. Teraz masz się zniżyć do ich poziomu oraz pokazać, że możesz być więcej niż najpiękniejszą, najgłupszą i więcej niż najlepszą z nich wszystkich.
Uśmiechnęła się do siebie, ocierając jednocześnie z policzków pozostałości łez. Następnie wyjęła z szafki dwie kosmetyczki – swoją i Drew. Bez żadnych skrupółów przesypała zawartość całej kosmetyczki siostry do swojej własnej, po czym rzuciła w przestrzeń pustym opakowaniem. Z satysfakcją odnotowała, że trafiło do wanny, w której nadal było trochę mokro z powodu przedobiedniej kąpieli któregoś z jej rodzeństwa.
Wzięła ze sobą wypakowaną kosmetyczkę do pokoju. Położyła ją na łóżku, żeby móc się zająć bardziej pożytecznymi rzeczami – porozrzucała po pomieszczeniu zawartość całej szafy Drew, a zamiast tego wrzuciła do niej bieliznę Gregory'ego. Mogła mieć nadzieję, że brat zrozumie przekaz i nie będzie na nią zły.
Chwilę spędziła na wybieraniu ostatecznej wersji stroju. Gdy osiągnęła zamierzony efekt, elegancko poskładała ubrania. Wyjęła spod łóżka torbę na ramię, do której włożyła najpierw kosmetyczkę, następnie ciuchy, a na sam wierzch szczotkę do zębów, płyn do płukania jamy ustnej oraz gumy do żucia.
Zakładając torbę na ramię, ostatni raz przed wyjściem omiotła wzrokiem domek. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem. Może i postąpiła dziecinnie, mszcząc się na Drew w najbardziej prymitywny sposób, na jaki tylko mogła wpaść. Ale jeżeli taka głupia zemsta miała jej sprawić satysfakcję, było warto poprozrzucać rzeczy i zabrać wszystkie kosmetyki.
Silena odetchnęła głęboko, gdy tylko znalazła się na świeżym powietrzu. Nie mogła wrócić przygotować się na ognisko do domku Afrodyty, ponieważ musiałaby się uganiać nie tylko z Drew, ale i zgrają pozostałych sióstr zasypujących ją pytaniami o to, co się dzieje. Zamierzała więc udać się do jedynej dobrej kryjówki w Obozie Herosów, jakiej używała, gdy chciała się od wszystkich odciąć.
Jak gdyby nigdy nic przywołała na twarz uśmiech i przeszła z torbą na ramieniu, mijając Wielki Dom. Pomachała nawet uganiającym się wokół driadom, które znowu miały pełne ręce roboty w związku z jesiennymi pracami. Silena postanowiła olać prośbę Annabeth, która zasugerowała jej, że powinna się stawić na jakąś zbiórkę jeszcze przed ogniskiem. Miała nadzieję, że nie spotka po drodze przyjaciółki i powie jej po prostu, że o tym zapomniała. Często jej się to zdarzało, więc Annabeth nie powinna być zdziwiona.
Kilkanaście metrów za Wielkim Domem gwałtownie skręciła w krzaki. Przedarła się przez niewielkie zarośla, po czym zaczęła iść równym krokiem, odliczając do dziesięciu. Przystanęła. Zaczęła się uważnie rozglądać, szukając sznurka, który gdzieś powinien zwisać między gałęziami drzew. W końcu wypatrzyła wystający węzeł. Z ulgą pociągnęła go mocno, rozwijając tym samym sznurową drabinkę, po której się wspięła. Łapiąc się wystających fragmentów kory, zdołała bez przeszkód rzucić w górę swoją torbę, a następnie sama się wgramolić do środka. Chociaż niewielu obozowiczów zapuszczało się w gęsty las za Wielkim Domem, dla pewności zwinęła byle jak drabinkę i zaczepiła na metalowym haku.
