piątek, 12 grudnia 2014

Oszukując samą siebie. Rozdział 7.


Następnego ranka Silena od razu wypatrzyła w tłumie dryblasa, który wczorajszego popołudnia gościł w domku Afrodyty. W słoneczne popołudnie prezentował się jeszcze lepiej niż w towarzystwie Drew przyczepionej do jego ust, a młotek, który trzymał w ręce, jakoś dodawał mu męskości, gdy walił nim w ścianę domku Aresa. Silena nie dziwiła się, że cała gromada dzieci Hefajstosa otoczyła piątkę; w końcu Clarisse dzielnie stawała w jego murach w szranki ze swoimi braćmi, którzy próbowali ją pokonać, ale zawsze przegrywali, a domek sporo ucierpiał podczas tych starć.
Na jej nieszczęście Annabeth posłała ją do Leona Valdeza, grupowego Hefajstosa, żeby dowiedzieć się, czy mógłby kogoś oddelegować do zbrojowni, gdzie zawaliła się część półek.

– Hej, Leo – uśmiechnęła się do chudzielca, starając się ignorować myśl, że może ją w tym momencie obserwować Charles.
Valdez odpowiedział jej wyszczerzonymi zębami.
– Słyszałem plotki, że wróciłaś, ale stwierdziłem, że dopóki tu do mnie nie przyjdziesz, nie uwierzę. – Odgarnął lekko opadające włosy znad czoła, zostawiając na nim smugę czegoś czarnego, co wcześniej było na rękawicy. – W końcu wszystkie panie kochają Valdeza, więc musiałaś się tu zjawić, żeby się upewnić, czy nie jestem zajęty.
Silena przewróciła oczami.
– I co, jesteś zajęty?
– Oczywiście, że nie – odpowiedział Leo z wesołym uśmiechem, podciągając spadający pas z narzędziami, który zawsze nosił przy sobie. – W końcu czekałem na twój powrót, żebyś nie musiała rozpaczać, że ktoś ci mnie odebrał.
– Zbytek łaski – skomentowała Silena z rozbrajającą szczerością. – Próbuj dalej, Valdez.
Leo prychnął.
– Kiedy naprawdę będę zajęty, będziesz żałować, że nie brałaś, kiedy miałaś okazję.
– Na pewno. – Silena nie ośmieliła się protestować.
– Będziesz błagać, żebym się nie żenił, kiedy już będę stał przed ołtarzem. Przybiegniesz i będziesz się bić z moją narzeczoną o to, która z was będzie nową panią Valdez, ale ja wtedy wybiorę tę, która poznała się na mnie wtedy, kiedy byłem wolny.
Silena uniosła brew.
– Masz mnie. – Leo podniósł ręce do góry w geście kapitulacji. – Udało mi się połączyć z internetem, co przy naszych zasadzach zero komórek i tak dalej jest prawie niewykonalne, ale dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. I, być może, obejrzałem ze dwie komedie romantycznie. – Silena spojrzała na niego z niedowierzaniem. – No dobra, cztery komedie romantyczne. – Uciekł wzrokiem. – Może jednak pięć i zacząłem szóstą, ale nie zdążyłem jej dokończyć, bo zasnąłem.
– Jesteś niemożliwy.
– Uznam to za komplement. – Leo zdjął rękawice i wytarł ręce w spodnie, które nosiły na sobie ślady wielu podobnych działań. – Jeżeli przysłała cię Annabeth, a innej opcji nie widzę, chyba że...
Silena uniosła palec wskazujący, nakazując Leonowi zaprzestanie ciągnięcia wątku. Już sobie wyobrażała zakończenie – chyba że po to, żeby mnie pooglądać, albo po to, żeby ze mną pogadać. Bardzo lubiła syna Hefajstosa, ale wolała szybko przejść do rzeczy, dzięki czemu mogłaby wrócić do Annabeth i jak najszybciej dokończyć wszystko, co ta dla niej zaplanowała. Wtedy w końcu miałaby trochę czasu, aby najeść się czymś porządnym w stołówce. Przy jej burczącym brzuchu i niezjedzonym śniadaniu, głód wygrywał z Leonem Valdezem walkowerem.