Ktokolwiek zbudował niewielki domek na drzewie, był największym geniuszem, jakiego Silena w życiu nie spotkała. Dzięki tajemniczemu budowniczemu miała najlepszą kryjówkę w całym obozie, o której nikt inny nie miał pojęcia. Silena kiedyś zaoytała Annabeth, czy ta nie wie może, czy gdzieś na terenie obozu nie ma domku na drzwie. Przyjaciółka ją wyśmiała, mówiąc, że wystarczy nam tych pokrak na ziemi. Od tej pory Silena miała pewność, że jej miejsce jest bezpieczne – jeżeli ktokolwiek wiedziałby coś o tym miejscu, wiedziałaby o tym i Annabeth. Wartwa kurzu, jaką Silena zastawała za każdym razem, gdy tu wchodziła, tylko ją w tym przekonaniu utwierdzała. Dlatego zaczęła sukcesywnie przynosić tu swoje rzeczy. W rogu leżał zwinięty gruby koc, który chronił ją przed chropowatym drewnem, gdy chciała usiąść na deskach. Do opuszczonej dziupli zaczęła wpychać butelki z wodą, której mogła się napić, gdy tylko miała na to ochotę. Jeżeli coś jadła w kryjówce, najczęściej były to winogrona zrywane ze ścian Wielkiego Domu.
Z czasem zaczęła tu przynosić również stare ubrania, które były zbyt "passe" jak na domek Afrodyty, a zbyt wygodne i mające wartość sentymentalną, żeby je wyrzucić. Wylądowały tu też stare tenisówki, które zniszczyła podczas jednej z bitew o sztandar (przeklęta pułapka domku Hermesa), kilka zdjęć z tatą oraz fiolka po perfumach, które dostała na prezent od Annabeth w zeszłym roku. Na szczczęście przywlokła tu kiedyś również lusterko, które mogło jej się przydać.
Silena rozłożyła na podłodze koc, po czym wyłożyła z torby wszystkie rzeczy. Wysypała też zawartość napakowanej kosmetyczki, żeby wybrać, czym się pomaluje. Musiała mieć mocny i długo trzymający się makijaż. Największym jej atutem były oczy, odłożyła więc na bok cały arsenał, którym mogła je podkreślić. Gdy skończyła ogarniać wszystko, co ze sobą przyniosła, postanowiła chwilę odpocząć. Może nawet się zdrzemnąć? W końcu było tak przyjemnie. Gałęzie zasłaniały wszystko, oddzielając kryjówkę Sileny od reszty obozu. Grube konary dawały cień, izolując od upału. Wszystko było idealne.
Córka Afrodyty zrzuciła z siebie obozową koszulkę, zamieniając ją na wyświechtaną koszulę w kratę, która była dużo bardziej wygodna. Podłożyła sobie zwiniętą bluzkę pod głowę, po czym zamknęła oczy i pozwoliła Morfeuszowi przejąć swoje sny.
Czuła dotyk czyjejś ręki na swojej. I musiała przyznać, że było to całkiem miłe uczucie. Ktoś bawił się jej palcami. Po chwili jej dłoń uniosła się w górę, a miękkie usta odcinęły na niej pocałunek. Lekki, przyjemny dreszcz przeszył jej ciało.
Zachichotała.
– To łaskocze! – zaprotestowała. Nie miała jednak zamiaru zabierać temu komuś ręki. Było jej zbyt dobrze. Poza tym czuła się kochana.
Dlaczego nie miałaby pozwolić komuś się kochać?
Chciała zobaczyć twarz chłopaka, który wprawiał ją w tak miły nastrój, ale dziwnym trafem nie mogła odwrócić głowy. Mimo to nie przejmowała się tym nic nieznaczącym faktem. Wpatrywała się w jasne niebo, pozwalając tajemniczej postaci iść ze swoimi pocałunkami coraz wyżej i wyżej, dochodząc do ramienia, a na końcu przenosząc się na obojczyki.
Zamknęła oczy i westchnęła. Uwolniła dłoń, palcami przeczesując włosy chłopaka. Teraz to on się lekko zaśmiał, a coś w jego śmiechu okazało się na tyle znajome, że otworzyła oczy i gwałtownie się odsunęła.
Ciemne oczy wpatrywały się w nią z zaskoczeniem. Jakby zraniła ich właściciela, chociaż, technicznie rzecz biorąc, to on wcześniej zranił ją. Grzywka lekko opadła na jedno oko, ale chłopak odgarnął ją jednym ruchem głowy.
Przypomniała jej się sala kinowa, popcorn i pocałunek, który aż nazbyt przypominał te, którymi przed chwilą była obdarowywana.
– Drake? – wyszeptała.
– Co się stało? – odpowiedział.