– Powiedz jej, że skończymy za godzinkę, nie więcej – gładko kontynuował Leo. – Chcę wypróbować swoje nowe umocnienia, które pomogą zminimalizować szkody wyrządzone przez pięści Clarisse. Na przykład tutaj, między tymi zniszczonymi deskami, włożyłem klin, który przytrzyma strop przed osuwaniem się pod wpływem lekkich wstrząsów. – Leo nakazał Silenie, żeby ta za nim szła. – Z tyłu wymieniliśmy aż dwie kolumny, które były pęknięte. Roboty było z tym dużo, ale Nyssie udało się to zrobić i szybko, i dobrze. Jak na dziewczynę, nawet od Hefajstosa, jest całkiem całkiem.
– Właściwie to...
– Poza tym mamy jeszcze poprawienie konstrukcji w środku. – Valdez zignorował prostesty Sileny i pociągnął ją do środka domku Aresa. – Widzisz te belki pod sufitem? Kazałem je założyć temu nowemu, Beckendorfowi. Dwa tygodnie temu satyr przyprowadził go do obozu, a już wymyśla jedne z najlepszych projektów! Oczywiście mnie i tak nie dorówna, ale dobrze, że się stara. – W głosie Leona słychać było niekwestionowaną pewność siebie, czego Silena mu zazdrościła. – Ale poczekaj, to jeszcze nie najlepsze. Teraz patrz!
Leo z triumfującą miną zamaszystym ruchem otworzył drzwi do łazienki, które odsłoniły oszałamiającą biel płytek, silnie kontrastującą z rozpływającymi się na niej strugami krwi. Silena skrzywiła się.
– Po pierwsze, motyw krwi jest strasznie stereotypowy – nie mogła powstrzymać się od komentarza. – Może i Ares jest bogiem wojny, ale to nie znaczy, że musi mieć łazienkę w jej plamy. A po drugie, nie jestem tu po to, żeby skontrolować waszą pracę, tylko dlatego, że Annabeth kazała mi przyprowadzić kogoś, kto by zreperował głupią półkę w zbrojowni, którą rozwaliły dzieciaki od Aresa, którym zrobiłeś rzeźnię w łazience.
Silena wyrzuciła z siebie wszystko jednym tchem, nie zostawiając Leonowi nawet chwili na protest. Zapadła chwilowa cisza, którą przerwał śmiech Valdeza.
– Sil, wrzuć na luz. Clarisse bardzo się ten pomysł spodobał.
– Clarisse podoba się wszystko, co może jej pomóc wyzwolić agresję, taka jest prawda. Przez te swoje remonty tylko pogorszysz sytuację. – Silena starała się obrócić swój mały wybuch w żart.
Zrobiła krok i znalazła się na śnieżnobiałej podłodze. Raziły ją odbijające się od niej światła. Spojrzała z niedowierzaniem na wymalowany w krwawe skrzepy kibel, mrużąc lekko oczy.
– Nawet toaleta? To już przesada.
– Drew zadbała o każdy szczegół, ja tylko zleciłem wykonanie projektu – wzruszył ramionami Leo.
Silena zmarszczyła brwi. Przyjrzała się uważnie plamom wymalowanym na płytkach i zobaczyła coś, czego wcześniej nie dostrzegła – krew nie lała się prosto, strumieniami, ale była nierówna i poszarpana. Znała tylko jedną osobę, która właśnie w taki sposób rysowała sobie na rękach sztuczne rany, żeby tylko nie uczestniczyć w treningu na arenie.
– Co ma z tym wspólnego moja siostra? – spytała ze szczerym zdziwieniem.
– Naszkicowała nam ten projekt. Clarisse kazała go wykonać, więc się nie sprzeciwialiśmy. Frank trochę panikował, ale udało nam się go jakoś przekabacić na naszą stronę, obiecując, że nie będzie to wyglądać aż tak realistycznie jak na schemacie.
– Wiesz, że wygląda realistycznie?
– Oczywiście – odpowiedział Leo, szczerząc zęby w uśmiechu. – Dlatego przez najbliższy tydzień albo dwa zamierzam unikać go tak bardzo, jak tylko dam radę.
Silena przejechała ręką po gładkiej fakturze płytek.
– Jak to się stało, że Drew wciągnęła się w ten projekt?
– Technicznie rzecz biorąc, została wciągnięta przez Beckendorfa – sprostował Leo.
– Charlesa? – Silena nie mogła powstrzymać tonu zawodu w swoim głosie.
Chłopak cicho gwizdnął pod nosem.
– A więc tak ma na imię.
– Nie wiedziałeś o tym? –  Silena otworzyła szeroko usta, ale natychmiast przykryła je ręką. Nie mogła uwierzyć, że wydobyła z Beckendorfa jednym pytaniem coś, o czym jego brat nie wiedział od dwóch tygodni.
Leo pokręcił głową z niedowierzaniem. Najwidoczniej był nie mniej zdziwiony od Sileny, która ze zmieszania nie mogła patrzeć mu w oczy, więc uważnie studiowała każdą płytkę po kolei.
– Nieważne – rzuciła po chwili ciszy. – Podeślij mi kogoś do tej półki, bo chcę w końcu iść coś zjeść.
– Nie wiem, co ma rozwalony kawałek drewna do jedzenia, ale niech ci będzie. Skoro tak dobrze ci idzie dogadywanie się z Beckendorfem, powiedz mu, żeby to on się tym zajął i zaprowadź go do zbrojowni.
Silena spojrzała na Leona spod byka.
– Lepiej dogaduje się z nim Drew.
– W końcu robili razem ten projekt, musieli się trochę lepiej poznać. – Valdez wzruszył ramionami. – Jeżeli cię boli, że są bliżej, zawsze mogę sprawić, że o tym zapomnisz. – Zabawnie poruszył brwiami, przez co Silena mimowolnie się roześmiała.
– Dziękuję bardzo za propozycję, ale chyba nie skorzystam – przyznała z szerokim uśmiechem.
– Nie uwolnisz się ode mnie tak łatwo – zagroził Leo. Silena wzruszyła ramionami, po czym ujęła go pod rękę i, nadal się zaśmiewając, wyszli z domku Aresa.
Spojrzała na trzech synów Hefajstosa, pośród których widziała wcześniej Charlesa, ale teraz go z nimi nie było.
– Gdzie mogę znaleźć Beckendorfa? – zwróciła się do Leona.
– Tym się nie przejmuj. – Puścił jej oko. – Firma "Szukaj i znajdź z Valdezem" zaraz wykona za ciebie całą robotę, w końcu klient nasz pan. – Leo delikatnie poklepał rękę Sileny, zostawiając na niej trochę czarnych smug, po czym przyłożył ręce do ust i na cały głos wrzasnął: – Beckendorf!
Już po chwili zza rogu wyłonił się Charles. Zamiast młotka w ręce trzymał puszkę farby, a w drugiej wałek, z którego ta farba skapywała na trawę. Leo skinął na niego, żeby podszedł bliżej.
Słońce świeciło, ptaki ćwierkaly, zagłuszane przez stukanie młotkami, a Silenie nagle zrobiło się ciepło. Nie mogła spojrzeć na Beckendorfa bez skrępowania, nie myśląc o tym, co wczoraj zobaczyła.
– Silena ma dla ciebie bojowe zadanie. – Leo klepnął Beckendorfa po plecach, pchając go lekko w stronę córki Afrodyty. – Zreperujesz półkę.
Bekenford się roześmiał.
– Rzeczywiście, bojowe – przyznał.
– Radziłabym się tym szybko zająć, bo wasze opóźnianie paraliżuje inwentaryzację w zbrojowni. – Silena nadal unikała wzroku Charlesa, chociaż czuła, że teraz na nią patrzy. Zwróciła się bezpośrednio do Leona: – Dzięki za pomoc. I, kto wie, może któregoś dnia rzeczywiście popędzę pod ten ołtarz, żeby cię odbić – mrugnęła do niego żartobliwie, ignorując w sobie uczucie, że robi coś nie tak.
– Będę czekał – odpowiedział Leo, szturchając ją lekko.
– Idziesz? – Pomachała do Valdeza, skinęła na Beckendorfa i odwróciła się, nie czekając na odpowiedź. Z wyrywającym się z piesi sercem szła jak najszybciej w stronę areny, myśląc przy tym irracjonalnie o tym, że może te spodnie do obozowej koszulki nie sprawiały, że wyglądała atrakcyjnie od tyłu.
Nie zdążyła dojść nawey do zakrętu, a usłyszała głos Beckendorfa.
– Hej, zwolnij! – zaśmiewał się gdzieś z tyłu, doprowadzając Silenę do szału. – Nie będę mógł zreperować tej półki, jeżeli mi nie powiesz, gdzie ona jest!
Silena z westchnieniem przystanęła i poczekała na Charlesa, nawet się nie odwracając. Chłopak w końcu się z nią zrównał, a wtedy z powrotem wystartowała, nie czekając na niego. Usłyszała śmiech.
– Nie odpuszczasz, prawda? – Przytruchtał do niej.