Nie mogła powstrzymać odruchu ucieczki. Niezdarnie się podniosła i zrobiła dwa kroki. Potknęła się. Upadła. Drake był tuż przy niej, a jego oddech wywoływał dreszcze na całym jej ciele.
– Z-z-zostaw mnie – wydusiła, starając się odsunąć. Jednak nie mogła tego zrobić. Była jak sparaliżowana. Wydawało jej się, że się od niego oddala, a tymczasem wtulała się w jego pierś jak zraniony szczeniak.
– Dlaczego mam cię zostawić? – zapytał zupełnie inny głos, powodując u Sileny kolejny atak paniki. Nie miała pojęcia, co się dzieje. Z wysiłkiem spojrzała do góry i zobaczyła chłopaka, który wpatrywał się z nią ze zmarszczonymi brwiami. Chociaż miał ten sam kolor oczu co Drake, wywołał w niej zupełnie inne emocje.
– Charles? Co ty tu...
Nie dane było jej dokończyć.
– Nigdy cię nie zostawię. Obiecuję. – Z tymi słowami pochylił się i pocałował Silenę, był to najbardziej niesamowity pocałunek, jakiego kiedykolwiek doświadczyła. Dlatego, chociaż nie powinna, oddała go z całym zapałem. Ignorowała dręczący ją niepokój, angażując się w to, co właśnie się działo. Beckendorf był inny. Delikatny. Czuły. A ona go potrzebowała jak nigdy nikogo wcześniej.
Nagle zniknął, a ręka Sileny, wędrująca do jego włosów, zastygła w powietrzu. Usiłowała ukryć przyspieszony oddech. Opuściła dłoń, dotykając nią swoich ust. Co się właśnie stało? Dlaczego Drake zamienił się w Beckendorfa, który ją pocałował, a potem tak po prostu zniknął?
Coś nią szarpnęło, skręcając żołądek w supeł. Poczuła, że spada. Nie miała się czego złapać, chociaż rozpaczliwie wymachiwała rękoma. Miała wrażenie, że jest Alicją, która właśnie wpada do Krainy Czarów. Na końcu tej drogi nie czekał na nią jednak Biały Królik, tylko Drew, która natychmiast zaczęła ją gonić z siekierą w ręku. Silena uciekała, ale czuła, jak ziemia umyka jej spod nóg, a ona tylko krąży w miejscu. Odwróciła się więc przodem do Drew, unosząc ręce dla obrony, ale nagle Drew zmieniła się w Afrodytę, która powtarzała raz za razem "zawiodłam się na tobie".
– Nie! – wrzasnęła Silena.
Znowu zaczęła biec. Nie wiedziała już nawet, przed czym czy też przed kim ucieka. Liczyło się tylko to, żeby się wydostać z tego koszmaru.
Obudziła się, tłumiąc krzyk. Przez chwilę wpatrywała się w deski, zastanawiając się, gdzie się znalazła. Drew, ognisko, domek na drzewie. Odruchowo dotknęła warg, które ją paliły po pocałunku. Serce biło jej o wiele więcej razy na minutę niż powinno, a w głowie ciągle brzęczały słowa "zawiodłam się na tobie".
Nogi Sileny odmawiały jej posłuszeństwa, kiedy z trudem się podniosła. Czula się jak wielka ludzka galaretka, którą ktoś postanowił odłożyć, żeby stężała, a potem zaczął ją kroić na kawałki, z powrotem robiąc z niej breję. Wzięła do ręki lusterko, przeglądając się i stwierdzając, że wygląda, jakby właśnie zobaczyła ducha. A czy tak nie było? Drake w zasadzie był dla niej martwy. Nie rozumiała tylko, dlaczego zamiast standardowego snu z Afrodytą w roli głównej przyśnił jej się jakiś miks wszystkiego, co najgorsze.
Musiała dać sobie wreszcie spokój z rozstrząsaniem swoich snów. Matka mówiła bez przerwy o zawodzeniu się, bo Silena nie mogła wyrzucić z głowy jej słów. Drew goniła ją z siekierą, bo, jak Silena przypuszczała, w tym momencie pragnęła jej śmierci. Nie mogła wybaczyć Drake'owi tego, co się stało, dlatego przyśnił jej się jako amant, którym z założenia miał być, gdy go spotkała w Starbucksie za ladą.
A Beckendorf... To musiał być wynik tego gadania Drew o tym, że niby Silena chce go jej odbić. Pocałunek we śnie był jedną wielką fikcją i nic, ale to absolutnie nic nie znaczył.
Wzięła głęboki oddech. Wyspała się wystarczająco, żeby zacząć się przygotowywać na ognisko.
Hej, hej! Znowu przybywam do Was w zadziwiająco krótkim czasie - nawet mniej niż dwa tygodnie.
Sama się sobie dziwię, ale... Cuda się zdarzają, prawda? :)
Mam nadzieję, że ten rozdział przypadł Wam do gustu. Jest już troszkę więcej akcji (sen, który może troszkę - ale tylko troszeczkę - zdradzać, co się będzie dziać), a poza tym dzięki publikacji tego fragmentu możecie ze spokojem czekać na następny rozdział, w którym to będzie wreszcie punkt kulminacyjny akcji - dowiemy się co nieco o zadaniu Clarisse, będzie przemiana Sileny, goście...
Poza tym chciałam Wam bardzo podziękować. Za wszystko - wyświetlenia, obserwacje, a nade wszystko KOMENTARZE, które są dla każdego bloggera najważniejsze. Nawet nie wiecie, jak mi się ryjek cieszy, jak widzę, że się angażujecie i piszecie, co o wszystkim myślicie.
Miłego czekania :)
I kolejny superhipermegatyczny rozdział :3. Tylko czemu taki krótki? Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, mam nadzieje, że na następny też będziemy tak krótko czekać :3 życzę ci weny twórczej. Córka Posejdona :)
OdpowiedzUsuńChyba za dużo się uczę, bo przeczytałam "superhipermegaMATEMATYCZNY". Jakkolwiek by mi się to nie kojarzyło z nieulubionym przedmiotem, przymiotnik jest superhipermegatyczny :).
UsuńJa też mam nadzieję, że dam radę szybko napisać kolejny. Są krótsze, ale częstsze - zadecydowałam, że właśnie tak będę robić.
Dzięki!
Witaj, tu znów imienniczka :>
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny - genialnie się czyta, lekko, szybko... Wielkie oklaski :3
Drobna uwaga ^^ (ja to zawsze się do czegoś przyczepię ;p). Zamiast "dostała na prezent" lepiej brzmi "dostała w prezencie". Mam nadzieję że się nie obrazisz ;)
Oczywiście jestem meeeeega ciekawa, co też będzie się działo na ognisku (i mam cichą nadzieję, że zmieścisz to w jednym, ale dłuższym rozdziale. Ale to od ciebie zależy c:).
Jak w poprzednim komentarzu, podziwiam twoją wytrwałość (jubileuszowy 10 rozdział, łał!), ja bym tak nie umiała.
Strasznie też żałuję, że nie było mi dane (i pewnie już nie będzie, ech xd) poznać Twojego Percabeth - mój ulubiony paring w połączeniu z Twoim stylem... to by było ciekawe ;3 Ale rozumiem decyzję o usunięciu. Twój fanfic, twoja sprawa :D
Na koniec życzenia ;3 Życzę... dłuższych rozdziałów (ależ samolubna jestem :P), mnóstwo inspiracji, i żebyś pisała coraz lepiej i lepiej!
Oczekując na ciąg dalszy,
Rill ~
Córka Posejdona
Witaj, imienniczko :).
UsuńDziękuję za zwrócenie uwagi, jak tylko dorwę komputer to poprawię. Spokojnie, mnie można krytykować - nawet się cieszę, że ktoś mi mówi, co mam poprawić, zamiast olać. Teraz na pewno będę uważać na ten błąd ^^
Jeżeli chodzi o ognisko, dobrze trafiłaś. Mam w planach napisać dłuższy rozdział, ale oczywiście jak zawsze nic nie obiecuję, żeby przypału nie było xD.
Jeżeli chodzi o Percabeth... Cóż, na razie muszę skończyć OSS. Ale, jak już kilka razy pisałam, chciałabym poprawić dawne opowiadanie, więc mam nadzieję, że jak tylko skończę OSS to je będę tu publikować. Napisałam już nawet prolog :).
Dziękuję bardzo za cudowny komentarz!