Miał rację, więc przytaknęła.
– Możesz na mnie spojrzeć? – spytał Beckendorf, a Silenie serce podskoczyło do gardła. Nie chciała znowu przypominać sobie krępującej sceny w domku Afrodyty, ale o wiele gorsza była żyjąca w niej pamięć o Drake'u, a Charles miał takie same oczy jak on. Mimo to przekręciła głowę, uśmiechając się blado. Nie chciała zachowywać się jak skończona idiotka, mimo tego, że Charles już ją pewnie za taką uważał.
– I co teraz? – spytała, starając się zachować kamienną twarz.
Beckendorf złapał ją za ramię i odwrócił przodem do siebie.
– Przepraszam – powiedział. – Naprawdę. Bez żadnego ściemniania i wymówek czy tłumaczenia się. Po prostu przepraszam. Wyobraziłem sobie siebie wchodzącego do domku Hefajstosa, a następnie napotykającego Leona migdalącego się z jakąś nieznaną mi dziewczyną. Nie byłby to najpiękniejszy obrazek jaki chciałbym zobaczyć po powrocie do domu.
Silena przestąpiła z nogi na nogę. Nie miała pojęcia, jak delikatnie uświadomić Beckendorfowi, że nie chodzi o zastawanie Drew w takich czy innych sytuacjach; do tego się już przyzwyczaiła. Chodziło jej o to, żeby Drew go nie zniszczyła, tak jak wszystkie dotychczasowe zdobycze.
– Co Leo opowiadał ci o Drew? – spytała.
Beckendorf zmarszczył brwi. Wyglądał na zdziwionego tym pytaniem.
– Że nie jest idealnym materiałem na dziewczynę, ale jest seksowna. Dlaczego pytasz?
Silena przewróciła oczami. To zdecydowanie brzmiało jej na tekst, jaki mógłby wygłosić Valdez. Żałowała tylko, że nie pociągnął wątku o tej złej stronie.
– Chodzi o to, że... To moja siostra. I dobrze ją znam.
– I co w związku z tym? – spytał Charles.
– Ty też powinieneś ją dobrze poznać – wybrnęła Silena. – Jest dość specyficzna. – Beckendorf cofnął się o krok, patrząc na córkę Afrodyty spod przymrużonych oczu. – Czekaj, może inaczej. Wiesz, kiedy Drew rzuciła swojego poprzedniego kochasia? – Sądząc po minie Charlesa, nie miał o niczym pojęcia, więc Silena odpowiedziała za niego: – Trzy tygodnie temu. Była z nim przez niecałe dwa tygodnie. Wcześniej spotykała się z takim jednym od Eola, ale właśnie z tym ostatnim go zdradziła. A jeszcze przedtem...
– Zatrzymaj się, okropna siostro – powstrzynał ją Beckendorf. – Chcesz powiedzieć, że jestem tylko kolejnym idiotą, który dał się nabrać na jej piękny uśmiech?
Silena skrzywiła się.
– Chciałam to milej ująć, ale tak.
– Musisz więc wiedzieć, że nie jestem. A Drew ma wiele zalet, których pewnie tamci debile nie umieli odkryć, więc ich rzucała. Ale ja nie należę do tych, których pociąga tylko to, co na zewnątrz.
– Nie o to mi chodziło – zaprotestowała Silena. – Chciałam tylko...
– Nieważne – uciął Charles. – Nie martw się ani o mnie, ani o swoją siostrę, dobrze?
Silena przytaknęła. Czuła się tak, jakby stojący przed nią Beckendorf trzymał w ręku młotek swojego ojca i z każdym słowem stukał w jej głowę. Mocno. A chciała przecież tylko pomóc, prawda?
– Na bokserki Posejdona, najpierw się plączę w przeprosinach, a potem na ciebie naskakuję. Chyba nie zaczęliśmy najlepiej znajomości – powiedział Charles spokojniejszym tonem, a w jego głosie słychać było skruchę. – Zaczniemy od nowa?
Silena nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Gdyby nie przyznał się do błędu, miałaby prawo na niego być wściekła, a tak nie umiała się na niego długo gniewać.
Mimo to milczała.
– Jestem Beckendorf – wyciągnął do niej rękę.
Patrzył na nią tymi czekoladowymi oczami, czekając na odpowiedź.
Podała mu dłoń.
– Silena.