Merr, co ja ci tu mam napisać? Nie mam do czego sie przyczepić, twój styl kocham, Silenę lubię... Cud, miód i orzeszki *.*
OdpowiedzUsuńTak więc, tym dziwnym komentarzem sygnalizuję, że jestem, czytam i z niecierpliwością czekam na next :)
Super rozdział, robi się coraz ciekawiej, nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i mocno ściskam. :*
Czy musisz ciągle pisać tak świetnie?! Mój móżdżek niewyrabia. Nie może wymyślić nowych kąplemętów. Kończą mi się pomysły... Taa... No więc roździał świetny. Chociaż w tym śnie zdradziłaś trache za dużo... jednak są i plusy. NIE BĘDĘ MUSIAŁA ZASTANAWIAĆ SIĘ PO NOCACH O CO CHODZI. (Taa.. O ten tranwaj co nie chodz.xD)
OdpowiedzUsuńNo w tą, czy w tą ŚWIETNY ROŹDZIAŁ.
PS
Sorry za błędy ortograficznw. Z polskiego mam 3
Mam się pogorszyć? To nie powinno być trudne :P
UsuńAle jesteś pewna, że zdradziłam WSZYSTKO? Ze mną nigdy nic nie wiadomo xD.
Dziękuję za komentarz :). A błędami się nie przejmuj, jeszcze się wyrobisz.
No jak chcę to umiem. °-°
OdpowiedzUsuńNie ma się czego czepiać. W sumie to mogłabym przekleić komentarz spod poprzedniej notki, zmieniając tylko część bezpośrednio łączącą się z rozdziałem :)
OdpowiedzUsuńPierwszy akapit - ten o załamaniu - jest po prostu cudny, taki prawdziwy. ♡
Uwielbiam opisy zwiastujących coś koszmarów, choć sama nie wiem właściwie dlaczego. Po prostu lubię zamgloną przyszłość, sny o symbolicznym znaczeniu i tego typu bajery, wnoszące w opowiadanie trochę magii i tajemnicy c:
Nie będę pisać zbyt dużo (komentowanie z telefonu jest okropne), ale wiedz, że jestem, czytam i czekam na następną notkę ^^
Pozdrawiam i życzę weny,
Naomi Stark
dramione-krok-po-kroku.blogspot.com
Czasem jak czytam opowiadania, to mam ochotę właśnie tak po prostu kopiować komentarze w stylu "woah, super!" i wklejać je pod każdym rozdziałem, więc doskonale cię rozumiem :).
UsuńDziękuję za genialny komentarz! Wywołał ogromny uśmiech na mojej twarzy :).
Rozdział jest super i tym razem nic dodać nic ująć XD nie wiem co jeszcze napisać.....
OdpowiedzUsuńGdy był fragment o śnie, a dokładnie gdy zaczęła się w nim całować, to strzeliła mi tak myśl do głowy że pewnie zaraz się obudzi widząc przed sobą Beckendorfa który będzie się z niej śmiał przez miny jakie robi we śnie XD
Kryjówka na drzewie jest za dobra, żeby tam sobie tak po prostu wszedł Beckendorf, aczkolwiek myśl bardzo zabawna xD.
UsuńNie wiem czy widziałaś mój komentarz (a właściwie komentarze ;)) pod ostatnim rozdziałem, jeśli nie to prosiłabym, byś zerknęła :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc miałam nadzieję, że Silena odejdzie od tego pomysłu, ale niestety nie. W końcu ma siebie oszukiwać, ale nie lubię takich sytuacji, kiedy ktoś gra kogoś, kim nie jest ;)
Ogółem nie ma się do czego przyczepić, rozdział świetny, jak zawsze ;)
Czekam niecierpliwie na następny rozdział, strasznie mnie ciekawi co się wydarzy na ognisku, ale troche się tego boję :p
Życzę dużo zapału, by posty pojawiały się nadal w tak krótkim czasie (a może nawet krótszym :p) i, oczywiście, weny :)
Widziałam, ale niestety nie miałam czasu odpowiedzieć, bo zaangażowałam się w pisanie rozdziału. Wielkie dzięki za podpowiedź z zawijaniem, na pewno skorzystam! A poza tym, gratuluję odzyskania konta. Mam wielką nadzieję, że będziesz z niego rzeczywiście korzystać pod każdym rozdziałem, zwłaszcza jeżeli nadal masz zamiar pisać takie pozytywne komentarze, haha ^^
UsuńPozdrawiam!