Atmosfera robi się gęsta, panie i panowie. Niedługo wprowadzimy ciężkie działa romansowe, intrygowe (słowotwórstwo level Merr) oraz akcjonowe (załóżmy, że takie słowo istnieje), więc dobrze się przyszykować xD.
Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo proszę o komentarze. Nie mówię o wielkich esejach na stronę w Wordzie (chociaż takie również z chęcią - nawet wielką - przeczytam), ale na zwykłe danie o sobie znać :)
Szykuję też dla Was niespodziankę świąteczną, tym razem związaną z "Gwiazd naszych wina". Wypatrujcie w okolicach Wigilii, może nawet trochę wcześniej.
Poza tym, jak Wam się podoba nowy szablon? Ludzie na komórkach powinni widzieć chociaż ten cudowny nagłówek.
I jeszcze raz:
KOMENTUJCIE, BO JA SIĘ TU WAM TAK ROZPISUJĘ Z ROZDZIAŁAMI, A WY MILCZYCIE. xD.

26 komentarzy:

  1. Pierwsza? :D

    No cóż, rozdział świetny - jak zwykle zresztą, co tu dużo mówić.

    Świetnie oddałaś charakter Leona - jest tak samo cudny jak w książce (a może nawet i lepszy? c:)

    Czekam na rozwój relacji Silena-Charles ;))

    No i oczywiście już wyczekuję kolejnego rozdziału! :)


    Niech wena będzie z Tobą! :3

    Naomi Stark ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pozytywne słowa :)

      Co wy z tą Sileną i Charlesem gnacie. A może im nie dane jest być razem,,,?
      *Boże, Merr, siedź cicho*

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. To jest tak piękne :') To niesamowite jak umiesz oddać charakter postaci (to jest właśnie to czego ja nie umiem robić ) , są tacy jak u Ricka, nawet lepsi. Poza tym czuje się emocje bohaterów, ja chcę więcej :D Nie mam żadnych rad czy zarzutów, jak najbardziej same plusy.
    Weny, no i zapraszam do mnie, bez podawania linku. Nie robię niepotrzebnej reklamy.
    /Athe :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile pochwał. Przestań cukrzyć, zaraz się roztopię ;)
      Z tymi bohaterami jest u mnie niezła zabawa, bo uwielbiam się w nich wczuwać. Wybieram sobie cechę charakteru, która najbardziej go oddaje, a potem buduję na niej tło postaci. U mnie Leo wyszedł taki zarozumiały, ale w pozytywny sposób - bo tak go sobie wyobraziłam. Też spróbuj, bohaterowie są naprawdę prości do "zrobienia" :)

      Usuń
  3. Świetny rozdział!
    Czekam na kolejny z niecierpliwoßcią!
    Życzę weny!!! ^^

    No ba ze wszystkie panie kochają Valdeza <3

    OdpowiedzUsuń
  4. " Wszystkie panie kochają Valdza " - zdanie życia :''') * nie sory Nico lepszy xd <3 *
    Się porobiło xD Silena i Charlie *~*
    Jest późno i nie myślę xD = komentarz bez sensu xddd no ale weeeenyyy życzę <3
    ~ Glonek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd ja to znam? Jest przed 23:00, a ja dopiero usiadłam i na komentarze odpisuję, zamiast spać i szykować się na szkolną jatkę ;)

      Usuń
  5. Jestem. Zdradzę się, bo tak pięknie prosisz XDDD
    Ale takie małe pytanie: To nadal jest kilkuczęściowa miniaturka czy już pełne (załóżmy, że wiesz o co chodzi ;d) opowiadanie? c; I kiedy moje Percabeth!? ;( No weź, ja się tu martwię, że coś się stało... Hahaah. Nie wiem czy napiszę pod kolejnym. O! Będę wredna i nie napiszę! :P Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam,
    Abs
    PS: Świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Mamy cichacza! Dziękuję, że się zdradziłaś :)
      Jak zwykle nie wyszło zgodnie z moimi planami i jestem na 101% pewna, że jest to coś dłuższego.
      Nad Percabeth cały czas myślę, naprawdę. Szukam jakiegoś oryginalnego wątku, którego wtedy nie pociągnęłam. Zniszczyłam połowę rozdziałów, rozpisałam fabułę, napisałam prolog, ale nic nie mogę obiecać. Będzie, kiedy będzie, zwłaszcza, że wiszą nade mną egzaminy D:
      A niech cię! Pisz! :)

      Usuń
  6. Kochany internet odmawia mi posłuszeństwa i piszę z telefonu, dlatego wybacz, ale (znowu) będę się trochę streszczać, bo moja przedpotopowa komórka nie jest najwygodniejsza przy dłuższych wypowiedziach. Więc nie przedłużam niepotrzebnie i od razu przechodzę ad rem.
    Przede wszystkim, bardzo się ucieszyłam, że nowy rozdział pojawił się tak szybko. Co prawda wspominałaś, że już gotowy, ale i tak była to bardzo miła niespodzianka :) Zwłaszcza że rozdział, jak zwykle zresztą w Twoim przypadku, niezmiernie mi się podobał. Tak cudownie przedstawiasz świat herosów, że normalnie brakuje mi słów! Życie w Obozie, charaktery poszczególnych domków... Wszystko jest świetne. Tak samo jako każdy z bohaterów. Krótko mówiąc, w Twoim wykonaniu i pierwszoplanowe postaci, i tło, i szczegóły i ogólniki, wszystko po prostu wychodzi idealnie. Także moje uszanowanie i wielkie brawa dla Ciebie, kochana!
    No dobrze, to teraz może trochę bardziej szczegółowo. Leo (NIE będę go odmieniała na "Leona", jak to jest w polskim tłumaczeniu, bo to jest Leo, a nie jakiś Leon, do jasnego eteru!) oddałaś po prostu niesamowicie i perfekcyjnie. Wypisz, wymaluj Valdez, którego znamy i kochamy :) Przy praktycznie wszystkich jego tekstach uśmiechałam się pod nosem, za co należą Ci się kolejne brawa. I muszę przyznać, że Leo tworzy ciekawy dialog z Sileną. To znaczy... Oj, wiesz, o co mi chodzi. Silena niby go zbywa, ale wszystko jest utrzymane w przyjemnym tonie komizmu. Cudo! Jak w pierwszej chwili wspomniałaś o tej krwi w łazience, to aż się przeraziłam... A to tylko dekoracja, uff. No tak, domek Aresa kropka w kropkę. I powiem Ci, że to zaangażowanie Drew ani trochę mi się nie podoba. I teraz widzę dwie opcje: albo Drew pozostanie typową suką i będę miała wielką ochotę w jakikolwiek możlwy sposób zetrzeć uśmieszek z jej wymalowanych ust, albo nagle się okaże, że tak naprawdę jest bardzo nieszczęśliwa i znowu mi będzie kogoś żal i wrócimy do "don't cry, I will hug you!". Także, krótko mówiąc, mój stan psychiczny i emocjonalny jest w Twoich rękach. A i tak już teraz zrobiło się szkoda Backendorfa. Mogę się założyć, że wszyscy poprzedni faceci Drew myśleli dokładnie to samo, co on. To jest serio cholernie przykre. Chociaż w sumie płeć męska sama jest sobie winna, że nie umie dostrzec oczywistej prawdy, nie? Dobra, mniejsza z tym, bo to temat rzeka. W każdym razie, jestem niezmiernie ciekawa, jak dalej ułoży się relacja Backendorfa i Sileny.
    I tak właśnie się kończy, gdy Lakia próbuje się streszczać. Naturalnie pisałam już dłuższe komentarze, o czym sama dokładnie wiesz, ale... Ja się normalnie nie umiem streszczać! Co, mam napisać "fajny rozdział" i tyle? Mater Dei, ja tak nie potrafię! A praca semestralna z łacinki leży sobie w folderku i czeka, aż ktoś łaskawie się nią zajmie... Właśnie. I tym jakże optymistycznym akcentem kończę. Czekam z niecierpliwością na wytoczenie ciężkich dział! Mogę się założyć, że zwalą mnie z fotela ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział (jak zawsze) weny �� �� �� �� �� ������

    Thalia Reyna di Angelo

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahahahaha
    Świetne. Nie mogę się przestać śmiać. Nie masz pojęcia, jak się ucieszyłam, jak zobaczyłam, że wstawiłaś dalszą część. Wchodzę sobie znudzona dzisiaj rano na Twojego bloga, myślę 'pewnie jeszcze nic nie ma' patrzę, a tu JEST! Taniec szczęście, no i czytam. Ale komentuję dopiero teraz. Wybacz.

    Uwielbiam Valdeza, to jeden z moich ulubionych bohaterów w serii wujka Ricka. Ma naprawdę fajne poczucie humoru. U ciebie nic z tego nie stracił, więc mamy mały sukces ;)
    Zastanawiam się, czy z tego opowiadania nie robi się już jakaś dłuższa opowieść. W końcu siedem części to już całkiem dużo. Zauważyłam też, że notki tytułujesz "Rozdział..." tak więc powiedz mi, Mam rację?

    Pozdrawiam
    Leviosa

    P.S
    Zapraszam do mnie na www.lilyijames-zdobyc-szczescie.blogspot.com
    Właśnie pojawił się 8 rozdział. Jeszcze wiele się muszę nauczyć, ale mam nadzieję, że nie jest aż tak źle.

    OdpowiedzUsuń
  9. Awww rozmowa z Leo genialna <3
    Ogólnie rozdział taki mega <3
    Twój talent *-* Oddaje trochę!
    Och moją mocną stroną nie jest pisanie długich komów, wolę pisać długi rozdziały xD Więc wybacz.
    Pozdrawiam
    Paulla K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabym oddać trochę, ale gdybym tę odrobinę oddała, to co by mi zostało? Za dużo nie mam, nie odbieraj mi ostatniej resztki ;)
      Też tak mam. Lepszy rozdział niż komentarz, ale z drugiej strony lepszy jakikolwiek komentarz pod rozdziałem niż jego brak.
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  10. Aaaaaaaa jak to wkurza gdy komentarze się usuwają.....
    No nic drugi raz nie będę aż tak rozpisywać. Rozdział jest super jak zawsze z resztą. Leo jest cudowny <3 Ogólnie to jak piszesz jest po prostu świetne. Co do Charlesa( wiem że i tak pewnie masz już zarys tej historii w głowie, ale kto zabroni zabawy w fata?! XD) mam nadzieję że nie przybiegnie do Silenki gdy Drew go już oleje, tylko jakoś ciekawiej to wymyślisz i Silena odbije Charlesa XD Co do długości, jak dla mnie okej, o ile będą pojawiać się z taką częstotliwością.
    To z mojej strony tak w skrócie to tyle XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nienawidzę, gdy mi się kasują. Człowiek się męczy, pisze, a blogger zjada. I gdzie tu sprawiedliwość?
      A kto powiedział, że Sil i Charles mają być razem? Ona ma dużo problemów, on ma Drew (bogowie, jak to brzmi!), a wszystko razem jakoś się nie klei. Ale kto wie, może zacznie. Albo i nie.
      *Merr, siedź cicho!*
      Co do częstotliwości - mam nadzieję, że oprócz świątecznej miniaturki z GNW rozdział pojawi się albo tuż przed nowym rokiem, albo tuż po nowym roku. :)