O, w takim razie ciesze się, bo dla mnie blog wtedy wygląda estetyczniej ;)
OdpowiedzUsuńDzięki xD Nie ma to jak zapomnieć hasła do konta :p Już nie chciałam się wtedy plątać w wyjaśnieniach ;)
O to, że będę z niego korzystać się nie martw. A co do pozytywnych komentarzy to będą jeśli nadal będziesz tak super pisać, w co nie wątpię ;)
Już dodałam skrócenie postów na głównej, wielkie dzięki za podpowiedź ^^
UsuńJeśli wena dopisze - obiecuję, że się postaram :).
Hej ;) Przepraszam, że z anonima i dopiero teraz, ale coś mi się porąbało na google i nie mogę dodawać komentarzy :/
OdpowiedzUsuńPrzejdźmy do rzeczy :)
Wszystko cudnie, tylko nie pasowało mi do całej reszty te wtrącenie, że jej załamanie skończyło się na dziewiątej minucie i trzynastej sekundzie- jakoś mi tak nie klei się to z resztą tekstu i z twoim oryginalnym stylem ;) Według mnie było to zbędne.
Poza tym podobał mi się początek. Takie małe i krótkie coś, a dodaje klimatu. Mam wrażenie, że bardziej wczułaś się w uczucia Sileny, ale to takie tam moje... Rozdział estetyczny łatwy i wciągający w czytaniu- czyli jednym słowem cała ty[ są dwa słowa xD]
Dobra czas na część drugą ;D
Mam wrażenie, że sen to zapowiedź czegoś większego. Sądzę, że Silenie będzie jednak przeznaczone bycie z Beckendorfem xD
Mam nadzieję, że nie wybierze sobie jego za ofiarę, bo tego bym nie przeżyła.[A to byłby kłopot, bo miałabyś jednego czytelnika mniej xD] Boję się o Clariss. O.o O co tej Anabeth może chodzić??? Czekam na 11 rozdział. Jestem za krótszymi, a częstszymi rozdziałami, bo zdecydowanie wolę co 2 tygodnie poczytać dobry i zaciekawiający rozdziała niż czekać miesiąc, na równie ciekawy xD Nie ważne...
Gratuluję ponad 20 tyś wyświetleń ;*
Buziak ;*
Tobie życzę weny, a sobie niezłej akcji przy ognisku xD
Czy wspominałam już, że świetnie piszesz?
Nie? W taki razie- świetnie piszesz!!!!
Ps. Tak z czterech liter, założyłam bloga, jest już prolog i pierwszy kom, więc zapraszam :)) http://mynameis-victoria.blogspot.com/
/Zniszczona przez wyobraźnię Brzoza
Cóż... Trudno się nie powtarzać, pisząc komentarze u Ciebie ;) To znaczy rozdział cudny, czytałam z ogromną przyjemnością i w ogóle wpędzasz mnie w kompleksy. To już chyba standard, do którego przywykłaś. Ale rzuciła mi się w oczy jeszcze jedna rzecz, o której, jak mi się wydaje, do tej pory nie mówiłam. Otóż.. Hm... Nie bardzo wiem, jak to właściwie ująć, ale jakoś spróbuję. Każde Twoje zdanie wydaje się bardzo... jakby... przemyślane. Każde słowo na swoim miejscu, każde jest potrzebne, nic nadto ani niczego nie brakuje. Rozumiesz, takie... Przemyślane zrównoważenie. Nie wiem, czy w ogóle coś takiego istnieje, ale przy czytaniu jest wyraźne. Nie ma niepotrzebnego chaosu, nie jest to zbitka przypadkowych wyrazów. Po prostu... Panujesz nad słowami. I to widać. Cóż, mam nadzieję, że zrozumiałaś cokolwiek z tej mojej paplaniny. A teraz, zamiast dalej nawijać jak wariatka, czas przejść do konkretów.