      Usuń
  11. Hmm, nie kapuję, czemu Leo nie znał imienia własnego brata? Chyba że nie o to Ci chodziło? bo jeśli tak, to trochę dziwne :D w kazdym razie ciekawi mnie nieco faswcynacja Charlesa Drew, jakoś nei przejął się losami swoich poprzedników. jest zdecydowanie intrygujący,mam wrażenie,że zbyt inteligentny, żeby dać się wrobić jakiejś lasce kochającej zaliczać i rzucać facetów. ale cóż, moż Drew nwydaje się taka abyć trochę nieco rpzez pryzmat Seleny... Trudno powiedizec. Początków każdym razie faktycznie nie mieli za dobrych,m ale może będą potrafili się dogadać.Co doLeo, właściwie też całkie go polubiłam, ma specyficzn, ale całkiem fjane poczucie humoru, trochę szkoda że Selena najwyraźniej jest oporna na jego uroki... ale z drugiej strony nie wydaje sie on byc zbyt stały w uczuciach. Zabrakło mi tutaj trochę jakiegoś fragmentu składajacego się głownie z opisów, ale ogólnie jak zwykle czytało się bardzo donrze,lubię sposób,. w jaki kreujesz swoich bohaterów.i bardzo się cieszę, że akcja się zagęszcza

    OdpowiedzUsuń
  12. Zacznę od tego, że nie czytałam ani nie oglądałam nic o Percy Jacksonie więc wszystko jest dla mnie bardzo nowe i nie jestem w stanie powiedzieć czy trafnie odwzorowałaś charaktery bohaterów. To co mogę powiedzieć o Twoim rozdziale to to, że spodobał mi się Leo. Bardzo mi kogoś przypomina więc automatycznie go polubiłam :) piszesz naprawdę dobrze. Życzę Ci weny :*
    http://hopeflyy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Dwudziesty pierwszy !
    Przeczytałem Twojego bloga i jestem zachwycony. Piszesz o niebo lepiej od większości blogerów/blogerek z którymi miałem do czynienia zwłaszcza w sensie interpunkcji i błędów stylistycznych. Tak trzymaj !
    Pozdrawiam, życzę wesołych świąt i aby Pan Wen Ciebie też odwiedził !
    Hiszpan,
    Amigos :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Pisz dalej, bo wychodzi Ci to cudownie <3
    Jestem wręcz zakochana w tym co piszesz.
    Życzę Ci duużo dużooo pomysłów!

    zaczytane.pl

    OdpowiedzUsuń
  15. Piszesz świetnie, ale jakim cudem jest tam Leo, skoro pojawił się on po wojnie z Kronosem, a Silena podczas niej zginęła... ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zero kanonu, nie było wojny z Kronosem :)
      Dziękuję!

      Usuń
  16. GENIALNE!!! <3
    Nie wpadłabym na pomysł, że wstawisz Leona :) Pomimo tego, że piszesz na podstawie książek Riordana twoje opowiadania to zupełnie inne historie... Czy Jason, Piper, Hazel i Nico też będą *ProszęproszęproszęniechbędzieNico<3!!!* xD
    Jeszcze raz: Genialne!
    Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie muszę się skupić na akcji, więc niczego nie obiecuję :c
      Dziękuję bardzo :)

      Usuń