OdpowiedzUsuńKocham ten domek na drzewie. Autentycznie go kocham. Osobiście uważam, że każdy powinien mieć jakieś takie swoje miejsce tylko dla siebie, gdzie mógłby poprzebywać trochę sam ze sobą. Hm, to trochę dziwnie brzmi... Wybacz, jeśli ten komentarz będzie trochę poplątany, ale jestem w trakcie pisania dwóch wypracowań - jedno o Werterze, drugie o Homerze. I po prostu mój umysł już wariuje i waha się między patetycznymi tekstami a stwierdzeniem, że ma już dosyć. Także... No, wracając do rozdziału, domek na drzewie jest cudowny. I nie chronologicznie, ale co tam - bardzo spodobał mi się ten motyw załamania na początku. Pięknie go ujęłaś i myślę, że bardzo dobrze oddałaś uczucia Sileny. W ogóle uważam, że odwalasz kawał porządnej roboty z jej postacią. Brawka dla Ciebie, kochana! Bo w trakcie czytania wręcz odnosi się wrażenie, jakby się siedziało w jej głowie. A to niełatwa sztuka. Także jak najbardziej jestem pod wrażeniem tego, jak ją kreujesz. I również sen bardzo mi się podobał. Był taki bardzo... Hm, nie chcę napisać "senny", bo to brzmi jak "śpiący", ale myślę, że zrozumiesz, o co chodzi. Ten lekki chaos, pewne odzwierciedlenie prawdziwej sytuacji, gwałtowna burza uczuć, doza surrealizmu, nieudana ucieczka - no wypisz wymaluj autentyczny sen. I bynajmniej nie uważam, że wyjawiłaś za dużo. Znając Twoje plot twists (oto czym się kończy czytanie książek po angielsku, brakuje mi później polskich sów/zwrotów), jeszcze nie jednym nas zaskoczysz i to tak, że będziemy schodzić po szczęki do piwnic. I cóż, nie mogę się doczekać ogniska! Chociaż mam co do niego naprawdę złe przeczucia... Rozumiem, dlaczego Silena to robi, ale wciąż nie widzę tego jako dobrego rozwiązania. Zniżanie się do takiego poziomu... Udawanie kogoś, kim się nie jest... I dołóżmy do tego jeszcze Drew, która jak nic nie puści tego płazem. I tę rzecz, którą Annabeth kazała jej zrobić. I Backendorfa. I piękna mieszanka wybuchowa gotowa! A coś mam takie wrażenie, że do tego wybuchu długo już nie zostało... Ale na razie pozostaje mi tylko czekać. Jeszcze raz - cud, miód i orzeszki po prostu :)
Pozdrawiam i życzę weny,
Lakia
Superr rozdział!!! Bardzo szybko się czyta i nim minęła minuta już byłam na końcu (z tą minutą to tak nie dosłownieXD) Czekam z niecierpliwością na następy rozdział i życze duuużo weny twórcze i niech nigdy cie nie opuszcza! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mim
http://lynetterosveltnaolimpie.blogspot.com/
Rozdział był jak dla mnie za krótki. Ale jak zwykle mi się podobął. Początek był świetny, taki uniwersalny, a później dobrze łaczył się z całością. NIe wiem do końca, czy Silena dobrze robi, przyjmując taktykę zostania najlepszą córką Afrodyty, ale z drugiej stornyh nieestety nie ma wyjścia. a Drew zdecydowanie trzeba nauczyć moresu. Tylko nie wiem, czy zabieranie kosmetyków nie jest trochę dziecinne. Co do snu jak dla mnie był dość... jednoznaczny :D nawet jesli Selena nie zdaje sobie sprawy co do swoich uczuc, to chyba już niedługo będzie ;p i Drew będzie jeszcze bardziej wkurzona:p mam nadzieję,że w następnym rozdziale będzie juz to ognisko, bo jestem bardzo, bardzo, bardzo ciekawa, co sie na nim stanie ;p zapraszam an zapiski-condawiramurs na nowosć:)
OdpowiedzUsuńMerr!!!
OdpowiedzUsuńKocham twoją twórczość, jest świetna! Idealnie oddałaś charakter wszystkich postaci w tych 10. rozdziałach ( szczególnie Leosia ). Podoba mi się także sam wątek Sileny i Drake'a oraz Beckendorfa. Zazdroszczę pomysłów na opowiadania i z niecierpliwością czekam na kolejne!!!
Cudowny rozdział! I dobrze, że będą krótsze, a częstsze- krótsze łatwiej się czyta :))
OdpowiedzUsuń